Bogusław Chrabota: Multietniczna Warszawa, całkiem nowa Polska

W dzisiejszej stolicy dawne etosy i toposy powoli przestają się liczyć. Podobnie jak tradycja, wiara przodków i kwestia narodowości.

Publikacja: 15.07.2022 17:00

Bogusław Chrabota: Multietniczna Warszawa, całkiem nowa Polska

Foto: Pixabay

Przemiany w wielkich miastach wyprzedzają analogiczne procesy poza ich granicami. Postęp społeczeństw, całych cywilizacji wychodzi z wielkich miast. Podobnie zresztą jak ich upadek. Mamy na to w historii liczne dowody. Spalenie wielkich miast środkowej Azji, jak baktryjski Balch przez hordy Czyngis-chana, powodowało, że całe krainy obracały się w pustynie. Gospodarczy upadek przeludnionego Angkoru zakończył chwałę cywilizacji khmerskiej. Podobnie było u Majów; upadające miasta spowodowały migrację narodu wielkich budowniczych piramid do dżungli i powrót do życia w stanie niemal pierwotnym.

Także i nasza cywilizacja rozwija się wokół i poprzez wielkie miasta. To one są nośnikiem przyszłości; uważna obserwacja procesów, które w nich zachodzą, daje wiedzę o tym, co nas czeka już za chwilę w szerszej skali w sferze obyczajowej, technicznej czy etnicznej.

Czy wszyscy to rozumiemy? Pewnie nie i dlatego wielu polityków obraża się na wielkie miasta, uznaje je za forpocztę złych obyczajów, zamiast przyjąć, że ich inność to po prostu laboratorium przyszłości. Czy wychwytujemy zmiany, jakie dokonują się w polskich miastach? Nauka próbuje sobie z tym radzić, ale bardziej skuteczni są pisarze i dziennikarze, a jeszcze bardziej ludzie internetu – im łatwiej udaje się chwycić momentum, odzwierciedlić fotografię zmiany w tekstach i obrazkach, nawet tak ulotnych jak w Instagramie.

Co wiemy o miastach takich jak Kraków czy Warszawa? Już na pierwszy rzut oka widać, że prawdziwe życie przeniosło się z dusznych biur do sfery publicznej. W lecie to pełne młodych ludzi ulice, parki i nabrzeża rzek, kluby i kawiarnie. Nawet przestrzeń uniwersyteckiej biblioteki musi mieć, jak BUW, charakter otwarty. Musi być wielofunkcyjna, oferować miejsca na odpoczynek i posiłek, gorącą kawę i smaczne przekąski. Zatłoczone centra miasta muszą też oferować uproszczoną wersję mobilności. Tramwaje, metro, ścieżki rowerowe, elektryczne hulajnogi – wszystko to wypiera motoryzację na dalszy krąg. W centrum miast samochody stają się wyłącznie utrudnieniem i przeszkodą. Coś, od czego nie można już uciec, to powszechny dostęp do internetu, a paradoksem jest, że sieć dla dzisiejszych populacji jest ważniejsza nawet od czystego powietrza. Choć o to ostatnie, wskutek odciążenia centrów miast od komunikacji i stopniowego wyludniania na rzecz ekspansji nowoczesnej infrastruktury biurowej, też jest jakoś łatwiej. Zamiast więc starych kamienic – nowoczesne biurowce, muzea, bary i restauracje, sklepy z towarem z wyższej półki i apartamentowce dla najzamożniejszych. To właśnie kierunek, w którym podąża większość centrów wielkich europejskich miast, także Warszawa.

W centrum miast samochody stają się wyłącznie utrudnieniem i przeszkodą. Coś, od czego nie można już uciec, to powszechny dostęp do internetu, a paradoksem jest, że sieć dla dzisiejszych populacji jest ważniejsza nawet od czystego powietrza.

Największa jednak zmiana wydarza się w sferze etnicznej. Przyzwyczailiśmy się już do tego, więc dynamika tego zjawiska umyka naszej percepcji, jednak wskutek permanentnej i największej od stuleci fali migracji nasze miasta tracą na zawsze jednoznaczność etniczną. Już nie tylko Paryż, Berlin czy Amsterdam są współczesnymi wieżami Babel. Dokładnie to samo dzieje się w Krakowie, Gdańsku czy Warszawie. Kierowcami Ubera są tysiące Gruzinów, Azerów, Uzbeków i Pakistańczyków. Hindusi i Nepalczycy rozwożą w kolorowych torbach catering i zakładają restauracje. Azjaci z Chin czy Wietnamu tworzą hurtownie i sieci sklepów. A wojna w Ukrainie postawiła kropkę nad i. Populacja migrantów znad Dniepru, z Rosji oraz Białorusi poszła w setki tysięcy. Co więcej, ten proces będzie się tylko nasilać. Naiwna wiara, że wrócą do siebie, właściwie już wygasła. Sami zresztą w poważnym procencie mówią, że chcą tu zostać, a ci, co czekają na koniec wojny, by znów znaleźć się w domu, będą tu wracać. Bo Polski, Zachodu zdążyli się nauczyć i nikt im już tego z głowy nie wybije.

Jaka jest więc dzisiejsza Warszawa? Komercyjna, kolorowa, internetowa, wielojęzyczna i wieloetniczna; rozkrzyczana, polifoniczna i głodna nowego. Coraz lepiej wyedukowana i coraz bardziej elastyczna zawodowo. Dawne etosy i toposy powoli przestają się liczyć. Podobnie jak tradycja, wiara przodków i kwestia narodowości. Kilka dni temu jechałem prowadzonym przez Pakistankę Uberem do meksykańskiej knajpy w centrum Warszawy, by zjeść kolację z trzema młodymi dziewczynami: Rosjanką, półkrwi Kenijką i Polką wyedukowaną w języku mandaryńskim, prywatnie moją córką. Zawrót głowy? Nieprawdaż?

A teraz polityka. Cóż ma do zaoferowania tej polifonicznej nowej Polsce? Tradycyjny katolicyzm z Janem Pawłem II na czele? Anachroniczne rozumienie patriotyzmu? Model edukacji pana Czarnka? Podręczniki pana Roszkowskiego? Żołnierzy wyklętych? Antyniemiecki resentyment? To kod, który w tym świecie się nie sprawdzi. Nie ulepi się z niego uniwersalnego przesłania nowoczesnej, europejskiej polskości. Trzeba szukać innego języka, innych punktów odniesień, pokazać, że ich przyszła Polska może być atrakcyjna. Realizować ich potrzeby i marzenia, że może być ich dumą, nie obciachem. Jak to zrobić? Strasznie trudne pytanie. Jednak ci politycy przyszłości, którzy znajdą na nie odpowiedź, wygrają. A jeśli się ich nie doczekamy, wrócimy jak Majowie do lasu.

Przemiany w wielkich miastach wyprzedzają analogiczne procesy poza ich granicami. Postęp społeczeństw, całych cywilizacji wychodzi z wielkich miast. Podobnie zresztą jak ich upadek. Mamy na to w historii liczne dowody. Spalenie wielkich miast środkowej Azji, jak baktryjski Balch przez hordy Czyngis-chana, powodowało, że całe krainy obracały się w pustynie. Gospodarczy upadek przeludnionego Angkoru zakończył chwałę cywilizacji khmerskiej. Podobnie było u Majów; upadające miasta spowodowały migrację narodu wielkich budowniczych piramid do dżungli i powrót do życia w stanie niemal pierwotnym.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS