Najpierw kanon sowieckiej literatury młodzieżowej: „Timur i jego drużyna" Gajdara oraz inne propagandowe powieści formacyjne dla pionierów i junaków. Potem jednak szok, bo chłopiec, czytając „Przygody Tomka Sawyera", odkrywa inny świat. Kolejne strony książki Marka Twaina „nie potwierdzały wielkich nieszczęść, jakie spadają na ludzi w kapitalizmie". Po Twainie był Jack London i Aleksander Dumas, którzy utwierdzili siedmiolatka w przekonaniu, że burżuazyjna literatura nie jest taka najgorsza.
Tym chłopcem był Jan Lityński. W 1953 r. zachorował na tyfus, a czas spędzony w izolatce wypełniały mu kolejne lektury. Tak zaczyna się „Ucieczka do wolności", autobiografia szanowanego weterana opozycji demokratycznej w PRL, a w wolnej Polsce polityka, posła na Sejm i działacza społecznego. Spisywanie przez niego wspomnień przerwała nagła śmierć w Narwii, pod lodem, 21 lutego 2021 roku. Tragedia, która wstrząsnęła całym krajem. Lityński zdążył jednak opisać swoje losy do 13 grudnia 1981 roku, kiedy to został internowany. „Pożegnałem się z Krystyną i po chwili siedziałem w suce. Zaczął się stan wojenny".
Zanim jednak do tego dojdzie, czytamy kolejno o losach rodziny polityka, jego korzeniach, domu i doświadczeniach formacyjnych z lat 50. i 60. XX wieku.
W żadnym wypadku „Ucieczka do wolności" nie jest tylko gawędziarskim zapisem wspomnień. To raczej szeroki portret powojennej Polski naznaczonej komunizmem. Przypomina nagrodzoną Nike w 2014 roku książkę Karola Modzelewskiego „Zajeździmy kobyłę historii". Także dlatego, że jak w przypadku Modzelewskiego, narrację snuje lewicowy inteligent, który szybko pozbył się złudzeń wobec komuny, ale też i nigdy nie zraził się do idei lewicowych. Wnuk PPS-owca i syn komunisty z KPP, który – jak pisze prof. Andrzej Friszke we wstępie (historyk opiekował się wydaną książką pod kątem merytorycznym) – „był człowiekiem lewicy, świadomym jej historii, złudzeń, utopii, które prowadziły do nieszczęść, zatem szukającym ocalenia w tej lewicy wartości nadrzędnych w demokratycznym, pluralistycznym społeczeństwie".
Dostaliśmy więc autobiografię (pierwsze wino i pierwsze pocałunki) oraz świadectwo opozycjonisty, czego najświetniejszym przykładem są barwne sylwetki współwięźniów, z którymi Lityński dzielił celę w latach 60. Z czasem wyłania się z tych wspomnień ogólniejszy obraz epoki. Kiedy tylko działo się coś ważnego w kraju czy w innych państwach za żelazną kurtyną, jak choćby powstanie na Węgrzech w 1956 r. czy Praska Wiosna w 1968 r., Lityński skrupulatnie to odnotowuje albo po prostu w tychże wydarzeniach uczestniczy (m.in. Klub Poszukiwaczy Sprzeczności, KOR, Solidarność, Okrągły Stół). Poznał niemal wszystkich istotnych ludzi demokratycznej opozycji – tutaj przydaje się indeks.