Cztery lata temu podczas Grand Prix Australii garaż Ferrari odwiedziła aktorka Nicole Kidman. Nic nadzwyczajnego, laureatka Oscara chciała poznać kierowców i choć Niemiec Sebastian Vettel zabawiał ją rozmową, to Raikkonen jedynie przywitał się, po czym bez słowa odszedł w swoją stronę. – Nie znam jej, więc dlaczego mielibyśmy rozmawiać? – wyjaśniał później w swojej biografii spisanej przez Kariego Hotakainena.
Innym razem, kiedy podczas wywiadu w telewizji były brytyjski kierowca Martin Brundle zapytał go, dlaczego nie wziął udziału w prezentacji z udziałem Pelego, odparł z szerokim uśmiechem: – Musiałem się wysr**.
Zawsze żył w swoim świecie i nie dbał o to, co mówią inni. Podczas prestiżowej gali dla bohaterów roku w sportach motorowych w Sankt Petersburgu, kiedy był trzecim kierowcą mistrzostw świata, wyszedł na scenę rozanielony oraz... kompletnie pijany. Chwiał się, ściskał Vettela i łagodził kiepskie wrażenie szerokim uśmiechem.
Raikkonen, na co dzień skryty i wycofany – podobno w fińskich lasach można spotkać drzewa bardziej rozmowne od niego – po alkoholu zmienia się w kolorowego ptaka.
Drzemka w stosie opon
Decyzję o zakończeniu kariery podjął zimą, ale ogłosił ją niedawno, przy okazji Grand Prix Holandii. „Czas na nowe rzeczy. Mimo że sezon wciąż trwa, chciałbym podziękować rodzinie, wszystkim zespołom, każdej osobie, którą spotkałem na swojej drodze podczas kariery, oraz kibicom, którzy wspierali mnie cały czas. Przygoda z Formułą 1 zmierza do końca, ale w życiu wciąż czeka na mnie dużo nowych doświadczeń" – napisał na Instagramie.