Amy Coney Barrett, sędzię amerykańskiego SN, utożsamia się z konserwatyzmem, w tym aborcyjnym, ale zarazem z nurtem amerykańskiej jurysprudencji określanym mianem „oryginalizmu". Chodzi o bardzo restryktywną wykładnię amerykańskiej ustawy zasadniczej, wymagającą, aby jej sformułowania były interpretowane na postawie rozumienia z daty przyjęcia. Koncepcja ta postrzega konstytucję jako niezmienną od czasu wejścia w życie, a znaczenie jej treści można modyfikować jedynie poprzez normatywną korektę. Za prawidłowe uważa się w niej dekodowanie normy konstytucyjnej przez pryzmat demokratycznej woli, która powołała ją do życia. Opozycyjną jest koncepcja „Żywej Konstytucji", zakładająca uwspółcześnienie rozumienia jej zapisów, nawet gdy taka interpretacja różni się od pierwotnej. Na to nakłada się dyskusja o prawotwórczej roli sądów.
Kiedy zaczyna się życie
Odtworzenie woli historycznego ustawodawcy to proces żmudny, czasem niemożliwy. Skoro jednak jakoś sobie z tym radzą amerykańscy juryści, operując na akcie prawnym z 1789 r., tym bardziej jest to wykonalne w warunkach polskich, gdzie dyskusję, która towarzyszyła pracom nad Konstytucją z 1997 r., utrwalono w stenogramach np. Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego. Wyłania się z nich obraz burzliwej debaty nad art. 38 (statuuje ochronę życia) oraz ścierania się dwóch odmiennych wizji: ujęcia, że życie ludzkie istnieje od chwili poczęcia, oraz kompromisowej, aby tego nie przesądzać jako materii wywołującej zbyt duże emocje. Ściśle było to związane z dyskusją, czy „człowiekiem" jest się od chwili poczęcia czy dopiero od momentu opuszczenia łona matki. Wersję przepisu, która uzyskała miażdżącą większość w komisji (30/43), a jest najbliższa obecnemu brzmieniu art. 38, tłumaczono „mniejszą kontrowersyjnością takiego zapisu, w porównaniu z innymi, które wywołują problemy i dyskusje, od kiedy życie się zaczyna" (L. Błądek) czy argumentem, że „aby dyskusja społeczna wokół konstytucji była autentyczna, to nie należy proponować przepisów, które wywołują emocje i powodują podziały" (K. Łybacka).
Czytaj także: Hermeliński: Jest szansa na złagodzenie rygorów aborcyjnych
Odrzucono więc uzupełnienie brzmienia art. 38 elementem „od chwili poczęcia". Kwestii tej wtedy celowo nie przesądzono jako zbyt ściśle powiązanej z subiektywnymi zapatrywaniami światopoglądowymi. Wolą większości konstytucyjnej decyzję, czy i jak chronić życie poczęte, pozostawiono faktycznie ustawodawcy zwykłemu (z kosztami politycznymi danej decyzji) i sądownictwu w sprawach indywidualnych, ewentualnie – przyszłej zmianie normatywnej ustawy zasadniczej.
Wywód z logicznym pęknięciem
Jeśli zatem mówić o tzw. kompromisie aborcyjnym z lat 90., to miał on dwa fundamenty: art. 4a ustawy z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, w którym uregulowano trzy przesłanki legalnej aborcji oraz właśnie celowo niejasne językowo brzmienie art. 38 Konstytucji RP z 1997 r.