Redaktor „Plusa Minusa" zadał mi następujące pytanie: „Czy w 2018 roku jest szansa na dogadanie się walczących stron w Polsce, czy jest możliwe jakieś porozumienie elit, czy po reformie sądów, po zmianie w Trybunale, Sądzie Najwyższym itp. można jakoś na zasadzie konsensusu obecny kryzys polityczny rozwiązać?". Kiedy tylko przeczytałem to pytanie, przyszły mi na myśl dwa drobne i całkiem niepolityczne fakty, z jakimi zetknąłem się w ostatnich dniach.
Pierwszy pochodzi z domeny publicznej, a konkretnie z radiowej Dwójki, której z nawyku słucham od parudziesięciu lat. Jest nim ciekawa dyskusja-recenzja po głośnej teatralnej premierze „Procesu" Krystiana Lupy. Rzecz dzieje się w audycji Jacka Wakara, jednego z najinteligentniejszych recenzentów teatralnych, z udziałem dwóch dalszych znawców teatru, ludzi mądrych, ciekawych, z szerokimi horyzontami. Rozmowa schodzi na ciężką, duszną, przytłaczającą atmosferę spektaklu, biorącą się z tego, iż jakaś złowroga władza odebrała człowiekowi już wszystko, łącznie z wolnością i prawem do życia. Recenzenci nie mają wątpliwości: jest to artystyczna opowieść Lupy o dzisiejszej Polsce. Z wyczuwalnym bólem w głosie mówią, iż szkoda tylko, że Lupa nie wprowadził wprost do spektaklu według Franza Kafki... postaci samobójcy, który samospala się przed Pałacem jako żywa pochodnia wolności. Z dyskusji wynika, że wtedy dopiero byłby to w pełni prawdziwy spektakl o Polsce.
Ów drugi fakt ma wymiar najzupełniej prywatny, bo dotyczy tegorocznych życzeń świątecznych. Mój serdeczny przyjaciel z ławy szkolnej jest dyplomatą; teraz żyje w jednej z europejskich stolic. Wobec przyjaciół nie jest się co prawda bezstronnym, ale tu przemawia przeze mnie także doświadczenie polityka. Jestem więc pewien, że ów przyjaciel to nie tylko człowiek umiarkowany i życiowo roztropny, ale także dyplomata wybitny, a przy tym w tradycyjny sposób kochający Polskę. Dostałem właśnie odeń życzenia na Boże Narodzenie, które w połowie są wzruszającym świadectwem przyjaźni i łączącej nas wiary w cud betlejemski, w połowie zaś zupełnie niespodziewanym, ale płynącym zapewne z potrzeby serca... bluzgiem na pisowską władzę, złożonym ze słów: „uzurpacja, pycha, perfidia, zawładnięcie i zohydzenie".
Od strachu do pastiszu
Przez Polskę przepływa obecnie silny prąd, który wielkim rzeszom ludzi nim ogarniętych każe widzieć zwyczajną w sumie polską rzeczywistość polityczną w kategoriach na poły infernalnych. Co prawda obraz polityki z samej istoty zawsze jest tendencyjny, gdyż zależy zarówno od naszych poglądów i wartości, jak i (zazwyczaj najsilniej) od naszych przesądów oraz niechęci. Ale obecna sytuacja nie jest pod tym względem zwyczajna. Cała rzesza Polaków, w których życiu nic istotnego naprawdę się nie zmieniło odkąd Polską rządzi Jarosław Kaczyński, ma szczere poczucie, iż nastał w kraju mroczny czas zniewolenia, opresji, dyktatury. Że w gruncie rzeczy nie ma różnicy pomiędzy ponurymi latami dyktatury Jaruzelskiego, naznaczonymi cenzurą, przemocą, policyjnymi skrytobójstwami i sowieckim szantażem, a erą Kaczyńskiego, która (jak zapewniają choćby wybitni profesorowie Jadwiga Staniszkis czy Andrzej Zoll) jest przecież „czasem totalitaryzmu". Stąd tak silna potrzeba emocjonalnych i symbolicznych nawiązań do podziemnej Solidarności z lat 80. oraz naśladownictwa ówczesnych form społecznego oporu wobec władzy, nierzadko przeradzających się w niezamierzony pastisz. W końcu wszystko to jest w jakiś sposób zrozumiałe i uzasadnione, skoro: „Polska – państwo dotychczas demokratyczne przeistacza się w państwo policyjne, w którym jak w »Procesie« Kafki każdy może być inwigilowany, osądzony i skazany, nie wiedząc za co" (jak głosi jeden z licznych wstępniaków w głównej opozycyjnej gazecie).
Rzecz w tym, że tego typu opisowo brzmiące tezy są sprzeczne z rzeczywistością tylko dla zdeklarowanych zwolenników obecnej władzy (co oczywiste) oraz dla coraz mniej licznej grupy obywateli starających się zachować zdolność formułowania zdroworozsądkowych sądów, na przekór wszechpanującemu podnieceniu. Dlatego z absolutną powagą traktowałbym takie fakty, jak na przykład ten szczegół, iż przed tegorocznymi świętami „zniewolona" poczuła się... Danuta Wałęsowa, która postanowiła o tym swoim nowym stanie ducha zawiadomić rozgłośnię Deutsche Welle.