Był 26 sierpnia 1813 roku. W okolicach Legnicy, na południe od rzeki Kaczawy na Dolnym Śląsku, stanęły naprzeciwko siebie armie francuska pod dowództwem generała Étienne’a Macdonalda oraz rosyjsko-pruska pod dowództwem feldmarszałka Gebharda Leberechta von Blüchera. Napoleona na miejscu nie było. Pospieszył z resztą swoich sił pod Drezno.
Powódź przyczyniła się do ostatecznej klęski Napoleona
Siły nad Kaczawą były niemal wyrównane. Po stronie francuskiej – 102 tysiące żołnierzy, a po rosyjsko-pruskiej – 114 tysięcy. Jak wyglądałaby ta nieco zapomniana bitwa, strategicznie ważna w wojnach napoleońskich, gdyby pogoda była wówczas piękna – nigdy się nie dowiemy. Ale było inaczej: starciu towarzyszyła nie tylko gigantyczna ulewa, ale Dolny Śląsk w tamtym momencie nawiedzony został przez olbrzymią powódź. Powszechnie uznaje się, że ta właśnie powódź w połączeniu z ulewą na polu bitwy zdecydowały o przegranej generała Macdonalda, a w konsekwencji przyczyniły się do ostatecznej klęski Napoleona.
Czytaj więcej
Nie ma prądu, wody, nawet dróg, by pomoc dojechała – 14 gmin powiatu kłodzkiego, przez które przeszła powódź, jest w dramatycznej sytuacji. W sumie poszkodowanych – ponad setka.
Powódź straszliwie doświadczyła wówczas Kraków. Jak pisał krakowski księgarz i historyk Ambroży Grabowski: „Trudno dać wyobrażenie o szerokości wylewu, tedy wspomnę tylko, że cała ta rozległa przestrzeń od gór Krzemionek, cała szerokość pastwisk, nazwanych Błonie, aż do wzgórzów jak leżą Bronowice, własność kościoła Panny Maryi, zalane były. Wisła zaś z nadzwyczajnym pędem, czyli całą nawałnością wody płynęła tem położeniem, jak jest wieś Ludwinów, Zakrzówek i Kapelanka, a obszar ten, o którym mówię, zdawał się, że to jest morze, którego końca nie można było dostrzedz”.
Ówczesny kataklizm nie dotknął tylko Krakowa. Miał skalę regionalną: zalana została znaczna część terytorium obecnej Słowacji, północny wschód Moraw, południe obecnego terytorium Polski. Wylały Orawa, Poprad, Nitra, Hron, Odra, Torysa, Hornád oraz górna i środkowa Wisła.