W Europie z państwem prawa mamy do czynienia nie wówczas, gdy ustanawia się w nim i zapisuje w konstytucji i kodeksach zasady jurystyczne, lecz wtedy, gdy oprócz owych ustanowień i zapisów tak władza, jak i społeczeństwo mają obywatelską świadomość potrzeby istnienia prawa i konieczności jego przestrzegania zgodnie z Kartą praw podstawowych UE. Cóż z tego, że np. w Związku Sowieckim istniała konstytucja i inne unormowania prawne, skoro przestrzeganie prawa było tam fikcją. O wszystkim decydował samodzierżca – partia komunistyczna w osobach swoich sekretarzy i milicjantów. Społeczeństwo dyscyplinował strach, a nie świadomość obywatelska. Tak jest też w dzisiejszej Rosji.
Wydawało się, że Rosja postsowiecka miała szanse na stworzenie państwa prawa „po europejsku”, gdy władzę w niej objął Władimir Putin. Na swoje pierwsze wybory w 2000 r. poszedł przecież z takim przesłaniem: „W demokracji wasze i moje prawa są ograniczone jedynie takimi samymi prawami innych ludzi. W oparciu o uznanie tej prostej zasady budowane jest prawo, którym kierować powinni się wszyscy – od przedstawiciela władzy do zwykłego obywatela. Demokracja – to dyktatura prawa, a nie ludzi na stanowiskach, którzy są zobowiązani tego prawa bronić”. Niestety, nadzieje okazały się płonne – dyktaturę Putin ustanowił bez większych problemów, natomiast o praworządnej demokracji garstka rosyjskich liberałów wciąż może tylko marzyć.
Wiara w rządy sumienia
Brak ugruntowanej świadomości potrzeby istnienia prawa i konieczności jego przestrzegania nie jest dla Rosjan spuścizną jedynie sowiecką. „Duch prawa” zawsze postrzegany był w Rosji jako przynależny Zachodowi, kapitalizmowi i krytykowano go ostro z różnych pozycji: w imię samodzierżawia i w imię wolności, w imię Chrystusa i w imię Marksa, w imię wyższych wartości duchowych i w imię sprawiedliwości społecznej. Zarówno myśl konserwatywna, jak i radykalna dyskredytowały prawo, popadając w swoisty „nihilizm prawny”. Nieprzypadkowo teoretycy anarchizmu – Bakunin i Kropotkin – urodzili się w Rosji. Myśl rusofilska natomiast, poszukując argumentów na rzecz tezy o wyższości kultury rosyjskiej nad kulturą Zachodu, przeciwstawiła „rosyjskie prawo wewnętrzne” (moralne) „zewnętrznemu”, formalnemu prawu Zachodu.
„Prawo moralne (wewnętrzne) – twierdził romantyk Konstanty Aksakow – żąda nade wszystko, żeby człowiek był moralny i żeby czyn stanowił u niego naturalny skutek godności moralnej – w przeciwnym bowiem razie traci wartość. Prawo formalne, czyli zewnętrzne, żąda, aby czyn był moralny w pojęciu prawa, nie troszczy się zaś zgoła o to, czy sam człowiek jest moralny i z jakich źródeł czyn ten wypływa [...] Prawo wewnętrzne podtrzymuje godność moralną człowieka, apelując nieustannie do jego sumienia i tu jedynie znajdując oparcie i porękę dla jego czynów. Zachód padł ofiarą prawa zewnętrznego. Prawo zewnętrzne żąda li tylko zgodności ze swymi przepisami, wykonywania postanowień, nie dba zaś o sumienie ludzkie, nie apeluje doń i w ten sposób uwalnia człowieka od konieczności wsłuchiwania się w wewnętrzny głos moralny. Jasną jest rzeczą, iż dominacja prawa zewnętrznego w społeczeństwie podważa godność moralną człowieka, uczy go działać bez wewnętrznych pobudek moralnych i być w porządku tylko wobec prawa zewnętrznego. Celem ludzkości jest urzeczywistnienie prawa moralnego na ziemi”.
Przy takim myśleniu nie ma jakichkolwiek szans na budowanie państwa prawa. Wiara w rządy sumienia może kształtować w najlepszym razie moralność społeczną, nie zbuduje natomiast nigdy społeczeństwa obywatelskiego. Moralność jest względna. Dyktat moralny może prowadzić do samowładztwa i podporządkowania wszystkiego własnemu pojmowaniu świata. Dyktat prawa stanowionego porządkuje sferę polityki, ekonomii i życia społecznego.