Plus Minus: W książce „Kamienny sufit" poświęconej pierwszym taterniczkom oraz pani własnej pasji górskiej czytamy, że w Tatrach czuje się pani zawsze samotna, nawet wtedy, gdy nie jest tam sama. Czy samotność jest nieodłączną ceną samodzielności?
Rozdzieliłabym te dwa pojęcia: samotność i samodzielność. Samodzielność ma pozytywny wydźwięk i pokazuje, że jesteśmy sprawczy, potrafimy sobie poradzić. Na dziewczyny, które w Tatrach się wspinały, patrzę jak na osoby, które bardzo pragnęły tej samodzielności, choć każda z nich demonstrowała ją i utwierdzała się w niej na swój sposób. Wydaje mi się, że to starsze pokolenie, do którego należały Jadwiga Roguska-Cybulska (1887–1971), Irena Pawlewska (1892–1982) czy Wanda Herse (1885–1954), nie zawsze były stuprocentowo przekonane o tym, że chcą być w górach same lub wyłącznie z innymi kobietami. Nie tylko dopuszczały możliwość wspinania się z mężczyznami, ale też widziały w tym sens i korzyść. Jadwiga Roguska-Cybulska uważała na przykład, że warto mieć w górach kogoś, kto jest symbolicznie silniejszy i bardziej zaradny. Inaczej na to patrzyły wspinaczki młodszego pokolenia jak Jadwiga Honowska (1904–1928) czy Zofia Krókowska (1903–1928). One z kolei były przekonane, że we dwie są w stanie dokonać rzeczy tak samo ważnych i trudnych jak ich koledzy.
Często okazywało się, że to dzięki udziałowi kobiet we wspinaczce, także ich kolegom udawało się coś ważnego.
Fascynujące jest to, że często o kobietach żyjących na początku XX wieku myślimy jako o słabszych i mniej odpowiedzialnych. Ja uważam, że one były bardzo samodzielne. Także w myśleniu. Wtedy to oznaczało wychodzenie poza schematy. Proszę pamiętać, że mówimy o czasach, w których tylko w nielicznych krajach kobiety w ogóle dochodziły do głosu, miały prawo wyrażać swoje opinie czy głosować w wyborach. Dlatego myślę, że owa samodzielność myślenia pokazuje dużą nowoczesność i odwagę tych kobiet.
Pozostaje jeszcze samotność.