Nieraz dawał tego dowód, atakując polski ciemnogród za homofobię, klerykalizm i inne grzechy ciężkie odkryte przez postępową część ludzkości. Ostatnio zaś podjął temat, który od roku nie schodzi z pierwszych stron gazet, a więc sprawę konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Na swoim blogu zamieścił notkę przypominającą nam o tym, że pacyfizm rodem z epoki zimnej wojny jest wiecznie żywy.
Artysta zaapelował do polityków obozu władzy, aby nie szli drogą – jak to ujął – „narodowej prawicy" i nie parli – tak jak ona – do wojny z Rosją, bo mogłoby się to zakończyć dla Polski katastrofą. Jednocześnie wyraził zrozumienie dla Władimira Putina – jako męża stanu troszczącego się o interesy swojej ojczyzny – i zachwyt dla rosyjskiej mocarstwowości, mimo że wcześniej wyznał, iż jest „przerażony tym, co Rosjanie wyprawiają na Ukrainie".
Tak, w latach 80. ubiegłego wieku Poniedziałek z pewnością mógłby iść na czele jakiegoś marszu wielkanocnego, którego uczestnicy, z miłości do światowego pokoju i obrzydzenia do wszelkiej przemocy, sprzeciwiali się polityce USA mającej na celu uwolnienie świata od nieszczęścia, jakim był dla wielu narodów Związek Sowiecki.
Niemniej w obecnych polskich warunkach postawa artysty od początku skazana była na ostrą krytykę czy wręcz oszczerstwa. I to niekoniecznie ze strony „narodowej prawicy", której on tak panicznie się boi. Oto felietonista „Gazety Wyborczej" i znany scenarzysta filmowy Andrzej Saramonowicz, komentując notkę Poniedziałka, wypalił na Facebooku wprost: „To już nie są poglądy. To jest współpraca".
Oczywiście można się zastanawiać nad tym, na ile mamy tu do czynienia z trafnym oskarżeniem (bądź co bądź bycie użytecznym idiotą to też współpraca, tyle że nieświadoma), a na ile ze zwykłą insynuacją.
Przy okazji trudno nie zauważyć, że taka reakcja Saramonowicza świetnie ilustruje moralne wzmożenie nadwiślańskiego liberalnego salonu na punkcie Putina. Jeszcze pięć lat temu politycy jedynie słusznej opcji w Polsce („jedyny słuszny, najlepszy prezydent RP" – czyż nie tym mianem ktoś tydzień temu określił Bronisława Komorowskiego?) łasili się do tej dzisiejszej ikony zła, a czynili to tylko po to, żeby odróżnić się od rusofobicznej opozycji.