Ostatnio piorunujące wrażenie zrobił na mnie musical „Lazarus" w reżyserii Jana Klaty we wrocławskim Teatrze Capitol. Spektakl dotyka ostatniego momentu życia Davida Bowiego, kiedy zmagał się ze śmiertelną chorobą. Tematem przedstawienia jest śmierć, a mimo to czuć tam dużo energii i witalności. To największa siła tego musicalu. Odebrałem to bardzo osobiście, podobnie jak mój tata. Muszę przyznać, że od kilku dni energia, muzyka, której nie da się zamknąć w żadnej szufladzie, i światopogląd Bowiego towarzyszą mi bez przerwy. Zachwyciła mnie również gra aktorska (m.in. Marcin Czarnik, Klaudia Waszak, Cezary Studniak), lecz to właśnie muzyka była najważniejszym elementem musicalu.
Czytaj więcej
Drugą rzeczą, o której chciałbym opowiedzieć, jest film Jacques'a Audiarda, pt. „Paryż, 13. Dzielnica". Reżyser ma 69 lat, a potrafi opowiedzieć historię jak 20-latek. Młode reżyserki i reżyserzy mogą się od niego uczyć unikalnego, nowatorskiego stylu opowiadania. Objawia się to niezwykłą inscenizacją oraz kreacją i odkrywaniem bohatera. Na początku buduje pewien wizerunek postaci, aby później go odwrócić. Duży w tym wkład scenarzystek – Léi Mysius oraz Céline Sciammy (reżyserki świetnych filmów – „Mała mama" oraz „Portret kobiety w ogniu").
Świat seriali też przepełniony jest nowatorskimi rozwiązaniami. Z rodziną oglądaliśmy „Biały Lotos", a teraz „Sukcesję". Oba seriale są świetnie zagrane i robią bardzo dobre wrażenie. Jakiś czas temu przysiadłem również do „Mare z Easttown" z Kate Winslet. Dochodzę do wniosku, że coraz częściej twórcy seriali mogą sobie pozwolić na więcej niż reżyserzy filmowi. Wynika to z braku presji ze strony dystrybutorów, aby przekazywać historię sztampowo. Siłą tych seriali są niejednoznaczne postaci i soczysty świat, a to mnie najbardziej interesuje.
Wspomniałem już o niezwykłości Bowiego przy okazji musicalu „Lazarus". Podczas swojej pracy miałem przyjemność pracować z artystami, którzy do pewnego stopnia go przypominają. Pierwszym z nich jest Ralph Kamiński, który nie pozwala się zamknąć w żadnej szufladzie. Każda jego kolejna płyta różni się od poprzedniej, teraz zmierzył się z legendą i wydał album „Kora". Drugim jest Emade, który razem z Fiszem na albumie „Ballady i protesty" dotyka emocji pokolenia 40-latków.