Co takiego przyciągnęło ludzi przed odbiorniki? Czy to nostalgia i pragnienie powrotu do domu, jakim ma być dla człowieka monarchia? A może świadomość przemijania i – to już truizm – pożegnanie ostatniego świadka kilku epok, które już nigdy nie wrócą? Odpowiedzi nie są proste, ale z całą pewnością można powiedzieć, że ogromnej większości widzów Elżbieta II była obojętna.
Czytaj więcej
Abdykacji papieskiej – przynajmniej na razie – nie będzie. Gołym okiem widać jednak pogłębiający się kryzys sprawowania przywództwa przez Franciszka.
Brytyjczycy niewątpliwie mieli do niej stosunek emocjonalny i oni mogli uronić łzę albo zamyślić się nad tym, jak bardzo zmienił się ich kraj za czasów panowania królowej. Mogli mieć związane z nią osobiste wspomnienia i rzeczywiście królowa dla nich mogła uosabiać jakieś istotne wartości. Nie widać jednak powodów, by podobne emocje mieli odczuwać wobec niej choćby Polacy masowo oglądający transmisję z pogrzebu. Ani to nie była nasza królowa, ani tym bardziej nasza tradycja. Pomijając kulturowe, społeczne i polityczne zerwanie, jakim był komunizm i wcześniejsze rozbiory, od pokoleń jesteśmy republikanami. Kolonializm, którego liczne ślady widać było w czasie tych uroczystości, też na szczęście nas nie dotknął ani nie wpisał się w nasze tradycje. Również nie jest nam bliski imperialny sztafaż Londynu, którego polskie miasta są generalnie pozbawione, także dlatego, że gdy rozkwitały europejskie imperia, nasze miasta były peryferyjnymi ośrodkami innych, większych państw. A jednak oglądaliśmy tę transmisję.
Ani to nie była nasza królowa, ani tym bardziej nasza tradycja. Pomijając kulturowe, społeczne i polityczne zerwanie, jakim był komunizm i wcześniejsze rozbiory, od pokoleń jesteśmy republikanami.
Nie jest dla mnie wyjaśnieniem to, że królowa ucieleśniała brytyjską soft power ani że od pewnego momentu była globalną bohaterką popkultury. To nie jest wyjaśnienie, szczególnie że nie brakowało ikon o wiele istotniejszych, których śmierć takich emocji nie wywołała. Może więc powodów trzeba szukać zupełnie gdzie indziej? Może to wcale nie ona, ale rytuał związany z jej śmiercią, a potem pożegnaniem wywołał takie, a nie inne emocje? Może tęsknimy za obrazami, które uświadamiają nam kulturową i społeczną ciągłość, które pokazują, że naród, społeczeństwo i państwo wcale nie sprowadzają się tylko do tych, którzy żyją obecnie, ale obejmują też przeszłe i przyszłe pokolenia? Może to właśnie ta konserwatywna zasada, a nie sam monarchiczny ustrój jest tym, co nas pociągało w tych uroczystościach?