Z jednej strony tragedia, ofiary i ich rodziny. Z drugiej konieczność rozwiązania zagadki, przy której często bledną scenariusze filmów kryminalnych. Badanie przyczyn wypadków lotniczych to zajęcie dla osób wyjątkowych.
Największe wrażenie robi zawsze zapis ostatnich rozmów z załogą. „Dobranoc”. „Do widzenia”. „Cześć, giniemy!”. A dalej krzyk. Tak żegnali się piloci samolotu pasażerskiego Ił-62 „Tadeusz Kościuszko”, który w 1987 r. spadł w Lesie Kabackim. Załoga samolotu CASA – w ubiegłym roku rozbił się pod Mirosławcem – do końca nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. „Na kilka sekund przed uderzeniem w ziemię dostali nawet uspokajający komunikat od kontrolera” – opowiadał brat jednego z pilotów, któremu wojsko pozwoliło przesłuchać taśmę.
Najnowsza katastrofa airbusa, która rozegrała się 1 czerwca nad Atlantykiem, pozostawiła po sobie świadomość, że w dobie coraz większej technicyzacji i komputeryzacji człowiek może nigdy nie dociec przyczyn awarii. Edmund Klich, były pilot wojskowych odrzutowców, dziś szef cywilnej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, wrócił właśnie z międzynarodowej konferencji w Chorwacji. Na jego biurku leżą niezrozumiałe dla niewtajemniczonych wydruki komputerowe z feralnego lotu airbusa. Największa zagadka ostatnich czasów ma szansę, jak „Titanic”, obrosnąć legendą. O jej przyczynach nikt z poważnych ekspertów od katastrof lotniczych spekulować nie chce. – To byłoby całkowicie niepoważne – mówi Klich. A cisza uruchamia wyobraźnię.
Przedstawiciele radzieccy i ginące dowody
W historii lotnictwa było wiele spektakularnych katastrof, jednak na szczęście jest ich coraz mniej, bo możliwości techniki są coraz większe – tłumaczy Tomasz Hypki, specjalista z dziedziny lotnictwa. W Polsce badaniem przyczyn katastrof lotniczych zajmuje się zawodowo kilkadziesiąt osób. Działają dwie komisje: wojskowa, która podlega szefowi Sztabu Generalnego, a także cywilna, której członków powołuje minister transportu, ale bez możliwości odwołania, co ma zapewnić zespołowi niezależność. Oprócz tego wypadki na bieżąco śledzą naukowcy i hobbyści.
Profesor Jerzy Maryniak pracuje na Politechnice Warszawskiej od 1956 r. Oprócz tego w Szkole Orląt w Dęblinie ma wykłady na temat badania wypadków lotniczych. Dochodzenie przyczyn katastrof to jego pasja. W domu trzyma fragmenty silników i dźwigni sterowania, zdjęcia wraków. Wszystko, co może być pomocne w wyjaśnieniu kolejnej zagadki.