Rz: W październiku pojawiły się informacje, że wart 712 mln zł projekt informatyczny Platforma P1 zakończy się klapą, a Polska straci ponad 600 mln zł dofinansowania z Unii Europejskiej.
Marcin Kędzierski, były dyrektor Centrum Systemów Informacyjnych w Ochronie Zdrowia: P1, czyli Elektroniczna Platforma Gromadzenia, Analizy i Udostępniania Zasobów Cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych, należy do największych tego typu projektów w Europie. Ma wykonywać ponad 7 tysięcy różnych operacji technicznych i stanowi prawie jedną czwartą planu informatyzacji państwa. Projekt e-Zdrowie miał poprzez Internetowe Konto Pacjenta zapewnić pacjentom dostęp online do informacji medycznej, e-Recept, e-Skierowań i e-Zwolnień, a podmiotom leczniczym miejsce do gromadzenia dokumentacji medycznej. Odbiór rozpoczęto kilka miesięcy temu i zakładano, że pierwsze komponenty systemu zostaną uruchomione do 1 października. Nie stało się tak z powodu opóźnień wykonawców. Dziś już wiadomo, że nie stracimy dofinansowania Unii Europejskiej. Prace nad Platformą znacznie się jednak przedłużą, bo Ministerstwo Zdrowia zdecydowało się na zerwanie umów z wykonawcami i wyłonienie nowych.
W komunikacie ministerstwa ogłaszającym „nowe otwarcie" P1 napisano, że wciąż nie udostępniono żadnych usług dla pacjentów.
Zamieszanie wokół projektu przysłoniło osiągnięcia mojego zespołu. To, że przez te 2,5 roku udało nam się wytworzyć, uruchomić lub rozpocząć prace na rzecz około 40 krajowych systemów informatycznych i wystandaryzować kilkanaście najczęściej używanych dokumentów medycznych, takich jak recepty, skierowania, zlecenia karty wypisowej ze szpitala razem z epikryzą i wyniki badań laboratoryjnych. Wytworzone i odebrane zostały niemalże wszystkie funkcjonalności z 24 podsystemów P1. Udało się to mimo znacznych opóźnień oraz błędnych założeń samej realizacji, wynikających głównie z faktu, iż nie przewidziano wyłonienia jednego generalnego wykonawcy systemu, który by koordynował prace pozostałych. Już w 2010 r. ostrzegałem przed taką formułą zarówno ówczesne kierownictwo resortu, jak i kierownictwo CSIOZ. Kiedy dwa lata później zostałem dyrektorem CSIOZ i objąłem zarządzanie projektem P1, miał on już dwuletnie opóźnienie. Zgodnie z moimi przewidywaniami główny wykonawca, wyłoniony przez poprzednie kierownictwo, nie podołał zadaniu i w 2014 r. zerwał kontrakt. Mimo to w sierpniu 2015 r. rozpoczęto procedury odbiorowe.
Żadnej z nich jednak nie dokończono. Dlaczego?