Prym w ataku na Polskę w tej sprawie wiodą Niemcy. Oficjalnie wyrok TK skrytykował minister spraw zagranicznych Heiko Mass, była minister sprawiedliwości, dziś wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Katerina Barley i niektórzy niemieccy prawnicy. Oczywiście nie wszystkie głosu płynące z Niemiec były krytyczne, ponieważ w debacie na ten temat strona polska często powołuje się na orzecznictwo niemieckiego TK, który w przeszłości orzekał w podobnym duchu co polski w ubiegłotygodniowym orzeczeniu. W związku z czynieniem tych porównań powstał zasadniczy problem dla krytyków tego orzeczenia. Jak skrytykować wyrok polski jednocześnie kwestionując jego zbieżność z niemiecką linią orzeczniczą? Oczywiście zgodnie z przywołaną przeze mnie zasadą „nie wolno porównywać”. Ta zasada oznacza w tym sporze, że z jednej strony nie można porównywać, bo Niemcy to przecież wyższa kultura prawna. Nie można porównywać, bo w istocie niemiecki TK swoje orzecznictwo kwestionujące wyroki TSUE wydawał w innych sprawach, w końcu nie można porównywać, bo Niemcy co do zasady nie kwestionują wyższości prawa unijnego. Przepis na manipulację gotowy i skrzętnie realizowany.
Czytaj więcej
Wszelkie instrumentalizowanie Trybunału Konstytucyjnego dla projektów, które mają na celu demontaż praworządności jest bezwstydne - uważa prezes Trybunału Konstytucyjnego w Niemczech Stephan Harbarth.
Wspomniana przeze mnie pani Barley w wywiadzie dla Gazety Wyborczej stwierdziła, że wyrok niemieckiego TK dotyczył jednostkowej decyzji Europejskiego Banku Centralnego, więc nie można porównywać. Natomiast cytowany w polskich mediach prof. Alexander Thiele stwierdził na blogu „Verfassung”, że nie można porównywać bo niemiecki TK podważył wykonanie przepisów prawa wtórnego UE, a nie przepisów prawa pierwotnego. Niestety dla tych komentatorów, prawda jest zgoła odmienna, co niniejszym przedstawię z większą liczbą detali niż wspomniani przeze mnie komentatorzy.
W pierwszej części swoich tez prof. Thiel wskazuje na rzekomo precedensowe sformułowanie sentencji wyroku polskiego TK, ponieważ jako niezgodne z konstytucją ocenił on takie działania organów UE, które wskutek prawotwórczych działań TSUE poszerzają bez zmiany traktatów kompetencje Unii Europejskiej. W pierwszej kolejności należy wskazać, że samo sformułowanie sentencji w orzecznictwie polskiego TK wynika z kształtu wniosku. Dlatego należy spojrzeć na istotę stwierdzenia, a ta jest w pełni zbieżna z wieloletnim dorobkiem orzeczniczym FTK.
Trybunał ten na przestrzeni kilkudziesięciu lat wypracował bardzo rozbudowaną i dynamiczną interpretację relacji pomiędzy prawem unijnym a niemieckim porządkiem konstytucyjnym. W słynnych orzeczeniach Solange I (2 BvL 52/71) i Solange II (2 BvR 197/83)były FTK stwierdził, że granice powierzenia kompetencji Unii kończą się w miejscu, powyżej którego państwa traciłyby swoją tożsamość konstytucyjną, jedynym źródłem kompetencji jest niemiecka konstytucja, zaś Unia Europejska korzysta tylko z takich kompetencji, jakie zostały jej przekazane przez państwa członkowskie. W oparciu o tę doktrynę FTK nie blokował dalszej integracji, natomiast wyraźnie zabezpieczył się na wypadek, gdyby integracja kształtowana orzecznictwem TSUE w konkretnych elementach naruszała niemiecką konstytucję. Teza ta znalazła swoje potwierdzenie w orzeczeniu z 30 czerwca 2009 roku, które powieliło tezę o obowiązku ochrony przez FTK tożsamości konstytucyjnej w odniesieniu do integracji europejskiej oraz orzeczenie Mangold z dnia 6 lipca 2010 roku (2 BvR 2661/06), w którym stwierdził, że to w gestii FTK leży ostateczna kontrola badania granic kompetencji instytucji i organów UE.