1. Krótki dialog z książki: Jojo Moyes „Zanim się pojawiłeś" (Świat Książki): „– Nie możesz płakać nad sobą. Musisz iść naprzód. Wszyscy najlepsi biznesmeni zaczynali od zera. Jeffrey Archer, Richard Branson (...). – Wątpię, czy Archera kiedykolwiek zwalniano z pracy przy tosterze". Dla pełnej jasności: zwolniona z pracy bohaterka powieści zatrudniona była w kawiarni. [Patrz również poz. 2]
2. Już początek historii opowiedzianej przez Jojo Moyes w „Kiedy odszedłeś" (Między Słowami) wbija w ścianę: „Docieram do domu kwadrans po pierwszej i otwieram drzwi do mieszkania, w którym panuje cisza. Przebieram się w spodnie od piżamy i bluzę z kapturem, a potem otwieram lodówkę, wyciągam z niej butelkę i nalewam sobie kieliszek białego wina. Jest okropnie kwaśne. Przyglądam się etykiecie i zdaję sobie sprawę, że musiałam je otworzyć poprzedniego wieczoru i zapomnieć je zakorkować, a później stwierdzam, że zbyt długie zastanawianie się nad takimi rzeczami nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Osuwam się na krzesło z kieliszkiem w dłoni.
Na kominku stoją dwie kartki. Jedna od rodziców z życzeniami urodzinowymi. »Wszystkiego najlepszego« mojej mamy przeszywa mnie jak sztylet. Druga jest od siostry, która proponuje, że wpadną do mnie z Thomem na weekend. Kartka stoi tu od pół roku. Na sekretarce mam nagrane dwie wiadomości, jedną od dentysty. A jedną nie.
„– Cześć, Louisa. Z tej strony Jared. Poznaliśmy się w Dirty Duck, pamiętasz? W każdym razie wyszliśmy stamtąd razem. – Stłumiony śmiech pełen zakłopotania. – No więc... wiesz... było fajnie. I pomyślałem, że może byśmy to powtórzyli? Masz moje namiary...". Nic dziwnego, że adresatka tego wyszukanego zaproszenia po chwili decyduje się na postawienie decydującego – bo ostatniego – kroku w swoim życiu. [Patrz także poz. 1]
3. „Mockiem" (Znak) rozpoczyna Marek Krajewski kolejną serię kryminałów, w których swojego bohatera, przede wszystkim, zdecydowanie odmłodził. O ile wszystkie poprzednie książki z Eberhardem Mockiem w roli głównej działy się w latach międzywojennych, zahaczając o okres powojenny, o tyle fabułę najnowszej powieści umieścił pisarz w roku 1913. Mock ma dopiero 30 lat, jest wachmistrzem kryminalnym i dopiero rozpoczyna swoją dochodzeniową karierę. I od razu przychodzi mu się zmierzyć z nie lada wyzwaniem. Oto w przygotowywanej do uroczystego otwarcia Hali Stulecia dokonano makabrycznego odkrycia czterech nagich ciał gimnazjalistów, nad którymi unosił się piąty trup – mężczyzny ze skrzydłami, niczym Ikar, u ramion. Policja zostaje postawiona na baczność, zwłaszcza że na inaugurację działalności Hali, na którą przewidziano premierę nowej sztuki noblisty Gerharda Hauptmanna „Festiwal niemieckich rymów", przybyć ma sam cesarz Wilhelm. Niezadowolony z tego, co dzieje się w Breslau – a stugębna plotka o zbrodnię obwiniała a to masonów, to znów Żydów, a i rosnący w siłę Związek Wszechniemiecki – może jednak przysłać następcę tronu, co dolnośląscy notable potraktowaliby jako despekt. Tak się zresztą stało, tyle że powody nieobecności cesarskiej były zgoła inne, ale autor kryminałów nie musi trzymać się realiów historycznych od A do Z. Krajewski i tak, w porównaniu z konkurencją, historię traktuje bardzo poważnie.