Wyjątkowa Polska. Kraj nowego mesjanizmu

Czy jesteśmy krajem wyjątkowym i posiadamy szczególną misję wobec innych narodów, a może krajem o niskim poziomie cywilizacyjnym, skazanym na podległość wobec silniejszych? Niezależnie od strony sporu o Polskę, mesjanizm wciąż jest nieustannie obecny w naszych umysłach i wypowiedziach.

Publikacja: 11.01.2019 09:00

Wyjątkowa Polska. Kraj nowego mesjanizmu

Foto: Rzeczpospolita/ Mirosław Owczarek

30 czerwca 2017 roku. Dr Radosław Piekarz, doradca podatkowy, pisze na Twitterze krótką wiadomość: „Rozmawiałem dziś z klientem z Francji (duży koncern spożywczy). Chce przenieść firmę do Polski, bo we Francji nie da się już żyć". W ciągu trzech minut tweeta ekonomisty udostępniają dziesiątki użytkowników. Niektórzy zadają autorowi pytania, zwłaszcza o to, czy przyczyną decyzji Francuza były podatki, czy „uchodźcy zanieczyszczający żywność"? Większość jednak dobrze wie – masowa imigracja, islamizacja, terroryzm, żołnierze na ulicach... Tweeta udostępnia wicemarszałek Senatu Adam Bielan, a socjolog Marcin Palade stwierdza, że takich przenosin będzie więcej. Bo przecież, jak mówi inny uczestnik dyskusji, „Polska oferuje towar w dużej części Europy coraz częściej deficytowy – poczucie bezpieczeństwa".

Po mniej więcej trzech minutach Piekarz usuwa tweet, ujawniając kulisy eksperymentu. Wiadomość była nieprawdziwa, żaden klient doradcy nie planuje przenosić swojej firmy do Polski, a celem było sprawdzenie, jak wiele osób w krótkim czasie udostępni niewiarygodną informację. Efekty były zaskakujące dla samego ekonomisty. – Dziś bym już tego nie powtórzył – mówi po półtora roku; wiele osób, z wicemarszałkiem Senatu na czele, nie potrafiło podejść z dystansem do żartu Piekarza i stąd lawina blokad na Twitterze. – Okazało się jednak, że zdumiewająca liczba osób popełnia błąd konfirmacji, który odbiera im zdolność analizy.

Błąd konfirmacji, zwany też efektem potwierdzenia, polega na tym, że preferujemy te informacje, które potwierdzają nasz utrwalony, dotychczasowy światopogląd, dotychczasową wiedzę – ale nie tylko. Prof. Shahram Heshmat z Uniwersytetu w Illinois pisze w „Psychology Today", że błąd ten „wynika z bezpośredniego wpływu pragnień na przekonania. Kiedy ludzie chcieliby, by jakiś pomysł lub koncepcja były prawdziwe, w końcu zaczynają wierzyć, że są prawdziwe". A zatem eksperyment Radosława Piekarza dowodzi jeszcze czegoś: wiele osób podziela specyficzną wizję Polski. To wizja, w której nasz kraj jest na tle zachodniego świata oazą normalności i bezpieczeństwa, krajem o wysokim wzroście gospodarczym, pozbawionym problemów, z którymi na co dzień borykają się Francja, Belgia, Niemcy czy Grecja.

Znów, jak w czasach romantycznej walki narodowowyzwoleńczej, Polska dla niektórych jest więc Chrystusem, Mesjaszem narodów. Wielu Polaków tę wizję podziela – albo bardzo chciałoby, żeby była prawdziwa. Ale antymesjanizm (graniczący często, jak mawia publicysta Wojciech Stanisławski, z ojkofobią – niechęcią do własnej ojczyzny) jest w Polsce także silny, i gdyby Radosław Piekarz umieścił w swoim tweecie fałszywą informację o faszystowskiej rozróbie w Warszawie, zapewne rozchodziłaby się równie szybko, tyle że po innych przestrzeniach Twittera. Wielu wierzy w wizję całkowicie odwrotną niż mesjanistyczna, odwrotnej wizji pożąda; wielu chciałoby wizję mesjanistyczną zniszczyć, lub chociaż odbrązowić. Są i tacy, którzy czekają na świeckiego Mesjasza, który Polskę wyzwoli. Niezależnie od strony sporu o Polskę, mesjanizm jest nieustannie obecny w umysłach i wypowiedziach.

