„Zło nie istnieje": Cena posłuszeństwa i buntu

To fenomen irańskiego kina. Pozbawiani paszportów i prawa do pracy, a nawet skazywani na więzienie reżyserzy kręcą filmy i pokazują je na festiwalach. Jak słynny irański dysydent Jafar Panahi. Jak Mohammad Rasoulof, którego obraz „Zło nie istnieje" zdobył w tym roku berlińskiego Złotego Niedźwiedzia.

Publikacja: 05.11.2021 16:00

„Zło nie istnieje": Cena posłuszeństwa i buntu

Foto: materiały prasowe

– Zobaczyłem kiedyś, że z banku wyszedł mężczyzna, który mnie wielokrotnie przesłuchiwał. Wsiadł do samochodu. Pojechałem za nim i nagle spostrzegłem, jak bardzo był zwyczajny. Żaden diabeł. Po prostu człowiek, który uwierzył w to, co wmówili mu reżimowi politycy. Podporządkował się rozkazom. Zacząłem się zastanawiać, jaką cenę płaci się za powiedzenie systemowi „tak". A jaką za powiedzenie „nie"? Tę drugą znam. Straciłem wiele smaków życia. Ale nie żałuję swojej postawy – mówi Rasoulof w wywiadach udzielanych na Skypie.

Powstał film ważny, bo Irańczyk przypomina, że w każdym czasie nasze życie zależy od nas samych i od wyborów, jakich dokonujemy

Autor „Rękopisy nie płoną" i „Uczciwego człowieka" od lat jest nękany przez irański wymiar sprawiedliwości. W 2010 roku został skazany na sześć lat więzienia i karę pozbawienia prawa do wykonywania zawodu na 20 lat. Wyrok zawieszono, ale był wielokrotnie zatrzymywany, odebrano mu paszport, a ostatnio za „szerzenie antyirańskiej propagandy" został skazany na dwa lata więzienia.

W znakomitym filmie „Rękopisy nie płoną" nawiązał do wydarzeń, jakie miały miejsce w Iranie w latach 1988–1999, gdy rząd przeprowadził czystkę wśród intelektualistów, mającą uciszyć oponentów i przestraszyć innych potencjalnych opozycjonistów. Wtedy Rasoulof pokazał ofiary totalitarnej polityki, teraz tych, którymi rękami reżim wykonuje wyroki śmierci. Heshmat jest dobrym mężem i ojcem, odbiera żonę z pracy i dziecko ze szkoły, robi zakupy. A o trzeciej w nocy wsiada do samochodu i jedzie do roboty. Tam jak każdy urzędnik parzy sobie kawę, po czym przekręca pokrętła. Tylko tyle. Ale w okienku widać nogi wiszących ludzi, wstrząsane śmiertelnymi drgawkami. Heshmat jest katem. O nic nie pyta, tak zarabia na życie. Po pracy znów będzie dobrym ojcem i mężem.

W Iranie mężczyźni muszą odsłużyć w wojsku 21 miesięcy. Młody żołnierz Java jest w czasie służby zmuszany do wykonywania wyroków śmieci. Podczas trzydniowego urlopu chce oświadczyć się obchodzącej urodziny dziewczynie, ale w jej rodzinie panuje żałoba. Chłopak zrozumie, że to on uśmiercił kuzyna ukochanej.

Pouya nie chce przeprowadzać egzekucji, stawia wszystko na jedną kartę, uciekając z miejsca kaźni. Bahram też kiedyś odmówił wykonania wyroku, a uciekając, zostawił bratu swoją maleńką córkę. Po latach chce wyznać prawdę dziewczynie, która uważa go za wuja.

Cztery nowele trwające po 30–40 minut stają się rodzajem moralitetu. Rasoulof nie ocenia. Pyta o cenę posłuszeństwa bądź buntu wobec reżimu. Pokazuje świat, w którym normalne życie wymaga podejmowania potwornie trudnych decyzji. I proponuje film, który staje się refleksją na temat banalności zła – irańską, ekranową wersję „Eichmanna w Jerozolimie" Hanny Arendt.

Jak Rasoulof mógł ten film zrealizować? Wielu irańskich reżyserów emigruje. Marjane Satrapi, Mohsen Makhmalbaf czy Bahman Ghobadi mieszkają w Paryżu, Shirin Neshat – w Nowym Jorku. Asghar Farhadi krąży między Iranem a Europą, starając się nie zadzierać z irańską cenzurą. Jafar Panahi i Rasoulof żyją w ojczyźnie, wciąż nękani przez władzę. Pracują, stosując różne wybiegi. Rasoulof wyprowadził się z Teheranu na małą wyspę Kish. Dostał pozwolenie na zdjęcia do „Zło nie istnieje", bo producenci złożyli projekt czterech neutralnych filmów krótkich, w papierach nie było jego nazwiska, a gdy policja przyjeżdżała na plan, Rasoulof udawał skromnego członka ekipy, reżysera zaś „grał" ktoś inny.

Powstał film, momentami nierówny, ale ogromnie mocny. Film ważny, bo Irańczyk przypomina, że w każdym czasie nasze życie zależy od nas samych i od wyborów, jakich dokonujemy. A przecież kiedyś każdy będzie musiał spojrzeć w lustro.

„Zło nie istnieje", reż. Mohammad Rasoulof, dystr. Aurora Films

– Zobaczyłem kiedyś, że z banku wyszedł mężczyzna, który mnie wielokrotnie przesłuchiwał. Wsiadł do samochodu. Pojechałem za nim i nagle spostrzegłem, jak bardzo był zwyczajny. Żaden diabeł. Po prostu człowiek, który uwierzył w to, co wmówili mu reżimowi politycy. Podporządkował się rozkazom. Zacząłem się zastanawiać, jaką cenę płaci się za powiedzenie systemowi „tak". A jaką za powiedzenie „nie"? Tę drugą znam. Straciłem wiele smaków życia. Ale nie żałuję swojej postawy – mówi Rasoulof w wywiadach udzielanych na Skypie.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi