Chyba jestem molem książkowym, czytam bardzo dużo. Mam kilka pozycji, do których z przyjemnością wracam. Jedną z nich jest „Późna godzina. Opowiadania emigracyjne i »Nieszczęsne dni« (dziennik z lat 1918–1919)" Iwana Bunina. Zawsze mam ją przy łóżku. Tuż obok stoi „Pamięci, przemów: autobiografia raz jeszcze" autorstwa Władimira Nabokowa. Bunin opowiada o świecie, z którym się żegna. Nabokov o przemijaniu. Autor genialnie gra czasem, książkę można czytać od dowolnego momentu. Są to arcydzieła, od których trudno się oderwać. Przepadam również za „Rodzinną Europą" Czesława Miłosza. Są to wręcz kapitalne eseje. Oprócz tego jestem fanem Ernesta Hemingwaya, uwielbiam wszystkie jego publikacje, ale najbardziej „Komu bije dzwon". Mimo upływu czasu czyta się to kapitalnie. Autor opowiada się za republikanami, a jednocześnie opis mordu, którego się dopuszczają, jest niezwykle przerażający i zarazem uczciwy.
Ostatnio przeczytałem bardzo dobrą książkę reporterską „Kaputt" napisaną przez Curzio Malapartego. To z kolei jest opowieść o II wojnie światowej z perspektywy Włoch. Jest tam np. rozmowa z Hansem Frankiem. Autor opowiada historię obrazami i jest w tym niezwykle szczery i uczciwy. Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Uwielbiam Barcelonę, więc oczywiste jest, że chętnie oglądam „Vicky Cristina Barcelona" oraz „Zawód: Reporter". Lubię też Quentina Tarantino i jakiś czas temu obejrzałem jego „Nienawistną ósemkę". Jest to film opowiedziany w innym stylu. Możemy to odnieść do reportażu. Często zastanawiamy się, jak coś napisać w niebanalny sposób, i właśnie Tarantino to robi. Byłem również w kinie na „Oficerze i szpiegu" w reżyserii Polańskiego. Bardzo dobry film, który opowiada o pewnym wydarzeniu od a do z. Przy okazji ewakuacji Kabulu postanowiłem przypomnieć sobie „Dunkierkę". Tam również Nolan zastosował ciekawy zabieg z czasem. Kilka różnych historii przecina się w jednym punkcie.
Gdy dookoła jest szum, a muszę się skupić, to najczęściej włączam jakiś smooth jazz. Gdy wracam do domu, króluje Leningrad i Siergiej Sznurow, którego jestem wielkim fanem, lub Debbie Harry, czyli zespół Blondie. Z kolei gdy cały świat mnie wkurza, włączam Szostakowicza, a gdy mam dobry stosunek do świata, słucham Chopina.