Pewnego dnia podczas nurkowania spotkał ośmiornicę – swoją przyszłą przyjaciółkę i nauczycielkę. Zdobycie zaufania głowonoga wymagało czasu, dlatego Foster zaznacza: „chcę być bardziej jak zwierzę. Instynktownie wiedziałem, żeby nie zakładać pianki. Jeśli chcesz zbliżyć się do takiego środowiska, znacznie pomaga brak barier między tobą a środowiskiem". Film powstawał ponad osiem lat, podczas których Craig nakręcił ponad 3000 godzin materiału.




„Czego nauczyła mnie ośmiornica" jest nie tylko filmem przyrodniczym, ale też – co pewnie niektórych zdziwi – zgłębiającym meandry ludzkiej duszy dramatem psychologicznym. Oglądamy historię rocznej (towarzyszy jej licznik dni) znajomości człowieka i ośmiornicy. Dzięki niej właśnie Foster zrozumiał, co jest istotne w jego życiu. Nauczył się wrażliwości i – jak wynika z filmu – doświadczenie to pozwoli mu zbudować lepszą relację z synem. Głównym przesłaniem dokumentu jest jednak tworzenie właściwych relacji z naturą. Wszystko to słuszne, lecz niestety film jest przesadnie sentymentalny i przepełnia go romantyczna idea zbliżenia człowieka ze światem przyrody. Pięknymi, ale też szybko nużącymi, podwodnymi ujęciami „lasu wodorostów" twórcy nie przekonają widzów do porozumienia międzygatunkowego, a całe to „budowanie relacji" z ośmiornicą wydaje się po prostu pretensjonalne.