Wyszyński kontra Watykan. Spór o Ostpolitik

„Dyplomacja nie uratuje Kościoła, tylko wyznawanie Ewangelii i modlitwa" – napisał prymas Stefan Wyszyński rozczarowany rozmową w Stolicy Apostolskiej w październiku 1975 r.

Publikacja: 29.04.2022 10:00

Paweł VI i kard. Stefan Wyszyński podczas mszy w Watykanie w 1965 r. Prymas Polski krytykował polity

Paweł VI i kard. Stefan Wyszyński podczas mszy w Watykanie w 1965 r. Prymas Polski krytykował politykę wschodnią papieża. – W Rzymie zbytnio się ufa, iż poprawią się stosunki kościelne z Rosją – mówił w 1971 r.

Foto: ap photo/east news, Mario Torrisi

Sabość Watykanu wobec Moskwy czy Cerkwi Moskiewskiej nie jest niczym nowym. Wystarczy sięgnąć do historii polityki wschodniej Stolicy Apostolskiej za dwóch pontyfikatów – Jana XXIII i Pawła VI, by zobaczyć pewne analogie. Wprawdzie ówczesna Ostpolitik dotyczyła Rosji sowieckiej, zbudowanej na ateistycznym komunizmie, ale zmiana ideologii postsowieckiej Rosji w kierunku imperializmu nie spowodowała, jak widać, zdecydowanej korekty linii watykańskiej kurii. Przynajmniej w kwestii jednoznacznych ocen komunizmu czy imperializmu i jej skutków dla ludzkości. Dlatego krytyka watykańskiej polityki wschodniej też nie jest niczym nowym.

Czytaj więcej

Geopolityka po niemiecku

Jej wielkim krytykiem w latach 60. i 70. był kard. Stefan Wyszyński. Poza specjalistyczną literaturą rzadko się o tym wspomina, gdyż sam prymas nie mówił o tym publicznie. Ale, owszem, sporo pisał. Zarówno w swych dziennikach „Pro memoria", jak i w korespondencji słanej do kurii watykańskiej. I co ważne – proponował alternatywną wobec Ostpolitik politykę wschodnią. To nie mogło się, rzecz jasna, podobać watykańskim urzędnikom. Prymas zaś był nawet gotów ustąpić z funkcji, gdyby Stolica Apostolska chciała w Polsce przeforsować sposób układania się z rządami w innych krajach za żelazną kurtyną.

Od antykomunizmu do dialogu

Papież Pius XII, który był zdecydowanym antykomunistą, pod koniec swego pontyfikatu, zakończonego śmiercią w 1958 r., miał rozważać korektę polityki wobec państw komunistycznych w kierunku zbudowania jakiegoś modus vivendi, ale bez zmiany negatywnej oceny samego komunizmu. W kręgach watykańskich – co zbiegło się z polityczną odwilżą w krajach za żelazną kurtyną – popularna stawała się myśl, sformułowana później przez kard. Achilla Silvestriniego, że skoro komunizm stał się częścią politycznej rzeczywistości świata, to zamiast stawiać mu „bezwzględny" opór, powinno szukać się innych sposobów na pokonanie go. I ta opcja zwyciężyła za pontyfikatów Jana XXIII i Pawła VI, wychodząc daleko poza korektę dotychczasowej linii czy budowanie modus vivendi.

Watykan, mający w tej kwestii poparcie grona zachodnich hierarchów, postawił na dialog z ateistycznym komunizmem, płacąc za to wysoką cenę. Było nią zaniechanie oceny moralnej systemu, którego antyreligijne ostrze dotykało dziesiątków milionów katolików w krajach za żelazną kurtyną, szykanowanych i prześladowanych za wiarę. Nic o życiu i cierpieniu tzw. Kościoła milczenia nie powiedział Sobór Watykański II. Jan XXIII i kuria rzymska, zapraszając na sobór przedstawicieli patriarchatu moskiewskiego, zapewnili ich bowiem, że nie stanie się on antysowieckim forum i nie wspomni o komunizmie. I tak się stało.

Początkowo również prymas Wyszyński był przeciwny ogłaszaniu przez sobór dokumentu oceniającego komunizm z obawy, iż może to wzmóc prześladowania katolików w tych krajach, ale zmienił zdanie, podobnie jak wielu innych hierarchów, po tym, gdy w 1964 r. ukazała się encyklika „Ecclesiam suam". Paweł VI pisał w niej o konieczności nawiązania dialogu z ateistycznym komunizmem. W efekcie biskupi niemieccy zaproponowali, aby w dokumencie soboru o Kościele znalazł się rozdział o dialogu Kościoła z ateizmem. W tej sytuacji 450 uczestników soboru z 86 krajów świata postulowało, aby przedstawić także stanowisko Kościoła wobec ateistycznego komunizmu. Stosowną poprawkę do projektu konstytucji duszpasterskiej o Kościele zablokował, co wykazało późniejsze śledztwo, sekretarz komisji odpowiedzialnej za opracowanie dokumentu, Francuz o. Achille Glorieux. Ostatecznie, po interwencji Pawła VI, dokument uzupełniono o... przypis z krótką informacją o nauczaniu Kościoła wobec komunizmu, bardzo łagodną i niewiele mówiącą.

Nowa polityka miała stworzyć Kościołowi w krajach za żelazną kurtyną „przestrzeń do oddychania", a Watykanowi dać możliwość mianowania biskupów na wakujących stolicach biskupich

Nie jest tajemnicą, że pomysł, aby sobór ocenił ateistyczny komunizm, torpedowali liberalni hierarchowie z Europy Zachodniej – z Francji, Włoch, Niemiec. Jedni z uwagi na osobiste sympatie do socjalizmu czy nawet komunizmu, co nie było wówczas odosobnione w kręgach intelektualnych na Zachodzie. Inni, podobnie jak watykańska kuria, głównie z uwagi na otwarcie drogi na Wschód i rozpoczęcie dialogu z rządami krajów bloku wschodniego. Jego celem miało być podpisanie z rządami dwustronnych umów, które poprawiłyby sytuację tamtejszych katolików. Chodziło o umożliwienie im swobodnego udziału w życiu religijnym, a Kościołowi prowadzenie nauczania.

Jak mówił obrazowo główny architekt Ostpolitik, późniejszy kard. Agostino Casaroli, nowa polityka miała stworzyć Kościołowi w krajach za żelazną kurtyną „przestrzeń do oddychania", a Watykanowi dać możliwość mianowania biskupów na wakujących stolicach biskupich. W bardziej dalekosiężnej perspektywie architekci Ostpolitik liczyli nawet na ewangelizację Rosji. Myślał o tym także abp. Casaroli, co prymas Polski uważał za mrzonkę.

Do 1978 r., czyli rozpoczęcia pontyfikatu Jana Pawła II, który skorygował Ostpolitik, Stolicy Apostolskiej udało się podpisać dwustronne umowy z Węgrami w 1964 r., Jugosławią w 1966 r., porozumienie z Czechosłowacją w 1972 r. Mimo to sytuacja Kościoła w tychże krajach nie uległa widocznej poprawie, a nowo mianowani biskupi (byli powoływani w porozumieniu z władzami politycznymi tychże krajów) byli często współpracownikami tajnych służb. Na przykład na Węgrzech w 1987 r. na 13 członków tamtejszego episkopatu aż 10 było agentami.

„Podejmujemy próby poprawy sytuacji Kościoła w krajach satelickich. Zapewne, nie wszystko się udaje. Ale rozmawiać trzeba w nadziei, że coś się poprawi" – tak Paweł VI w maju 1974 r. tłumaczył strategię Watykanu prymasowi Polski, który ją konsekwentnie krytykował. „W Rzymie zbytnio się ufa, iż poprawią się stosunki kościelne z Rosją. Często dla tej perspektywy wydaje się, że gotowi są poświecić niejedną rzeczywistość" – tak na posiedzeniu Komisji Głównej Konferencji Episkopatu Polski w 1971 r. mówił kard. Wyszyński, który proponował alternatywną wobec Stolicy Apostolskiej politykę wschodnią.

Nie dla uporu starczego prymasa

Wyszyński, który w 1950 r. zdecydował o podpisaniu z rządem PRL porozumienia, czyli pewnego modus vivendi (za co był krytykowany w Watykanie), po zmianie polityki wschodniej Stolicy Apostolskiej był układom z komunistami przeciwny. Dlaczego? Prymas przekonał się, także osobiście w chwili aresztowania, że żadnych umów nie dotrzymują, że realizują tylko te zapisy, które są dla nich i ich celów korzystne.

Abp. Casarolemu ciągle się wydaje – pisał w „Pro memoria" – że „może rozmawiać z państwami komunistycznymi z pozycji porządku prawnego". Kurialistom watykańskim, ale też ojcom soborowym, w czasie czwartej sesji soborowej prymas Polski próbował tłumaczyć, że te same pojęcia jak prawo, państwo, wolność mają inne znaczenie w demokracjach zachodnich, których prawodawstwo oparte jest na prawie rzymskim, a zupełnie inne w tzw. demokracjach ludowych, czyli, jak mówił, realizujących ideę dialektycznego materializmu. „Powinniśmy mieć przed oczami, że znaczna część współczesnego świata podlega zasadom, za którymi stoi reżim wyznający pojęcia odnośnie prawa, państwa i wolności, różne od naszej tradycji". Kard. Wyszyński wiedział jednak, że w tej sprawie na soborze nie znalazł zrozumienia.

Czytaj więcej

Nowi polscy błogosławieni: kard. Stefan Wyszyński i matka Elżbieta Róża Czacka

Doświadczenie podpowiadało prymasowi, że komuniści, nawet gdy podpiszą jakiś układ, nie pozwolą, aby Kościół mógł swobodnie pracować, gdyż nie to jest celem państwa materialistyczno-ateistycznego. Dlatego uważał, że zanim zostaną podpisane jakiekolwiek umowy dwustronne między Stolicą Apostolską a rządem PRL, musi nastąpić uregulowanie sytuacji publiczno-prawnej Kościoła, wolność w pracy ewangelizacyjnej i zapewnienie katolikom pełni praw. W przeciwnym razie prawa katolików do swobodnego wyznawania wiary i uczestnictwa w życiu społecznym i publicznym będą nadał łamane. Jeśli więc rząd w Polsce zgodzi się na jakieś ustępstwo, to tylko takie, na jakie pozwoli Kreml, a i wtedy będzie musiał za nie zapłacić Kościół w Polsce. „A my nie chcemy płacić żadnymi wartościami Kościoła. (...) Episkopat Polski musi pamiętać, że on jest odpowiedzialny za Kościół w Polsce" i dlatego – pisał prymas w dzienniku w 1974 r. – „»linia« Episkopatu Polski nie może pokrywać się całkowicie ani z linią rządu PRL, ani – zgorszenie – z linią polityki wschodniej Stolicy Apostolskiej. I to »nie dla uporu starczego prymasa«, ale »skutek doświadczeń 30 lat w rozmowach z komunistami«".

To była smutna konstatacja prymasa Polski, którego krytycy posądzali, że sprzeciwiając się dwustronnej umowie bez warunków wstępnych, chce przede wszystkim utrzymać swoje wpływy i pozycję w Kościele w Polsce. Prymas, rzecz jasna, obawiał się rozmów i ustaleń poczynionych między Stolicą Apostolską i rządem za plecami episkopatu, jak działo się to w innych krajach za żelazną kurtyną. Ale dzięki jego sile i determinacji, ale także sile polskiego Kościoła, Watykan zgodził się, aby rozmowy toczyły się w trójkącie: Watykan–Episkopat–rząd PRL. O rozmowach w powołanych w lipcu 1974 r. dwóch Zespołach ds. Kontaktów Roboczych między Stolicą Apostolską a Polską Ludową, które miały wypracować warunki umowy, na bieżąco informowany był Episkopat Polski.

Milczą o zbrodniach ateizacji

W ocenie kard. Wyszyńskiego w polityce wschodniej Watykanu za dużo było ustępstw wobec państw bloku wschodniego, a za mało stanowczej obrony katolików w tych krajach.

Prymas krytykował fakt, iż Stolica Apostolska nie upomina się głośno o katolików cierpiących w krajach za żelazną kurtyną. W rozmowie z Pawłem VI w 1974 r. podkreślał, że w Watykanie są przyjmowani „dygnitarze państwowi z ZSRS", że do ZSRS jeździł kard. Johannes Willebrands, przewodniczący Sekretariatu ds. jedności Chrześcijan, ale – dopytywał – „czy była mowa o Kościele w ZSRS? Dlaczego prasa watykańska – »L' Osservatore Romano« milczy o sytuacji Kościoła w ZSRS?".

Kilka miesięcy później, w październiku 1974 r., w czasie rozmowy z abp. Agostino Casarolim, prymas zauważył, że milczenie Stolicy Apostolskiej w sprawie prześladowania kapłanów na Wschodzie jest cichą zachętą do dalszych zbrodni na „Mistycznym Ciele Chrystusa". Mówił: „Opinia publiczna wie, że Ojciec Święty przyjmie p. Gromyko (wieloletni szef dyplomacji ZSRS – red.) i abp. Nikodema (w tym czasie metropolita leningradzki i nowogrodzki – red.). Ale opinia publiczna chce wiedzieć, czy Stolica Apostolska upomina się o prześladowanych w ZSRS i w krajach bloku".

Prymas Polski zarzucał Watykanowi, że upomina się o ofiary rządów gen. Franco w Hiszpanii, ale milczy na forum Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie na temat zbrodni ateizacji w ZSRS i krajach bloku wschodniego. Komuniści – uważał – są przez Watykan uprzywilejowani, „wobec czego podnoszą głowę w całym świecie i podpalają jeden kraj za drugim". Abp. Casarolemu mówił, że brak wypowiedzi Stolicy Apostolskiej na temat tego, co czynią ateiści, „jest zastanawiający".

Czytaj więcej

Jan Paweł II. Jadowity antykomunista

Żalił się też, że Sekretariat Stanu nie bierze pod uwagę doświadczeń Kościoła w Polsce, a nawet je deprecjonuje. Zabrania biskupom używać słów krytycznych wobec postępowania komunistów, a łatwo przyjmuje oskarżenia, jakie rzucają na nich przedstawiciele polskich władz. „Utwierdzam się w przekonaniu, że »dyplomacja« nie uratuje Kościoła, tylko wyznawanie Ewangelii i modlitwa" – zapisał w „Pro memoria" 19 października 1975 r.

Uważał, że do dyplomacji Watykanu należy „wprowadzić odważnie i jednoznacznie elementy wyznania chrześcijańskiego". Sekretarza stanu kard. Jeana-Marie Villota w maju 1975 r. prymas Polski instruował: „Dyplomaci watykańscy muszą być wyznawcami Chrystusa, muszą mówić mężnie, nie ustępować łatwo, wiedzieć, że mają za sobą biskupów, społeczeństwo wierzące, a często »katakumby chrześcijaństwa«".

Wyszyński krytykował też podpisanie przez Stolicę Apostolską w 1975 r. w Helsinkach Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Dla Stolicy Apostolskiej ważne było to, iż 35 sygnatariuszy, a przede wszystkim ZSRS, zgodziło się szanować prawa człowieka, w tym swobodę wyznawania wiary. Prymas Polski oceniał natomiast dokument przez pryzmat utrwalenia pojałtańskiego podziału Europy. Uznanie nienaruszalności granic oznaczało m.in. uznanie zajęcia przez Rosję państw bałtyckich, Ukrainy Zakarpackiej, Besarabii czy południowej Karelii. W rozmowach z watykańskimi urzędnikami Wyszyński wracał do tej kwestii wielokrotnie. Kard. Johannesowi Willebrandsowi, przewodniczącemu Sekretariatu ds. Popierania Jedności Chrześcijan, mówił, że Stolica Apostolska nie powinna podpisywać dokumentu z Helsinek, gdyż w ten sposób poderwano nadzieje narodów państw wcielonych do ZSRS na odzyskanie niezależności. Uważał, że należy wykonać jakieś gesty wobec katolików na Litwie, Łotwie, Białorusi, w Ukrainie czy Estonii, którzy mówią: „Watykan nas opuścił".

Prymas krytykował mocno obecność abp. Casarolego w 1973 i 1975 r. na helsińskich szczytach Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. W „Pro memoria" w 1975 r. pisał, że w wystąpieniu abp. Casarolego w Helsinkach było „zbyt wiele dyplomaty", a za mało wyznawcy Chrystusa. „Taką mowę mógł może powiedzieć Turek, Arab – a może lepszą – nie potrzeba wysłannika Stolicy Apostolskiej. Czy to małoduszność, czy dyplomacja? (...) W imię kogo walczymy o pokój?".

Pomoc Kościołowi

Warto wspomnieć, że w sytuacji, gdy dyplomaci watykańscy prowadzili rozmowy z kolejnymi przedstawicielami następnych rządów bloku wschodniego i przyjmowali w Watykanie wysłanników Cerkwi moskiewskiej, prymas Polski realnie i potajemnie pomagał katolikom na Wschodzie. Ta pomoc miała różnorodny charakter. Obejmowała tajne święcenia kapłańskie i biskupie, zbieranie informacji o sytuacji tamtejszych katolików i przekazywanie ich do Stolicy Apostolskiej, wspieranie polskich duchownych udających się z tajną pomocą duszpasterską na Wschód oraz zabieganie u kolejnych papieży o to, aby Watykan w swej polityce wschodniej miał na względzie przede wszystkim cierpiących tam wyznawców Chrystusa.

Osobiste zaangażowanie prymasa w pomoc Kościołowi na Wschodzie wzmacniały specjalne pełnomocnictwa (facultates specialissimae) Stolicy Apostolskiej do jej reprezentowania wobec katolików na Wschodzie, których zakres i zasięg terytorialny nie jest w pełni rozpoznany, gdyż niekiedy, z uwagi na materię, której pełnomocnictwa dotyczyły, papieże udzielali ich prymasowi Polski ustnie. Kard. Wyszyński udzielał święceń kapłańskich nie tylko osobom z terenu ZSRS, ale także z innych krajów bloku wschodniego, np. Czechosłowacji, gdzie „legalne" święcenia mogły się odbyć tylko za zgodą tamtejszych władz politycznych. Prymas święcił, oczywiście, z pominięciem tej zgody, a wyświęceni kapłani, niepodlegający wpływom politycznym, działali w ukryciu.

***

Nawiązanie pełnych stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską nastąpiło już w nowej sytuacji politycznej i w czasie nowego pontyfikatu, w lipcu 1989 r. Doszło do tego po przyjęciu w maju 1989 r. ustawy o stosunku państwa do Kościoła w PRL – tak jak postulował zmarły w 1981 r. kard. Stefan Wyszyński.

O autorce:
Dr Ewa K. Czaczkowska

Publicystka, pisarka, wykładowczyni akademicka, autorka m.in. „Kardynał Wyszyński. Biografia", „Prymas Wyszyński. Wiara-nadzieja-miłość"


Sabość Watykanu wobec Moskwy czy Cerkwi Moskiewskiej nie jest niczym nowym. Wystarczy sięgnąć do historii polityki wschodniej Stolicy Apostolskiej za dwóch pontyfikatów – Jana XXIII i Pawła VI, by zobaczyć pewne analogie. Wprawdzie ówczesna Ostpolitik dotyczyła Rosji sowieckiej, zbudowanej na ateistycznym komunizmie, ale zmiana ideologii postsowieckiej Rosji w kierunku imperializmu nie spowodowała, jak widać, zdecydowanej korekty linii watykańskiej kurii. Przynajmniej w kwestii jednoznacznych ocen komunizmu czy imperializmu i jej skutków dla ludzkości. Dlatego krytyka watykańskiej polityki wschodniej też nie jest niczym nowym.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi