Bogusław Chrabota: Nie zapominajmy o Białorusi

Okrutna wojna odwróciła oczy świata od Białorusi, a Łukaszenko stracił rolę pierwszego czarnego charakteru Europy na rzecz Putina. Niemniej my tu w Polsce nie możemy zapomnieć o bratnim narodzie białoruskim.

Publikacja: 05.08.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Nie zapominajmy o Białorusi

Foto: president.gov.by

Jedna twarz to oblicze Łukaszenki. Właśnie mijają dwa lata od sfałszowanych wyborów, po których w proteście przeciw jego dyktaturze na białoruskie ulice wyszły miliony obywateli. Obserwowaliśmy to na ekranach telewizyjnych z wypiekami na twarzy, licząc, że tym razem reżim upadnie, a obudzi się demokracja. Nic z tego nie wyszło.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Groza wojny nie mieści się w metaforze

Liderzy tamtych protestów, ze Swiatłaną Cichanouską na czele, są dziś na emigracji lub siedzą w więzieniach. Dyktator z kałasznikowem w ręku pokazał swoją bezwzględność. Zapełniły się więzienia. Dochodziło do morderstw i gwałtów. Obrońcy praw człowieka mówią o przynajmniej dziesięciu przypadkach zabójstw i zaginięć. To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej. Aresztowano tysiące ludzi. Do dziś łagry opuściło tylko 420 osób, w większości po odbyciu całego wyroku. Ponad 1250 osób wciąż jest więzionych, niekiedy w warunkach urągających wszelkim standardom. To przypadek Andrzeja Poczobuta czy dziennikarki Telewizji Biełsat Kaciaryny Andrejewej, którą w lipcu 2022 r., po dwóch latach pobytu w kolonii karnej, skazano na kolejnych osiem lat więzienia. To tylko dwa nazwiska spośród więzionych przez reżim 30 ludzi wolnych mediów. Warto dodać, że polscy liderzy Andrzej Poczobut i Andżelika Borys nadal czekają na rozprawy sądowe. To dodatkowa, nieludzka tortura, bo pozostawia niepewnym co do przyszłości.

Kiedy się myśli o łukaszenkowskim obliczu Białorusi, to nie można pominąć wojny. Łukaszenko to najbliższy druh Putina. Wierny partner jego zbrodniczych działań. Już w lutym otwarł granice państwa na rosyjskie kolumny pancerne, które uderzyły na Kijów właśnie z terytorium Białorusi. Z Białorusi prowadzono ostrzał rakietowy, a rosyjskie siły lotnicze korzystały z lokalnych lotnisk. Mimo że Łukaszenko wije się jak piskorz, by nie wysyłać na wojnę regularnych oddziałów, też odpowiada za zbrodnie na narodzie ukraińskim i zostanie kiedyś za to osądzony. Jeśli nie przez niezawisłych sędziów, to przez historię. Choć nie można wykluczyć, że skończy jak jego idol i protoplasta Muammar Kaddafi.

To jedna, ta gorsza z perspektywy demokratycznego świata, twarz Białorusi. Ale jest i druga, lepsza, godna i szlachetna. Jej symbolem jest dla mnie postać Iwana „Bresta” Marczuka, dowódcy batalionu Wołat, z ochotniczego, walczącego z Rosjanami białoruskiego pułku im. Kastusia Kalinouskiego. Śledzę ich obecność na ukraińskiej wojnie od samego początku. Ślubowali wierność wolności swojej ojczyzny i wolnej Ukrainie w ojczystym języku. W działania zbrojne włączyli się bardzo wcześnie. Część z nich służyła w białoruskiej armii. Inni, jak „Brest”, doświadczenie bojowe zdobywali we francuskiej Legii Cudzoziemskiej.

Kiedy się myśli o łukaszenkowskim obliczu Białorusi, to nie można pominąć wojny. Łukaszenko to najbliższy druh Putina. Wierny partner jego zbrodniczych działań. Już w lutym otwarł granice państwa na rosyjskie kolumny pancerne, które uderzyły na Kijów właśnie z terytorium Białorusi. 

Iwan Marczuk zginął podczas walki z grupą rosyjskich czołgów. Ponoć przed śmiercią zdążył zniszczyć jeden z nich. W tej samej bitwie przepadło pięciu innych żołnierzy. Można się tylko domyślać, jak straszny czeka ich los, jeśli trafili do niewoli. Będą traktowani jako podwójni zdrajcy – przez Rosjan i własny reżim. Przejdą przez koszmar tortur i przesłuchań, zanim zostaną pochowani w nieoznaczonych grobach. Dlatego trzeba pochylić czoło przed ich wyjątkowym bohaterstwem, bo właśnie tym jest udział Białorusinów w wojnie po ukraińskiej stronie.

Ale nie tylko oni są bohaterami swojej ojczyzny i tej wojny. Są nimi również sabotażyści działający przeciw rosyjskim wojskowym. Partyzanci rozmontowujący szyny kolejowe, by uniemożliwić transporty z zaopatrzeniem dla armii. Na koniec zwykli ludzie, którzy mają odwagę protestować przeciw polityce Łukaszenki i udziałowi Białorusinów w tej brudnej wojnie. Należą do nich nie tylko emigracyjni politycy. Także biznesmeni, jak Wadim Prokopiew, który apeluje do białoruskich żołnierzy, by odmawiali udziału w wojnie. „Dla Ukraińców to wielka ojczyźniana wojna. Udział w niej przeciw Ukrainie to dla was śmierć” – mówi w przesłaniu opublikowanym w internecie.

Czy takie apele mają sens? Losów tej wojny pewnie nie zmienią. Niemniej trudno sobie wyobrazić, by nie były na Białorusi słuchane. Jeśli nie powstrzymają Łukaszenki, to przynajmniej wpłyną na morale jego żołnierzy. Nie będzie to dobra armia. Nie będzie chciała pełnić roli mięsa armatniego. A może nawet kiedyś obróci się przeciw reżimowi w Mińsku. Czy Łukaszenko zdaje sobie z tego sprawę? Przyglądając się ostatnim chwilom Kaddafiego, musi mieć takie refleksje.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: To nie będą fajne wakacje

Mam świadomość, że okrutna wojna odwróciła oczy świata od Białorusi. Łukaszenko stracił rolę pierwszego czarnego charakteru Europy na rzecz Putina. Niemniej my tu w Polsce nie możemy zapomnieć o bratnim narodzie białoruskim. Tam nad Berezyną są korzenie wielu z nas, także moje. To prawie druga ojczyzna. Nie zapomnijmy o brutalnym reżimie Łukaszenki i pamiętajmy o jego ofiarach. W dwa lata po oszustwie wyborczym i pacyfikacji wolnościowego buntu – to nasz moralny obowiązek.

Jedna twarz to oblicze Łukaszenki. Właśnie mijają dwa lata od sfałszowanych wyborów, po których w proteście przeciw jego dyktaturze na białoruskie ulice wyszły miliony obywateli. Obserwowaliśmy to na ekranach telewizyjnych z wypiekami na twarzy, licząc, że tym razem reżim upadnie, a obudzi się demokracja. Nic z tego nie wyszło.

Liderzy tamtych protestów, ze Swiatłaną Cichanouską na czele, są dziś na emigracji lub siedzą w więzieniach. Dyktator z kałasznikowem w ręku pokazał swoją bezwzględność. Zapełniły się więzienia. Dochodziło do morderstw i gwałtów. Obrońcy praw człowieka mówią o przynajmniej dziesięciu przypadkach zabójstw i zaginięć. To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej. Aresztowano tysiące ludzi. Do dziś łagry opuściło tylko 420 osób, w większości po odbyciu całego wyroku. Ponad 1250 osób wciąż jest więzionych, niekiedy w warunkach urągających wszelkim standardom. To przypadek Andrzeja Poczobuta czy dziennikarki Telewizji Biełsat Kaciaryny Andrejewej, którą w lipcu 2022 r., po dwóch latach pobytu w kolonii karnej, skazano na kolejnych osiem lat więzienia. To tylko dwa nazwiska spośród więzionych przez reżim 30 ludzi wolnych mediów. Warto dodać, że polscy liderzy Andrzej Poczobut i Andżelika Borys nadal czekają na rozprawy sądowe. To dodatkowa, nieludzka tortura, bo pozostawia niepewnym co do przyszłości.

Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi