Narody małe i średnie mają swoje traumy i kompleksy. Chcąc je zrekompensować, szukają mitów, symboli albo silnych wodzów. Węgrzy, naród ciężko doświadczony najpierw jarzmem tureckim, potem długą dominacją Habsburgów i wreszcie poszatkowaniem w Trianon, są wyjątkowo podatni na te pokusy. Chęć rewanżu za poniesione klęski była racją stanu epoki admirała Miklósa Horthy’ego (1919–1944), a mapa Wielkich Węgier stała się jednym z symboli rządów Viktora Orbána (ur. 31 maja 1963 r.), od wiosny 2010 r. rządów niepodzielnych.
Węgierski, wszechmocny teraz, premier rządzi na tyle długo, że dla wielu stał się już synonimem państwa, chociaż on kreuje się na wodza całego narodu rozsypanego w diasporze. Ostatnio gra i licytuje zdecydowanie ponad potencjał swojego kraju. Zgodnie z wizerunkiem kreowanym w niemal całkowicie podległych mu mediach prezentuje się jako mąż stanu, traktowany poważnie przez największych: Donalda Trumpa, Władimira Putina, Xi Jinpinga, Recepa Tayyipa Erdogana czy Beniamina Netanjahu.
My, naród
Orbán, który zaczynał swą błyskotliwą karierę jako przekonany liberał i stypendysta dziś malowanego na Węgrzech w najczarniejszych barwach, choć stamtąd się wywodzącego George’a Sorosa, dobrze się czuje wśród autokratów, natomiast znacznie gorzej wypada w oczach zachodnich demokratów. Przecież, jak sam to zdefiniował, już w 2014 r. zbudował u siebie nieliberalną demokrację, która – jeśli się jej dobrze przyjrzeć – jest niczym innym jak kolejną odmianą autokracji. Przy zachowanych fasadach demokracji i wręcz kanapowych partiach opozycyjnych w parlamencie mamy pokaz siły dominującej Partii Obywatelskiej – Fidesz, a w istocie kolejny przejaw rządów jednoosobowych.
Czytaj więcej
Trudna sytuacja gospodarcza skłania parlament Węgier do przyjęcia pakietu ustaw, który odbudowuje niezależność wymiaru sprawiedliwości.
Viktor Orbán, który już wcześniej był premierem (1998–2002), po dojściu do niepodzielnej władzy wiosną 2010 r. szybko zmienił konstytucję, a nawet nazwę kraju – z Republiki Węgierskiej na Węgry, no bo przecież Węgry są wszędzie tam, gdzie zamieszkują Węgrzy, a nie tylko tam, gdzie to zaznaczono na mapach. Natychmiast nadał też Węgrom z diaspory, szczególnie tym w krajach ościennych, prawa wyborcze – znacząco zwiększając tym samym swój elektorat.