Paweł Łatuszka: Łukaszenko liczy się tylko z silnymi

Aleksander Łukaszenko powiedział mi kilka lat temu, że udusi mnie własnymi rękami, jeżeli go zdradzę. Jeśli ktoś widział jego ogromne ręce, rozumie, dlaczego nie mogę zapomnieć tej rozmowy - mówi Paweł Łatuszka, jeden z liderów białoruskiej opozycyjnej Rady Koordynacyjnej.

Aktualizacja: 28.05.2021 08:30 Publikacja: 28.05.2021 00:01

Paweł Łatuszka: Łukaszenko liczy się tylko z silnymi

Foto: Yulia Shablovskaya

Plus Minus: W ostatnią niedzielę na Białorusi uprowadzono samolot pasażerski lecący z Aten do Wilna, podrywając w tym celu nawet myśliwiec. Dlaczego władze użyły aż takich środków, by wsadzić za kraty 26-letniego opozycyjnego dziennikarza Ramana Pratasiewicza?

Aleksander Łukaszenko nigdy nie pogodzi się z krytyką i odmiennym od jego punktem widzenia, a swoją politykę na Białorusi uważa za jedyną słuszną. Poza tym wielokrotnie mówił, że rozliczy wszystkich, którzy wystąpili przeciwko niemu. Z kolei szef KGB generał Iwan Tertel mówił, że historia Białorusi pokazuje, że funkcjonariusze bezpieczeństwa i MSW znajdą i ukarzą każdego, kto występuje przeciwko państwu. A kilka tygodni temu wiceszef MSW Mikałaj Karpiankou mówił w stacji rządowej, że znajdą każdego, nawet za granicą. Tym samym zadeklarował gotowość do dokonania aktów terroryzmu. Zatrzymując Ramana Pratasiewicza, realizują więc swoje zapowiedzi. Ostatnio wiceszef komisji zagranicznej białoruskiego parlamentu Siarhej Hajdukiewicz nawet apelował, by mnie aresztowano, wsadzono do bagażnika i wywieziono na Białoruś. To wszystko wpisuje się w logikę Łukaszenki, który osobiście grozi swoim oponentom i te groźby spełnia.

W odpowiedzi na to Unia Europejska zamknęła niebo dla państwowych białoruskich linii lotniczych. Zapowiedziano kolejne personalne sankcje. Mówi się o sankcjach gospodarczych, ale na razie konkretów brak. To powstrzyma Łukaszenkę?

Myślę, że to, co się stało w niedzielę, było w jakimś sensie następstwem braku aktywnej polityki Unii Europejskiej wobec Białorusi. Zbyt wiele było słów, apeli, wyrazów zaniepokojenia i wyrazów głębokiego zaniepokojenia, ale brakowało czynów. Zachód nie uświadamia sobie tego, że ma do czynienia z wojskową dyktaturą, która jest gotowa do zabijania. Już w sierpniu reżim pokazał, że jest gotów do ostrych represji i tylko ktoś mocny może stawić mu czoło. Łukaszenko nigdy nie zdecyduje się na żadne rozmowy czy mediacje, jeżeli będzie odczuwał przewagę nad swoimi rozmówcami. Wykorzystał ostatnie miesiące, by stłumić masowe protesty, ale nie odmienił poglądów ludzi. Z niezależnych sondaży wynika, że ponad 80 proc. Białorusinów wciąż nie uważa go za prezydenta. Chcą jego odejścia. Przyśpieszyć to mogą jedynie skuteczne sankcje wobec reżimu, które pomogą Białorusinom zmienić sytuację w kraju. Zakaz lotów do UE białoruskich linii lotniczych będzie różnie odebrany przez społeczeństwo Białorusi. Ale warto zaznaczyć, że to wina Łukaszenki. To on izoluje społeczeństwo, bo zamknął granice lądowe już osiem miesięcy temu. Przewodnicząca Komisji Europejskiej zapowiedziała poszerzenie sankcji personalnych i wprowadzenie sankcji gospodarczych, będziemy czekali na konkrety.

Europejscy politycy mówią jednak, że chcą uniknąć sankcji gospodarczych, które uderzyłyby w zwykłych Białorusinów.

Pojawia się więc pytanie do Unii Europejskiej, czy jest w stanie wykorzystywać narzędzia, którymi dysponuje, by pomóc Białorusinom w ich dramatycznej sytuacji? Na Białorusi wystarczy powiedzieć jedno słowo, by trafić za kraty albo zostać zabitym. Mamy już około 1 tys. osób przebywających w więzieniach z powodów politycznych. Łukaszenko już nawet podpisał rozporządzenie, w którym zezwolił funkcjonariuszom milicji strzelać do demonstrantów; nie będą ponosić za to odpowiedzialności. Tylko w ostatnim tygodniu ponad 30 Białorusinów z powodu swojej działalności politycznej usłyszało wyroki od ośmiu miesięcy do 11 lat pozbawienia wolności, a w więzieniu zmarł jeden z liderów protestów na prowincji opozycjonista Witold Aszurak. W ubiegłym tygodniu zamknięto największy portal informacyjny w kraju tut.by, a ostatnio doszło już do wymuszenia lądowania samolotu. Unia Europejska powinna odpowiedzieć przede wszystkim sobie na jedno pytanie – czy jest gotowa do działania w tej sytuacji? Białorusini są gotowi do życia przez jakiś czas w warunkach sankcji, aby zmieniła się sytuacja polityczna w kraju. Aż 64 proc. ankietowanych w systemie Głos (białoruska niezależna inicjatywa społeczna – red.) opowiedziało się za odłączeniem kraju od systemu rozliczeń finansowych SWIFT. Bo co mają robić ludzie, którzy doznali represji albo stracili bliskich? A co mają robić rodziny więźniów politycznych? Unia Europejska musi działać.

Z drugiej strony jest Władimir Putin, który od miesięcy deklaruje poparcie dla reżimu Łukaszenki. Są takie opinie, że im gorsze będą relacje Mińska z Zachodem, tym łatwiej będzie Rosji wchłonąć Białoruś.

Uważam, że rosyjska polityka zagraniczna popełnia wielki błąd. Kreml nie stanął po stronie narodu białoruskiego podczas masowych protestów w sierpniu, Rosja nie zareagowała też w żaden sposób na represje i zabójstwa protestujących. Białorusini są rozczarowani działaniami Kremla. Również z powodu trwających tajnych rozmów na temat tzw. głębszej integracji obu państw oraz niejawnych map drogowych dotyczących różnych dziedzin tej integracji. To podważyło zaufanie Białorusinów do kierownictwa Rosji.

Obecne stan relacji władz w Mińsku z Zachodem Rosja może wykorzystać. Zwłaszcza że saldo wizerunku Łukaszenki na arenie międzynarodowej jest poniżej zera, nikt już nie chce mieć z nim do czynienia. Nawet Kazachstan odwołał loty swoich linii lotniczych z Ałmaty do Mińska, a prezydent tego kraju nie chciał zaprosić Łukaszenki, gdy ten niedawno latał do Azerbejdżanu. To wszystko pokazuje, że białoruski dyktator znalazł się w izolacji międzynarodowej. Putin więc otrzymuje dodatkowe narzędzia wpływu na niego. Ale ciągle powtarzam politykom europejskim, że Łukaszenko nie jest gwarantem niepodległości Białorusi. Niepodległość naszego kraju gwarantowałaby demokracja, wolne wybory prezydenckie i parlamentarne.

Sugeruje pan, że Łukaszenko jest gotów na wszystko, by zachować władzę, nawet kosztem wchłonięcia kraju przez Rosję?

Pewnie nie chciałby się dzielić z nikim władzą, ale zostanie do tego zmuszony. Jeżeli mapy drogowe dotyczące integracji zostaną zrealizowane, za dwa lub trzy lata Białoruś jedynie formalnie pozostanie niepodległym państwem. Będzie miała granice na mapie, flagę i miejsce w ONZ, ale nic poza tym. Los kraju decyduje się właśnie teraz. Wszystko będzie zależało od tego, czy naród odzyska władzę w kraju, i od tego, czy dla Europy geopolityczne i gospodarcze interesy nie będą ważniejsze od życia człowieka i wolności. Dla mnie życie ludzkie jest na pierwszym miejscu.

Był pan ministrem kultury, a przedtem wieloletnim dyplomatą i ambasadorem m.in. w Polsce i we Francji. Z białoruskich polityków takiej rangi, którzy mieli dostęp do Łukaszenki, jest pan jedyną osobą, która przeszła na stronę protestujących. Nie boi się pan?

Kilka lat temu Aleksander Łukaszenko podczas rozmowy powiedział mi wprost, że udusi mnie własnymi rękami, jeżeli go zdradzę. Jeśli ktoś widział jego ogromne ręce, rozumie, dlaczego nie mogę zapomnieć tej rozmowy. Nie chciałbym opowiadać o szczegółach tego spotkania, jeszcze nie jest na to czas. Później słyszałem, jak powiedział przed moim wyjazdem z Białorusi, że przekroczyłem czerwoną linię i zostanę ukarany zgodnie z prawem, prawem pisanym przez niego. Pamiętam, jak podczas moich ostatnich dni na Białorusi byłem kontrolowany 24 godziny na dobę przez funkcjonariuszy służb specjalnych. Nieoficjalnie z otoczenia Łukaszenki dostałem informację, że powinienem bardzo mocno się oglądać w Warszawie i uważać na siebie przez siedem dni w tygodniu. Zdaję sobie sprawę z zagrożenia, ale to mnie nie demotywuje. Zakładam, że na terenie Polski mogę czuć się bezpiecznie. Jestem przekonany, że stanąłem po stronie światła, a nie ciemności.

W sierpniu propaganda Łukaszenki twierdziła, że uciekł pan za granicę w bagażniku samochodu polskiego ambasadora na Białorusi.

To głupota. Podjęcie decyzji o wyjeździe z kraju nie było łatwe. Przedtem wyjechali moi bliscy, by zmniejszyć ryzyko wywierania nacisku na mnie. Kontynuowałem walkę, nie nocowałem w domu, mieszkałem w hotelach, u znajomych i kolegów. Gdy dostałem esemesa od córki, że Łukaszenko oskarżył mnie o przekroczenie czerwonej linii (1 września 2020 r. – red.), zrozumiałem, że sytuacja jest krytyczna. Znajdowałem się w jednym z budynków, który został otoczony przez funkcjonariuszy KGB. Wtedy poprosiłem jednego z zachodnich ambasadorów, by pomógł mi wyjść. Przyjechał, powiedział, że to nie jest możliwe i że dojdzie do konfliktu ze służbami specjalnymi. Ale na szczęście pomogli inni ludzie, ściągnęli nieoznakowaną taksówkę, która odebrała mnie sprzed tylnego wejścia do budynku. Pojechałem do jednej z zachodnich ambasad i chciałem tam zostać, by w niedzielę znów wyjść na ulice miasta i dołączyć do protestów. Ambasador tego kraju powiedział, że wiąże się to z wielkim ryzykiem i że może zostać wydalony za naruszenie konwencji wiedeńskiej. Wtedy otrzymałem osobiste zaproszenie od polskiego premiera na Forum Ekonomiczne w Krynicy, poproszono też ambasadora Polski w Mińsku, by dla zapewnienia bezpieczeństwa towarzyszył mi w drodze. Jako były ambasador znam wiele ludzi w białoruskich służbach, więc zadzwoniłem do wysokiej rangi funkcjonariusza KGB i poinformowałem o tym. W odpowiedzi usłyszałem, że mam wybór: albo wyjechać z kraju, albo pójść do więzienia. Więc opuściłem kraj całkiem legalnie, siedząc obok polskiego ambasadora. Przeszliśmy wszystkie kontrole paszportowe.

Myślałem, że wyjazd potrwa kilka dni. Udałem się nawet do szefa dyplomacji Austrii i liczyłem na to, że Wiedeń będzie mediatorem, że Łukaszenko zdecyduje się na wyjście z kryzysu i że uda mi się powrócić. Niestety, moje marzenie się nie spełniło.

A Łukaszenko pozbył się problemu. Wyrzucił z kraju najpierw swoją czołową rywalkę w sierpniowych wyborach Swiatłanę Cichanouską, a następnie pana.

Zmusił wielu Białorusinów do opuszczenia kraju. Niemal wszyscy członkowie prezydium Rady Koordynacyjnej musieli opuścić Białoruś. A ci, którzy pozostali, dzisiaj siedzą w więzieniach.

Robił pan karierę na Białorusi. Służba dyplomatyczna, rząd. Przed wyjazdem stał pan na czele najstarszego w kraju teatru. Mógłby pan dalej pić herbatę w swoim mińskim gabinecie, jak robi to większość urzędników Łukaszenki, którzy nie poparli protestów. Nie żałuje pan?

Nie żałuję, nie mam na to czasu. Dziennikarze o to pytają, ale ja sobie takiego pytania nie zadałem ani razu. To komicznie wygląda, bo byłem ambasadorem m.in. we Francji czy ministrem kultury, a teraz de facto mam status terrorysty. A ta komiczność pokazuje prawdziwe oblicze reżimu i to, jaki ma stosunek do swoich przeciwników. Potępiłem gwałt i opowiedziałem się przeciwko fałszowaniu wyborów, a dzisiaj toczą się wobec mnie już cztery sprawy karne. Grozi mi m.in. kara śmierci. Tak reżim postanowił mnie wynagrodzić. Nie jestem osamotniony, doświadczyło tego wielu ludzi. Nie widzę Warszawy, myślami i czynami jestem ciągle na Białorusi.

A zwolnieni aktorzy czołowego teatru, którzy poparli pana, też nie żałują?

To trzeba byłoby ich o to zapytać, to twórczy ludzie i lubią wolność. Wybitna aktorka w trzecim pokoleniu Waliancina Biełachwościk, pochodząca z bardzo znanej rodziny teatralnej, powiedziała, że odeszli nie przez Łatuszkę, lecz razem z Łatuszką. Właśnie o to chodzi, poszliśmy razem. Czy mogliśmy zostać na scenie, która ma ponad 100-letnią historię, gdy tuż obok biją i gwałcą w więzieniach ludzi? Moglibyśmy w tej sytuacji tańczyć, uśmiechać się i udawać, że nic się nie dzieje? Nie. Wielkiego kroku dokonali artyści teatru im. Janki Kupały i dlatego dzisiaj apeluję też do polskiego społeczeństwa o wsparcie dla nich. To m.in. w tym celu powstała w Polsce fundacja Białoruś Przyszłości. Nasi artyści znaleźli się w podziemiu, nie mogą legalnie występować. Chcieliby raz na jakiś czas mieć możliwość występu na polskich scenach teatralnych. Zwracałem się już do polskiego ministra kultury w tej sprawie, ale zwracam się też do Polaków z prośbą o solidarność i pomoc dla naszych aktorów. Bo to oni, młodzi i twórczy ludzie, są przyszłością wolnej Białorusi.

Tej odwagi zabrakło białoruskim urzędnikom i członkom rządu, którym nie przeszkadzała pacyfikacja protestów, gwałty i tortury. Choć wielu odeszło. Masowe zwolnienia wciąż trwają w MSZ i wielu innych resortach. Łukaszenko wyrzuca z pracy wszystkich, którzy poparli opozycyjnych kandydatów na prezydenta (w wyborach 2020 r. – red.) nawet na etapie zbierania podpisów. Stworzyliśmy system, w którym zarejestrowało się ponad 1700 urzędników opowiadających się za dymisją Łukaszenki. To wiele, ale nie większość. Bo w kraju panuje strach i wielu ludzi to powstrzymuje. Jestem jednak przekonany, że strach odejdzie, gdy ludzie znów wyjdą na ulice. Myślę, że ponad 80 proc. osób pracujących w sektorze państwowym nie popiera Łukaszenki. Po incydencie z samolotem nawet niektórzy jego zwolennicy mówili mi, że zastanawiają się nad wyjazdem z kraju. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, w najbliższych latach Białoruś może opuścić nawet 2 albo 3 mln moich rodaków. Powinniśmy temu zapobiec, zmienić sytuację w kraju.

Zna pan Łukaszenkę osobiście, wielokrotnie pan z nim rozmawiał. Czy ten człowiek może pójść na jakikolwiek kompromis?

Nie, nie jest zdolny do kompromisu. Jest przekonany, że postępuje słusznie. Wierzy w to, co robi. Jeżeli nie jesteś mocniejszym partnerem w rozmowie, nie przekonasz Łukaszenki. Ze słabymi nie rozmawia. Przekonać go może jedynie siła, wtedy zgodzi się na rozmowę. Ale ta rozmowa nie powinna trwać dłużej niż jedną minutę, bo jeżeli potrwa dłużej, jest w stanie omotać każdego. Tylko jedna minuta.

Czyli rozmowy w stylu okrągłego stołu w jego przypadku nie wchodzą w grę?

Absolutnie nie. Chce zachować władzę jednoosobową i całkowicie kontrolować sytuację w kraju. Dotrzymywanie słowa i poszukiwanie kompromisów to rzeczy mu obce. To nie Unia Europejska, gdzie politycy ponoszą odpowiedzialność za swoje słowa i czyny. Na Białorusi tylko Łukaszenko wie, jak i co robić, jak orać pole, jak siać i jak leczyć koronawirusa. To radziecki człowiek.

Jak pan widzi przyszłość Białorusi w najbliższych miesiącach? Dojdzie do całkowitej izolacji kraju, poważnego kryzysu gospodarczego?

Myślę, że sytuacja gospodarcza znacząco się pogorszy, wielu zagranicznych inwestorów już się wycofało. Dług publiczny rośnie, a ostatnio znacząco spadła cena obligacji państwowych i to tylko początek. Wymiana handlowa maleje, długi Białorusi biją rekordy. I to w warunkach, gdy jeszcze nie mamy do czynienia z poważnymi sankcjami gospodarczymi. Łukaszenko odizolował kraj od świata, ale znalazł się na czołówkach światowych mediów. Najważniejsze jest jednak to, by w tej dramatycznej sytuacji Białorusini nie pozostali sam na sam z dyktaturą. By solidarność wolnego świata z nimi nie wyrażała się wyłącznie w słowach, lecz przekładała się na konkretne czyny.

Paweł Łatuszka – były ambasador Białorusi w Polsce, Francji i przy UNESCO. W latach 2009–2012 stał na czele ministerstwa kultury. W latach 2019–2020 był dyrektorem najstarszego na Białorusi Teatru im. Janki Kupały. W sierpniu ubiegłego roku poparł powyborcze protesty, jest jednym z liderów opozycyjnej Rady Koordynacyjnej i stoi na czele Narodowego Zarządu Antykryzysowego (NAU), którego biuro mieści się w Warszawie

Plus Minus: W ostatnią niedzielę na Białorusi uprowadzono samolot pasażerski lecący z Aten do Wilna, podrywając w tym celu nawet myśliwiec. Dlaczego władze użyły aż takich środków, by wsadzić za kraty 26-letniego opozycyjnego dziennikarza Ramana Pratasiewicza?

Aleksander Łukaszenko nigdy nie pogodzi się z krytyką i odmiennym od jego punktem widzenia, a swoją politykę na Białorusi uważa za jedyną słuszną. Poza tym wielokrotnie mówił, że rozliczy wszystkich, którzy wystąpili przeciwko niemu. Z kolei szef KGB generał Iwan Tertel mówił, że historia Białorusi pokazuje, że funkcjonariusze bezpieczeństwa i MSW znajdą i ukarzą każdego, kto występuje przeciwko państwu. A kilka tygodni temu wiceszef MSW Mikałaj Karpiankou mówił w stacji rządowej, że znajdą każdego, nawet za granicą. Tym samym zadeklarował gotowość do dokonania aktów terroryzmu. Zatrzymując Ramana Pratasiewicza, realizują więc swoje zapowiedzi. Ostatnio wiceszef komisji zagranicznej białoruskiego parlamentu Siarhej Hajdukiewicz nawet apelował, by mnie aresztowano, wsadzono do bagażnika i wywieziono na Białoruś. To wszystko wpisuje się w logikę Łukaszenki, który osobiście grozi swoim oponentom i te groźby spełnia.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi