Współczesna wojna: żołnierze-maszyny, genetyka i sztuczna inteligencja

Oto żołnierz, który będzie częściowo maszyną za sprawą wszczepionych w ciało implantów lub protez zwiększających siłę i sprawność. Żołnierz przenoszący, dzięki egzoszkieletom, ciężkie przedmioty, któremu towarzyszą roboty transportowe. Żołnierz, który być może będzie walczyć nawet po śmierci.

Publikacja: 26.11.2021 16:00

Ten mechaniczny żołnierz przyszłości to wizja grafika, ale projekty zmieniające nie do poznania real

Ten mechaniczny żołnierz przyszłości to wizja grafika, ale projekty zmieniające nie do poznania realia pola walki istnieją już nie tylko w wyobraźni twórców science fiction

Foto: BEW

Wojna, wojna się nie zmienia – ten cytat znany jest każdemu fanowi serii gier komputerowych „Fallout". Twórcy osadzonej w nuklearnej przyszłości sagi opowiadającej o postapokaliptycznej przyszłości zniszczonej wojną jądrową nie mają jednak racji: wojna się zmienia, a wraz z wojną zmienia się świat. Zmieniają się, i zmieniać będą, wojny wraz z rozwojem technologii. Po mieczach, tarczach, łukach oraz czołgach czy samolotach przyszły następne narzędzia destrukcji, gotowe do użycia na polu walki: sztuczna inteligencja czy inżynieria genetyczna.

Brudna robota

Od ponad dekady jednym z zadań izraelskiego Mossadu było powstrzymywanie irańskiego programu nuklearnego. Robiono to na różne sposoby: przez ataki z wykorzystaniem zaawansowanego oprogramowania, mającego na celu spowolnienie programu, czy likwidację w tradycyjny sposób ludzi odpowiadających za wsparcie wojskowe domniemanego programu.

W przypadku ostatniego celu – dr. Mohsena Fakhrizadeha – nie było to takie łatwe, choć wbrew ostrzeżeniom służb Teheranu niedoszły ojciec irańskiej broni jądrowej pracował w miarę możliwości tak, jakby nic mu nie zagrażało.

W listopadzie 2020 r. atak w końcu nastąpił i była to bodaj pierwsza na świecie akcja oddziałów specjalnych przeprowadzona przy pomocy zdalnie sterowanego karabinu maszynowego wykorzystującego sztuczną inteligencję. I choć wbrew doniesieniom medialnym nie można nazwać ataku na dr. Fakhrizadeha dokonanym przez robota-zabójcę, rozwój robotyki, sztucznej inteligencji oraz zaawansowanych, autonomicznych systemów bojowych czy inżynierii genetycznej stanowi dzisiaj jedne z największych wyzwań ludzkości.

Czym jest sztuczna inteligencja? Definicji jest przynajmniej kilka. Alan Turing, jeden z ojców współczesnej informatyki, uważał na przykład, że należy nią nazwać stworzony przez człowieka sztuczny system myślący tak, jak myślą ludzie. W celu weryfikacji stworzył test, nazwany od jego imienia testem Turinga. Człowiek prowadzi dialog z maszyną, nie wiedząc jednak, kim jest jego rozmówca. Jeśli uzna, że rozmawia z drugim człowiekiem, to znaczy, że maszyna zdała test Turinga.

Obecnie jest kilka podziałów sztucznej inteligencji. Jednym z nich jest ten na tzw. słabą i silną. Słaba już dzisiaj jest wykorzystywana tak do celów wojskowych, jak i cywilnych – to maszyny zaprogramowane, wykonujące wyłącznie opracowane wcześniej polecenia. Przykładami cywilnymi byłaby autonomiczna ciężarówka czy osobowa tesla, a wojskowymi – drony, które krążą nad głowami żołnierzy na polu walki. Operują one na podstawie instrukcji opracowanych przez człowieka, to człowiek też podejmuje ostateczną decyzję np. o zabiciu wroga.

Silna sztuczna inteligencja zaś „myśli" w sposób podobny do ludzi podejmujących decyzję na podstawie systemu etycznego, moralnego.

Czytaj więcej

Święty Jacek z kolegami

Czy człowiek odłoży dżojstik?

Jednym z pomysłów, które rozpalają obecnie wyobraźnię futurologów, prawników oraz ekspertów od sztucznej inteligencji, jest stworzenie tak zwanych robotów-zabójców. O ile dzisiaj maszyny, takie jak amerykański Predator, nie podejmują jeszcze same decyzji o ataku, o tyle jeszcze w zeszłym roku amerykański rząd postanowił wydać prawie 100 mln dol. na wyposażenie dronów w systemy pozwalające na samodzielne działanie bez ingerencji człowieka. Cel: stworzyć zaawansowany system monitoringu pola walki.

Maciej Zając z Polskiego Stowarzyszenia Transhumanistycznego, filozof i doktorant na Uniwersytecie Warszawskim specjalizujący się w etyce wojny, uważa, że w przyszłości człowiek może odłożyć dżojstik. – Roboty bojowe zdolne samodzielnie identyfikować

i atakować konkretne typy celów, np. samoloty, czołgi czy żołnierzy przeciwnika, są obecnie w zasięgu naszych możliwości technologicznych, a ich prymitywna wersja została już użyta przez Turcję. Tego typu broń pozwala nie tylko uchronić się przed stratami, ale także przekroczyć ograniczenia ludzkiej biologii, takie jak np. czas reakcji – uważa. – Robotyka autonomiczna stanowi więc przyszłość technologii wojskowej, szczególnie w powietrzu, na morzu i w innych środowiskach, w których obecność ludności cywilnej nie wymaga zdolności do podejmowania skomplikowanych decyzji moralnych, których maszynom na razie brak.

Jego zdaniem, o ile próby „delegalizacji tego typu uzbrojenia są z góry skazane na niepowodzenie, to mądra regulacja jego użycia jest nie tylko wskazana, ale wprost konieczna". – To od sukcesu regulatorów zależeć będzie, czy robotyka wojskowa przyniesie światu kolejną formę broni masowego rażenia, czy też znacząco ograniczy straty wśród cywilów i wojskowych, tak jak użycie amunicji precyzyjnej czy dronów, będących jej technologicznymi przodkami – mówi.

Zgadza się z nim prof. Łukasz Kamieński z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, znawca nowoczesnych technologii na polu walki. – Nie tylko będzie coraz więcej maszyn w stosunku do liczby ludzi, ale maszyny bojowe będą coraz bardziej autonomiczne, a więc zdolne do wykonywania większej ilości działań samodzielnie w ramach wyznaczonych im zadań. Przy czym nie mówimy o pojedynczych dronach, ale o całych ich zespołach działających w tzw. rojach. Roje będą w dużej mierze samoorganizującymi się grupami, poszukującymi optymalnych sposobów realizacji przydzielonych im zadań – mówi prof. Kamieński. Cytuje dane, zgodnie z którymi o ile w 2001 r. wojsko amerykańskie nie dysponowało nawet 50 latającymi pojazdami bezzałogowymi, o tyle współcześnie posiada ich już ponad 13 tys. Szacuje się, że do 2029 r. na świecie zakupionych zostanie ponad 80 tys. dronów rozpoznawczych i prawie 2 tys. bojowych, a połowę z tych ostatnich nabędą Stany Zjednoczone. – Operacje militarne w XXI w. będą zatem prowadzone z rosnącym udziałem coraz bardziej zaawansowanych i autonomicznych pojazdów bezzałogowych – tłumaczy profesor.

Silikonowi rycerze nowego średniowiecza będą wspierani przez binarne, cyfrowe miecze; wirusy komputerowe nowej generacji atakujące, jak Stuxnet, fabryki czy elektrownie jądrowe przeciwnika albo niczym w „Grze Endera" Orsona Scotta Carda walczące w przestrzeni kosmicznej, ponieważ kosmos także dzisiaj może być polem bitwy – zresztą być może w momencie pisania tego tekstu nad głową autora przeleciał autonomiczny, tajemniczy pojazd amerykański X37B monitorujący przestrzeń kosmiczną.

Czytaj więcej

Beniamin Czapla. Jak Patek i wspólnicy pokonali kluczyki

Takim polem walki trzeba zarządzać

i tu również z pomocą przychodzi sztuczna inteligencja. Jednym z pomysłów, nad którym pracuje amerykańskie wojsko, jest system Quaterback, dosłownie „rozgrywający", umożliwiający sprawne zarządzanie polem walki na podstawie dużych zbiorów danych zebranych oraz przeanalizowanych z pomocą sztucznej inteligencji. To ona ma monitorować oraz koordynować działania żołnierzy, autonomicznych pojazdów bojowych i czołgów, korzystając ze spływających danych.

– Quaterback ma opracowywać najlepsze plany walki i zgodnie z nimi zarządzać zespołami maszyn i ludzi – tłumaczy prof. Kamieński. Taka zmiana będzie miała charakter rewolucyjny, bo o ile pełna synchronizacja danych dla dywizji piechoty wynosi obecnie 96 godzin, o tyle inteligentny asystent dowodzenia skróci to, wedle zapowiedzi, do 96 sekund.

Goliat i pszczoła

Od samego początku swego istnienia roboty były obecne na polu walki. Jednym z ciekawszych projektów był niemiecki Goliat skonstruowany przez nazistów. Opracowany w 1942 r. zdalnie sterowany gąsienicowy pojazd był w istocie ruchomą, napędzaną silniczkami Boscha miną sterowaną za pomocą kabla telefonicznego. Pomysłodawca projektu nie był Niemcem, lecz Francuzem, ale to właśnie niemiecki Wehrmacht wprowadził ten gąsienicowy pojazd do powszechnego, choć z racji kosztów nieczęstego, użytku. Ochraniany przed ogniem karabinów maszynowych przez solidne opancerzenie, wyposażony w ładunek wybuchowy robot-samobójca pomagał Niemcom opanowywać Europę zarówno w czasie inwazji na Rosję, jak i powstania warszawskiego.

Goliat nie był pierwszy ani jedyny. Na przykład niemiecka marynarka wojenna w latach 40. ubiegłego wieku pracowała nad zdalnie sterowanymi za pomocą radia małymi okrętami wyposażonymi w materiały wybuchowe. Takim rodzajem uzbrojenia była zresztą już wykorzystywana w czasie pierwszej wojny światowej przez cesarską marynarkę Fernlenkboot, opracowana w zakładach Siemensa na początku Wielkiej Wojny.

Proste prototypy obiektów latających – dronów, jak byśmy powiedzieli dzisiaj – nad głowami mieszkańców zapalnych rejonów świata czy pływających przy wybrzeżu sięgają początków XX w. To właśnie wtedy wraz z rozwojem lotnictwa i marynarki wojennej zaczęto myśleć nad projektami bezzałogowych maszyn latających lub okrętów, mających nieść śmierć w szeregach nieprzyjaciela.

Pomysły były podobne, jak w przypadku Goliata. Opracowanym na początku wieku na potrzeby amerykańskiego wojska bezzałogowym dwupłatowcem był Kettering Bug, rodzaj latającej torpedy zbudowanej z papier mâché, wyposażonej w materiały wybuchowe oraz żyroskopy pomagające w stabilizacji lotu. Inną zapomnianą konstrukcją, od której zresztą wzięła się nazwa dron, była brytyjska Królowa Pszczół, Queen Bee, opracowana w drugiej połowie lat 30.

Militarny jurassic park?

Rozwija się nie tylko sztuczna inteligencja. Olbrzymi postęp możemy zaobserwować w obszarach, które do tej pory kojarzyły się nie z polem walki, lecz z filmami fantastyczno-naukowymi oraz kulturą masową. Kto przy zdrowych zmysłach, oprócz pisarzy science fiction, zakładał na przykład, że będziemy poważnie rozmawiać o wskrzeszaniu dawno wymarłych zwierząt?

To nie są już tylko fantazje. Prof. George Church z Uniwersytetu Harvarda zebrał niedawno kilkanaście milionów dolarów na rozwój swojej firmy Colossus, której jednym z celów jest ni mniej ni więcej tylko wskrzeszenie mamuta włochatego. Ten wymarły przed kilkoma tysiącami lat wielki kuzyn dzisiejszych słoni, żyjący w epoce zlodowacenia, ma zostać przywrócony do życia dzięki zmodyfikowaniu słonia indyjskiego. Church przeprowadzał wcześniej podobne eksperymenty na świniach i jest pewien, że uda mu się osiągnąć sukces w ciągu sześciu lat. Zmartwychwstanie mamuta ma być możliwe dzięki jego pokrewieństwu z dzisiejszym słoniem indyjskim, a także doskonale zachowanemu DNA.

Zmodyfikowany genetycznie młody słoń, posiadający geny mamuta włochatego, który będzie wyglądał i zachowywał się jak mamut, ma przyjść na świat w sztucznej macicy, a po osiągnięciu odpowiedniego wieku przetransportowany do parku na Syberię. Proces w języku angielskim nosi nazwę „de-extinction" i – jak uważa Church – może być jedynie początkiem rewolucji w biotechnologii. Można wyobrazić sobie na przykład nie tylko wskrzeszanie na masową skalę wymarłych gatunków, ale wręcz tworzenie nowych form życia także do celów wojskowych.

Czytaj więcej

Menachem Begin. Polak „urodzony w Jerozolimie”

Żołnierz maszyna

Łukasz Kamieński wyróżnia całą grupę trendów związanych z armią w XXI w. Oprócz robotyki oraz sztucznej inteligencji jest to rozwój wojskowego internetu rzeczy, czyli wyposażonych w sensory urządzeń połączonych w sieć; ostatnim, najciekawszym, jest właśnie rozwój inżynierii genetycznej oraz neurobiologii do celów wojskowych.

W DARPA, amerykańskiej agencji zajmującej się opracowywaniem nowych technologii wojskowych, pracuje się nad zaawansowanym interfejsem mózg–komputer. Swoje prace prowadzi też Amerykańskie Dowództwo Operacji Specjalnych (SOCOM), inwestujące w technologie umożliwiające odmłodzenie żołnierzy. Pracuje się nad tzw. medycyną regeneracyjną, czyli technologiami umożliwiającymi wspomaganie gojenia się ran, a także usprawnieniem samych żołnierzy.

Z pomocą przychodzi neuronauka. Monitoring mózgów żołnierzy nie jest już science fiction. Od 2013 r. DARPA w ramach projektu badawczego SUBNETS pracuje nad możliwością elektrycznego stymulowania mózgu w celu prowadzenia indywidualnych terapii zaburzeń nastroju czy stresu pourazowego. W razie wykrycia zmian świadczących o nadchodzącym stanie depresyjnym system zareaguje, przywracając z pomocą elektrycznych impulsów stan pierwotny.

Neuronaukę można wykorzystać do celów kadrowych, badając mózg kandydatów do służby, by zwiększyć szanse na wykrycie niepożądanych zachowań, lub poprzez potęgowanie możliwości poznawczych. – Eksperymenty z wykorzystaniem stymulacji konkretnych obszarów mózgu – zarówno głębokiej (inwazyjnej, za pomocą elektrod wszczepionych do mózgu), jak i przezczaszkowej (a więc nieinwazyjnej, prądem o niskim natężeniu, ultradźwiękami lub światłem) – pozwalają modulować zachowanie i zwiększać sprawność – tłumaczy ekspert z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przyszłe pole walki może wykorzystywać także zmiany wynikające z eksperymentów z naszymi własnymi możliwościami. Przykładem ewentualne modyfikowanie ciała w celu uzyskania zdolności widzenia w ciemnościach (pierwsze eksperymenty przeprowadzone przez tzw. biohakerów przyniosły taką możliwość człowiekowi, choć na bardzo krótko) czy zwiększenia czułości słuchu.

Przyszłością pola walki jest więc armia złożona z autonomicznych robotów bojowych oraz usprawnionych do granic możliwości ludzi, istniejących w jednym systemie zarządzanym przez sztuczną inteligencję. Usprawniony żołnierz miałby – dzięki zaawansowanemu interfejsowi mózg–komputer – np. zdalnie sterować za pomocą mózgu dronem lub błyskawicznie odbudować utraconą kończynę.

Oto żołnierz, który być może sam będzie częściowo maszyną za sprawą wszczepionych w ciało implantów lub protez zwiększających siłę i sprawność; żołnierz przenoszący, dzięki egzoszkieletom, ciężkie przedmioty. Któremu towarzyszą roboty transportowe, jak robo-muł, opracowywany swego czasu przez firmę Boston Dynamics. Żołnierz, który być może będzie walczyć nawet po śmierci...

Na wzór amerykańskiego brata

Przykłady opisane w tekście nie są w żadnym razie fantazjami. Racją stanu każdego europejskiego państwa, także UE jako całości, jest pilny monitoring galopującego postępu technologicznego, byśmy nie obudzili się w sytuacji, w której technologia, już uwolniona jak dżin z butelki, zostaje użyta w niewłaściwym celu. Potrzebujemy europejskiego odpowiednika DARPA. Taka Europejska Agencja Badań Zaawansowanych, EARPA (European Advanced Research Projects Agency), powinna zajmować się tym, czym jej amerykański starszy brat, oraz zagrożeniami cywilizacyjnymi – począwszy od takich kwestii, jak bezpieczeństwo genetyczne, po związane z przestrzenią kosmiczną oraz stabilnością planety w kontekście bezpieczeństwa. Biorąc pod uwagę przyspieszający rozwój technologii oraz zwiększanie możliwości przez państwa znajdujące się poza blokiem państw zachodnich, czego przykładami są niedawna afera związana z wykorzystaniem na dzieciach technologii CRISPR cas9 przez chińskiego naukowca He Jiankui czy rozwój militarny Chińskiej Republiki Ludowej, skupiający się między innymi na wykorzystywaniu sztucznej inteligencji, powstanie agencji unijnej zajmującej się badaniem, monitoringiem oraz transferem technologii jest imperatywem.

Jan Żerański

Prawnik, zajmuje się nowymi technologiami oraz własnością intelektualną

Wojna, wojna się nie zmienia – ten cytat znany jest każdemu fanowi serii gier komputerowych „Fallout". Twórcy osadzonej w nuklearnej przyszłości sagi opowiadającej o postapokaliptycznej przyszłości zniszczonej wojną jądrową nie mają jednak racji: wojna się zmienia, a wraz z wojną zmienia się świat. Zmieniają się, i zmieniać będą, wojny wraz z rozwojem technologii. Po mieczach, tarczach, łukach oraz czołgach czy samolotach przyszły następne narzędzia destrukcji, gotowe do użycia na polu walki: sztuczna inteligencja czy inżynieria genetyczna.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi