W ostatnim czasie w mediach pojawiają się różne recepty na naprawę sytuacji w TVP S.A. W tekstach Rzeczpospolitej autorstwa czy to prof. Romanowskiego czy prof. Zubika znajdujemy pogłębione analizy oraz ciekawe propozycje zaadresowania tego wyzwania. Niewątpliwie będzie stał przed nim nowy rząd obecnej większości parlamentarnej. Dlatego też nie recenzując ani nie opowiadając się za żadnym z prezentowanych rozwiązań, warto uzupełnić wiedzę opinii publicznej o informacje dotyczące rozstrzygnięć sądowych, jakie prawomocnie zapadły w sprawie byłego Prezesa Telewizji Polskiej S.A. Janusza Daszczyńskiego. Co więcej, batalia sądowa, którą przeszedł, a właściwie uzasadnienia kilku wyroków sądów różnych instancji będą w przyszłości zapewne podstawą dla studentów i aplikantów prawniczych w zakresie zrozumienia istoty instytucji wygaśnięcia stosunku pracy. Może to być bowiem przyczynek do zastosowania któregoś z rozwiązań. Stał się on, tak jak i zresztą ówczesny prezes Polskiego Radia S.A. osobistą ofiarą przepisów ustawy z dnia 30 grudnia 2015 roku o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji. I na mocy jej postanowień z dnia na dzień został pozbawiony pracy. Ta sprawa może w nowym świetle stawiać dyskurs na temat bliskiej przyszłości TVP. Bo przecież gdyby obowiązywały przepisy uchwalone w 2023 roku, prezes Jacek Kurski być może musiałby dzielić gabinet z byłym prezesem telewizji publicznej.
Czytaj więcej
Likwidacja spółek lub odwołanie ich zarządów, tak może wyglądać odbijanie mediów publicznych.
Trochę niekoniecznie zamierzchłej historii
W lipcu 2015 roku Pan Janusz Daszczyński został powołany w wyniku konkursu na Prezesa Zarządu TVP S.A. Ponadto zawarto z nim umowę o pracę na czas określony, w praktyce prawie do połowy 2019 (data odbycia Walnego Zgromadzenia za 2018 rok). Ustalono też okres wypowiedzenia na 6 miesięcy. Witając nowy rok prezes Daszczyński nie wiedział jeszcze, że już 8 stycznia 2016 roku wejdzie w życie przeprocedowana przez Sejm w ekspresowym tempie i podpisana od ręki przez Prezydenta ustawa o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji. Przepisy tej nowelizacji wprowadzały zmiany w zakresie powoływania i odwołania członków organów TVP oraz Polskiego Radia, a także przewidywały skrócenie i wygaszenie dotychczasowych kadencji członków organów obu instytucji. Co więcej jeden z nowych przepisów przewidywał, że z dniem powołania nowego zarządu w sposób przewidziany nowelizacją wygasną stosunki pracy dotychczasowych członków organów - w tym stosunek pracy Prezesa Janusza Daszczyńskiego. Słowo stało się ciałem, gdy już w dniu wejścia w życie ustawy nowelizującej z 30 grudnia 2015 roku, Minister Skarbu Państwa powołał nowego Prezesa Zarządu TVP S.A. Pana Jacka Kurskiego. W związku z ustaniem stosunku pracy były pracownik TVP S.A. nie otrzymał wynagrodzenia za okres wypowiedzenia, nawet nie respektowano zapisanego w jego umowie o pracę okresu wypowiedzenia umowy, a co najważniejsze zignorowano też jego ochronę przedemerytalną. Z dnia na dzień musiał się spakować i opuścić w styczniu 2016 roku, praktycznie w trybie natychmiastowym, gmach przy ul. Woronicza. Nigdy już potem nie niego nie wrócił.
Były Prezes TVP S.A. wygrywa w sądzie wieloletnią batalię
Kolejny akt tej opowieści przenosi nas już do sądu pracy, gdzie były Prezes TVP S.A. nie godząc się z tym co z nim uczyniono pozywa TVP S.A. o odszkodowanie za niezgodne prawem ustanie stosunku pracy. Sprawę najpierw rozpoznaje na korzyść pracownika Sąd Rejonowy, potem na skutek apelacji TVP S.A. Sąd Okręgowy najpierw zadaje pytanie prawne do Sądu Najwyższego, a potem nie otrzymawszy odpowiedzi zmienia wyrok i oddala powództwo na niekorzyść Daszczyńskiego. Ten nie składa broni i kwestionując zgodność z prawem wydanego przez Sąd Okręgowy orzeczenia składa skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. W konsekwencji Sąd Najwyższy wyrokiem z dnia 25 listopada 2021 roku (sygn. II PSKP 57/21), uchyla zaskarżony wyrok i przekazuje sprawę Sądowi Okręgowemu w Warszawie do ponownego rozpoznania. Wieloletnią epopeję sądową kończy drugi wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, który zgodnie z wytycznymi Sądu Najwyższego orzeka o zasadności roszczeń Daszczyńskiego i zasądza na jego rzecz odszkodowanie pieniężne. Daszczyński finalnie wygrywa więc z TVP S.A. prawomocnie sprawę. Z tym, że batalia sądowa nie przywraca go do pracy, ale przyznaje odszkodowanie.
Merytoryczna istota sprawy
Warto wskazać, że istotą sporu między byłym pracodawcą a byłym pracownikiem było w istocie to, czy działania polskiego ustawodawcy, a potem TVP S.A. były zgodne z prawem. Daszczyński wywodził bowiem swoje roszczenia odszkodowawcze z faktu nieprawidłowego i niezgodnego z prawem wygaśnięcia łączącego strony stosunku pracy w trybie przepisów ustawy nowelizującej z 30 grudnia 2015 roku. Stosunek pracy został przedwcześnie (tzn. przed terminem, na jaki umowa o pracę została zawarta) "wygaszony", mimo, że terminowa umowa o pracę łącząca strony, zawierała klauzulę dopuszczającą możliwość jej wypowiedzenia - w następstwie odwołania pracownika z funkcji w zarządzie - za sześciomiesięcznym wypowiedzeniem. A ponadto jak już wskazano powyżej pracownik w dacie ustania stosunku zatrudnienia był pracownikiem objętym szczególną ochroną trwałości stosunku pracy, gdyż z uwagi na swój wiek znajdował się tzw. ochronie przedemerytalnej, o której stanowi art. 39 kodeksu pracy. Samym zdarzeniem powodującym pośrednio wygaśnięcie stosunku pracy sprawie była arbitralna i jednostronna czynność korporacyjna Skarbu Państwa działającego przez ministra właściwego do spraw Skarbu Państwa, polegająca na powołaniu nowego zarządu TVP S.A. zgodnie z art. 27 ust. 3 ustawy o radiofonii i telewizji w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt. 2 lit. b ustawy z 30 grudnia 2015 roku. To powołanie nowego zarządu, dla dotychczasowego zarządu TVP S.A. miało oznaczać niejako automatyczny kres sprawowania tej funkcji. Jednakże należy wskazać, że taka instytucja wygaśnięcia stosunku pracy nie może wprowadzać ograniczenia kardynalnych zasad prawa pracy, w tym ochrony pracownika przed arbitralnymi i bezpodstawnymi działaniami prowadzącymi do ustania zatrudnienia bez obowiązującego okresu wypowiedzenia. Dlatego też ta ochrona trwałości stosunku pracy przysługująca pracownikowi została pogwałcona tak przez polskiego ustawodawcę uchwalającego niezgodne z prawem przepisy, jak też przez pracodawcę, który zastosował się do tych niezgodnych z prawem regulacji. Takie działania pracodawcy, oczywiście zasłaniającego się wykonaniem przepisów rangi ustawowej, ale prowadzące do natychmiastowego przerwania stosunku pracy, tożsame z przypadkiem rozwiązania umowy bez wypowiedzenia, dokonane z pominięciem szczególnego tytułu ochrony przedemerytalnej, bez należytego uzasadnienia względem pracownika, a przy tym podjęte w ramach arbitralnego zachowania, powinny być uznane za przypadek wygaśnięcia stosunku pracy sprzecznego z przepisami w myśl art. 56 § 1 kodeksu pracy i być podstawą do uwzględnienia roszczeń pracownika. Co zresztą po latach nastąpiło.