Jan Zielonka: Jak partie psują demokrację

Problem w tym, że obywatele akceptują logikę wyborczą partii; ważniejsze jest kto rządzi, a nie jak się rządzi. Może warto odwrócić sposób myślenia.

Publikacja: 14.08.2024 04:30

Jan Zielonka: Jak partie psują demokrację

Foto: PAP/Paweł Supernak

Bez wyborów trudno sobie wyobrazić demokrację, a wybory to specjalność partii. Bezpartyjni kandydaci rzadko odnoszą sukces, bo ten wymaga pieniędzy, zaplecza organizacyjnego oraz doświadczenia w mobilizacji wyborców.

Od partii masowych po maszynki do wygrywania wyborów

W przeszłości partie, przynajmniej te na Zachodzie, miały płacących składki członków, korzenie w określonych grupach społecznych oraz wyraźny ideologiczny profil. To już jednak historia, której polska młoda demokracja doświadczyła w niewielkim stopniu. Dziś partie na całym świecie są maszynką do wygrywania wyborów bez wyrazistej ideologii i rzeszy wiernych członków. Pieniądze partii albo pochodzą od państwa, albo od milionerów. Ich specjalnością jest niszczenie przeciwnika, a nie rozsądne zarządzanie państwem.

Czytaj więcej

Rozwój internetu prowadzi do wymiany elit

Dawniej partie tworzyły rząd z udziałem wielu specjalistów znających się na zdrowiu, finansach, administracji czy rolnictwie. Sam rząd funkcjonował w oparciu o kompetentną służbę cywilną. Władza partyjnych rządów była ograniczana przez organy takie jak bank centralny czy sąd konstytucyjny, w skład których wchodzili eksperci. A na tych rząd nie mógł bezpośrednio wpływać.

To też jest już historia. Dziś teki ministerialne są zazwyczaj w rękach lojalnych polityków. Służba cywilna jest albo spolityzowana, albo zmarginalizowana przez sztab partyjnych doradców w gabinetach ministrów. Niezależność banku centralnego i sądu konstytucyjnego jest fikcją, niestety nie tylko u nas. Decyzje rządu nie są dyktowane zespołem wartości wyznawanych przez poszczególne partie, lecz kapryśnymi sondażami i strategiami komunikacji politycznej.

Dlaczego partie są dziś coraz bardziej podobne do siebie

Choć poszczególne partie ze sobą walczą i się nawzajem nienawidzą, to są do siebie coraz bardziej podobne. Populizm jest ich wspólną cechą, bo partie szukają wyborców wszędzie i promują programy będące pobożną mieszanką życzeń. Wyborcy są traktowani jak konsumenci partyjnych przekazów, a nie jak zaplecze polityczne mające realny wpływ na decyzje. Interes partii jest utożsamiany z interesem państwa. Jeśli ośrodki pozarządowe nie popierają decyzji partyjnych, to są ignorowane czy wręcz zwalczane.

Oczywiście są partie bardziej lub mniej skorumpowane. Wiedza i osobowość przywódców poszczególnych ugrupowań jest różna. Jedne podkreślają wolność, a drugie równość. Koncepcja państwa i Europy też różni poszczególne partie. Nie zmienia to faktu, że współczesne partie działają jak kartel, by użyć terminu mojego irlandzkiego kolegi po fachu. Problem w tym, że obywatele akceptują logikę wyborczą partii; ważniejsze jest kto rządzi, a nie jak się rządzi. Może warto odwrócić sposób myślenia.

Autor

Jan Zielonka

Profesor na uniwersytetach w Wenecji i Warszawie

Bez wyborów trudno sobie wyobrazić demokrację, a wybory to specjalność partii. Bezpartyjni kandydaci rzadko odnoszą sukces, bo ten wymaga pieniędzy, zaplecza organizacyjnego oraz doświadczenia w mobilizacji wyborców.

Od partii masowych po maszynki do wygrywania wyborów

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Po nominacji Roberta F. Kennedy’ego antyszczepionkowcy uwierzyli w swoją siłę