Kłopoty z dodzwonieniem się do przychodni, dostępem do szpitali i braki w opiece psychiatrycznej – taki obraz polskiej służby zdrowia wyłania się ze sprawozdania za 2021 r., które przygotował rzecznik praw pacjenta (RPP) Bartłomiej Chmielowiec.
To najważniejszy dokument pokazujący stan przestrzegania praw pacjentów, a już wcześniejsze sprawozdanie, za 2020 r., było wymowne. Wynikało z niego, że rzecznik otrzymał 136 tys. sygnałów od pacjentów, o 58 proc. więcej niż w 2019 r., co było największym wzrostem od lat. Z najnowszego dokumentu wynika, że rekord znów został pobity. Tym razem liczba zgłoszeń wzrosła o 21 proc., do poziomu 164 tys.
Czytaj więcej
Mimo tego, że lekarze, zdaniem prokuratury, przyczynili się do spowodowania śmierci ciężarnej pacjentki, zostali przywróceni do pracy w szpitalu.
Bartłomiej Chmielowiec mówi „Rzeczpospolitej”, że jedną z przyczyn wzrostu jest „rosnąca świadomość pacjentów, którzy coraz lepiej znają swoje prawa”. Na pierwszym miejscu wymienia jednak pandemię. – Pacjenci drugi rok z rzędu korzystali z opieki zdrowotnej w warunkach specjalnej organizacji systemu ochrony zdrowia. Kolejne fale epidemii skutkowały m.in. nasileniem się niektórych problemów w systemie oraz występującymi ograniczeniami realizacji praw pacjentów. W części przypadków ograniczenia wprowadzane przez podmioty były nadmierne, wykraczając ponad to, co konieczne dla sprawnej walki z epidemią – wyjaśnia.
Na co najczęściej skarżyli się pacjenci? Aż dwie trzecie skarg dotyczyło dostępu do świadczeń zdrowotnych, jedynego spośród kilkunastu praw pacjenta, któremu rzecznik wystawił ocenę „bardzo często naruszane”. Najwięcej sygnałów miało związek z podstawową opieką zdrowotną. Jak wynika z raportu, problemem była nie tylko możliwość uzyskania świadczenia, ale nawet tak prozaiczna czynność, jak dodzwonienie się do poradni. „Brak możliwości osobistej rejestracji w dobie epidemii skutkował trudnościami, a niekiedy niemożnością nawiązania skutecznego kontaktu telefonicznego z podmiotem leczniczym” – głosi raport.