Liturgia dziejów

Przez ostatnie kilkanaście lat o mesjanizmie w Polsce – zwłaszcza w jego teoretycznym wymiarze – mówiło się bardzo dużo. Jeśli wierzyć jednemu z najważniejszych teoretyków (i współtwórców) polskiego mesjanizmu, dr. Pawłowi Rojkowi z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, mija właśnie 12 lat od pierwszych oznak powrotu tego nurtu do debaty publicznej – jako datę i wydarzenie graniczne wskazuje rocznik 2007 „Teologii Politycznej", poświęcony mesjanizmowi i zachęcający do podjęcia jego wyzwania.

Na początku była to jednak debata niszowa. Przełomowym momentem okazała się katastrofa smoleńska, po której, jak pisze Rojek, „mesjanizm stał się zarówno sztandarem gromadzącym tych, którzy próbowali odczytać znaczenie tego wydarzenia, jak i kliniczną diagnozą, stawianą przez terapeutów polskiej duszy". O mesjanizm spierali się już nie tylko filozofowie, ale także dziennikarze głównego nurtu – z jednej strony Rafał A. Ziemkiewicz i Andrzej Horubała (w książce „Żeby Polska była sexy i inne szkice polemiczne"), a z drugiej – Kazimiera Szczuka na łamach Oko.press, czy Adam Szostkiewicz w „Polityce". W roku 2012 podczas kongresu Polska Wielki Projekt o mesjanizmie dyskutowali Rojek, Łukasz Kobeszko z „Nowej Konfederacji", Sebastian Duda z „Więzi" i Wawrzyniec Rymkiewicz z „Kronosa", a pytania o motywacyjną moc tego nurtu zadawał z widowni sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. W tym samym roku wyszła też poświęcona mu teka pisma „Pressje", a w 2018 r. Rojek wydał książkę „Liturgia dziejów. Jan Paweł II i polski mesjanizm".

Wydaje się więc, że od strony intelektualnej i teoretycznej na temat odrodzonego polskiego mesjanizmu powiedziano już wszystko, ba, nawet wewnątrz tego nurtu prowadzone są spory między wyznawcami różnych jego odmian. Dlatego chcę skupić się na ostatnich kilku latach i na polskim mesjanizmie rozumianym prosto i praktycznie, przede wszystkim od strony jednej z podstawowych idei mesjanistycznych – misjonizmu. Ten praktycznie rozumiany polski mesjanizm oznaczałby przekonanie (i postępowanie zgodne z tym przekonaniem), że Polska jest na mapie Europy krajem wyjątkowym, w sposób szczególny predestynowanym do budowy Królestwa Bożego na ziemi, a więc posiada szczególną misję wobec innych narodów.

Po pierwsze, chcę zadać pytanie, czy ostatnie lata faktycznie przyniosły wzrost nastrojów mesjanistycznych i czy Polska za rządów Zjednoczonej Prawicy staje się faktycznie krajem „nowego mesjanizmu". Po drugie – przyjrzeć się temu, jak stwierdzenie o szczególnej, czy też uprzywilejowanej pozycji Polski w Europie ma się do faktów, i jakie są korzenie współczesnego, mesjanistycznego myślenia, i wreszcie po trzecie – podjąć próbę wyważonej oceny tego nurtu. Mesjanizmowi bowiem łatwo ulec i podporządkować się, ale równie łatwo też odsądzić go od czci i wiary, jak zrobiła to choćby prof. Maria Janion w liście na Kongres Kultury w 2016 r., uznając ten sposób myślenia za przekleństwo i zgubę dla Polski.

Bijące serce rządzących

Czy Polska za czasów PiS jest krajem „nowego mesjanizmu"? Retoryka mesjanistyczna – choć rzadko wprost – jest obecna w przemowach czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Przede wszystkim wyraźne jest w nich przekonanie o swego rodzaju wyższości lub pozytywnej wyjątkowości Polski na tle krajów Zachodu. – Nie ma drugiego takiego kraju w Europie, gdzie jest tyle realnej wolności – mówił kilka miesięcy temu w TVP Info Jarosław Kaczyński. – Bo przecież na Zachodzie jest ona ograniczona m.in. poprawnością polityczną.

Najczęściej wyjątkowość kraju nad Wisłą podkreślana jest w związku z kwestią bezpieczeństwa i migracji. „Proszę przejść się wieczorem przedmieściami Paryża, Londynu, Sztokholmu, Marsylii, Rzymu, Kolonii i wtedy doceni Pani nasz »przaśny«, czysty Kraj i naszą Policję" – odpowiada dyskutującej z nim użytkowniczce Twittera minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński. Była premier Beata Szydło mówiła w Bielsku-Białej, że „Polska jest państwem, które na tle innych krajów europejskich rysuje się jako oaza bezpieczeństwa". Innym znakiem wyjątkowości Polski ma być religijność jej obywateli i szczególne przywiązanie do katolicyzmu.

W wizji mesjanistycznej Polska jest czymś więcej niż tylko krajem pozbawionym zachodnich problemów. Jest krajem, który może przynieść Europie nie tylko odnowę duchową i moralną, ale też polityczną i gospodarczą – a więc krajem z misją. „Jesteśmy bijącym sercem Europy" – takie słowa premiera Mateusza Morawieckiego padły w czasie grudniowej konwencji Prawa i Sprawiedliwości. – My dzisiaj inspirujemy Europę. Trzy razy zmieniliśmy na lepsze losy Europy – w 1920 roku, 1939 roku i w czasie Solidarności.

– Chcemy przekształcać Europę, ją z powrotem – takie moje marzenie – rechrystianizować – deklarował wcześniej premier w telewizji Trwam. Misją Polski jest więc w tej wizji przywrócenie Europie chrześcijańskich i konserwatywnych wartości, ale też są nią nowe pomysły na rozwój gospodarczy, na zarządzanie, innowacje technologiczne. Nie bez przyczyny słynne już prezentacje dotyczące tzw. planu Morawieckiego, czyli strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, opatrzone były mottem z utożsamianego z nurtem mesjanistycznym Józefa Piłsudskiego: „Polska będzie wielka albo nie będzie jej wcale".

Apostołowie opozycji

Nurt przeciwstawiający się nowemu mesjanizmowi jest jednak równie silny. Wspomniana prof. Maria Janion jednym tchem wymienia mesjanizm i plan Morawieckiego. W tym drugim widzi „XIX-wieczną utopię modernizacyjną", której towarzyszy „potężny regres w sferze mitów, symboli i wartości". Zdaniem autorki „Romantyzmu" „obserwujemy oczywisty, centralnie planowany zwrot ku kulturze upadłego, epigońskiego romantyzmu – kanon stereotypów bogoojczyźnianych i Smoleńsk jako nowy mesjanistyczny mit mają scalać i koić skrzywdzonych i poniżonych przez poprzednią władzę".

I ona, i Adam Szostkiewicz, szczególnie krytycznie oceniają jeden z elementów mesjanizmu, jakim jest pasjonizm – przekonanie o szczególnej roli cierpienia. „Do czego właściwie – poza paradami w kapach i pisaniem manifestów apokaliptycznych – miałaby motywować Polaków w 2011 r. mitologia ofiary, krwi, cierpienia?" – pisał Szostkiewicz w „Polityce" rok po katastrofie smoleńskiej. Ale zdarzają się i bardziej frontalne ataki. Prof. Anna Wolff-Powęska cytuje Pawła Rojka i Michała Łuczewskiego – a więc nie agresywnych polityków, lecz analitycznych intelektualistów – w kontekście mesjanistycznego, „destrukcyjnego" awangardowego konserwatyzmu, który dalej utożsamia z groźnym „nowym polskim nacjonalizmem", oferowanym przez nowe elity, by za chwilę sięgnąć wręcz do porównań z czasami hitlerowskimi.

Bardzo ważnym elementem mesjanizmu jest figura samego Mesjasza. Wyobraźnia ludzka działa tak, że trudno jako Mesjasza wyobrazić sobie ideę lub cały naród – dlatego jego rolę przejmuje najczęściej charyzmatyczny lider, niczym Astwatereta, „ucieleśniający prawość", w zaratusztriańskiej tradycji mesjanistycznej. Po katastrofie smoleńskiej w sposób naturalny taką figurą na prawicy stał się Jarosław Kaczyński („Ja tu mówię o sprawie odwiecznego losu" – zaklina lidera PiS w wierszu „Do Jarosława Kaczyńskiego" Jarosław Marek Rymkiewicz). Ale mimo że środowiska antypisowskie mają w zwyczaju podkreślać swój antymesjanizm, to ich sposób myślenia bywa na wskroś mesjanistyczny.

Mało tego, o ile PiS ma swojego „mesjasza" na miejscu, o tyle „mesjasz" Platformy odszedł, i jego apostołowie wierzą, że powróci – analogie nasuwają się same. „Biały koń wyłaniający się z mgły, a na nim ubrany w garnitur i białą, rozpiętą pod szyją koszulę Donald Tusk – wpół uśmiechnięty, wpół zamyślony. W tle spokojna, anielska muzyka. To nie kolejny żart ze zwolenników byłego premiera" – tak z mesjanistycznych peanów prasy sprzyjającej Platformie Obywatelskiej szydzi nie dziennikarz TVP Info, ale Łukasz Pawłowski z „Kultury Liberalnej". Może więc antymesjanizm a la polonaise jest mesjanizmem ze znakiem ujemnym?

Pułapka porównań

Jak ma się polski mesjanizm do faktów i skąd właściwie się bierze? Dane statystyczne wskazują, że mylą się zarówno ci, którzy odrzucają całkowicie mesjanistyczne przekonanie o wyjątkowości Polski, jak i ci, którzy nadmiernie je kultywują. Owszem, dane Europolu (a więc nie zideologizowane fake news) wskazują wyraźnie, że Polska jest krajem bezpiecznym. Raport Europolu TESAT, dotyczący zagrożenia terrorystycznego, wskazuje, że w Polsce w 2017 r. nie doszło do żadnego ataku terrorystycznego, podczas gdy np. w Wielkiej Brytanii było ich 107, a we Francji – 54. Czy dowodzi to jednak wyjątkowości Polski? Niekoniecznie, gdyż do ataków doszło tylko w dziewięciu krajach Unii Europejskiej.

Mimo to mamy prawo być dumni z wewnętrznego bezpieczeństwa Polski. Brytyjski Foreign and Commonwealth Office plasuje Polskę, wraz z Islandią, Szwajcarią i Węgrami, wśród krajów najbezpieczniejszych dla turystów. Dane Eurostatu z kolei wskazują, że Polska jest w grupie krajów o niskich wskaźnikach zarejestrowanych przestępstw – w 2016 r. odnotowano tu 0,67 zabójstwa na 100 tys. mieszkańców, co jest jednym z lepszych wyników w UE – w prowadzącej w niechlubnym rankingu Łotwie wskaźnik ten wyniósł 5,64, a z drugiej strony lepsza niż w Polsce sytuacja miała miejsce m.in. w Norwegii, Hiszpanii i Czechach. Podobnie pozytywnie można ocenić polskie statystyki dotyczące kradzieży. Jednak nie jesteśmy ani najbezpieczniejszym krajem, ani spadkowy trend w ostatnich latach nie jest typowy jedynie dla Polski – liczba przestępstw znacząco spadała np. w Danii czy Szwecji. Statystyki dotyczące przestępczości są tylko przykładem. Można przytaczać wiele danych. Z jednej strony Polska lepiej niż wiele europejskich krajów uchroniła się przed skutkami światowego kryzysu gospodarczego – z drugiej zarabiamy cały czas znacząco mniej niż mieszkańcy większości państw Europy Zachodniej. Z jednej strony utrzymujemy wysoki wzrost gospodarczy, z drugiej wskaźnik liczby śmierci samobójczych na 100 tys. mieszkańców należy do wysokich (ósme miejsce w rankingu 28 państw UE, ex aequo z Francją, Austrią i Luksemburgiem). Z jednej strony przodujemy we wskaźnikach praktyk religijnych, z drugiej według badań Pew Research Center tylko 16 proc. Polaków poniżej 40. roku życia uważa religię za bardzo ważną.

Przytaczam te wszystkie dane po to, by pokazać, jak daleko w istocie jesteśmy od skrajności. A zarówno mesjanizm, jak i antymesjanizm to postawy i sposoby myślenia, które żywią się skrajnościami i porównaniami: jesteśmy lepsi albo gorsi, albo, precyzyjniej rzecz ujmując, najlepsi lub najgorsi. Jesteśmy bohaterami albo zerami. Jedni uważają, że Polska jest krajem tak wyjątkowym, że rości sobie prawo do prowadzenia misji i pouczania innych, inni zaś – że jest krajem o niskim poziomie cywilizacyjnym, skazanym na „kseromodernizację" i podległość wobec narodów silniejszych.

Tendencje mesjanistyczne wynikały, zwłaszcza w czasach powstawania, czyli podczas zaborów, z potrzeby godności i znaczenia. Przez wiele lat ta potrzeba godności Polaków nie była zaspokojona i dlatego do dziś przybiera czasami pokraczne czy przesadzone formy. Słusznie mówi Jarosław Kaczyński, że dziś mesjanizm może mieć pewną moc motywującą, ale nie zauważa, że tkwi w nim wspomniana pułapka porównań, pułapka dążenia do skrajności i widzenia siebie w roli przewodnika dla innych. O ile mamy być z czego dumni, o tyle zanim zaczniemy prowadzić misję wobec innych (co, nie przymierzając, próbuje robić obecnie prezydent Chin Xi Jinping), czeka nas jeszcze dużo pracy – jeśli w ogóle jako naród powinniśmy pełnić wobec innych jakąkolwiek misję.

Nie jesteśmy ani Chrystusem, ani niewolnikiem Europy. Cieszyć może fakt, że od pewnego czasu (zwłaszcza po zakończeniu miesięcznic smoleńskich) w polskim myśleniu coraz mniej pasjonizmu, podkreślania cierpień, porażek i katastrof, tego wszystkiego, co w mesjanizmie może być najbardziej destrukcyjne. Potrzeba zapewne jeszcze trochę czasu, zanim z mesjanizmu wysączymy zdrową dumę i odeślemy do lamusa to, co przeszkadza nam w budowaniu wspólnoty i narodu politycznego. Jedno jest pewne: dziś Polsce potrzeba zdrowego centrum między mesjanizmem a antymesjanizmem. Potrzeba nam tak dumy, jak i samokrytyki.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

30 czerwca 2017 roku. Dr Radosław Piekarz, doradca podatkowy, pisze na Twitterze krótką wiadomość: „Rozmawiałem dziś z klientem z Francji (duży koncern spożywczy). Chce przenieść firmę do Polski, bo we Francji nie da się już żyć". W ciągu trzech minut tweeta ekonomisty udostępniają dziesiątki użytkowników. Niektórzy zadają autorowi pytania, zwłaszcza o to, czy przyczyną decyzji Francuza były podatki, czy „uchodźcy zanieczyszczający żywność"? Większość jednak dobrze wie – masowa imigracja, islamizacja, terroryzm, żołnierze na ulicach... Tweeta udostępnia wicemarszałek Senatu Adam Bielan, a socjolog Marcin Palade stwierdza, że takich przenosin będzie więcej. Bo przecież, jak mówi inny uczestnik dyskusji, „Polska oferuje towar w dużej części Europy coraz częściej deficytowy – poczucie bezpieczeństwa".

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi