Napisał pan muzykę do musicalu „Irena”, który będzie miał prapremierę w poznańskim Teatrze Muzycznym 27 sierpnia. Musical jest formą rozrywkową, a tematyka „Ireny” dotyczy ratowania żydowskich dzieci przed śmiercią. To trudne zadanie dla autorów?
Przede wszystkim fascynujące wyzwanie. Pisząc tę muzykę, przypomniałem sobie musical „Kabaret”, który ukazuje narodziny okrutnego systemu hitlerowskich Niemiec. Irena ryzykuje życie, jest odważna, ale też kocha, czujemy jej emocje. Musical pokazuje piękną, młodą kobietę wplątaną w szatańską machinę II wojny światowej. To historia widziana przez pryzmat jej kobiecej wrażliwości, szlachetności, skromności i dobroci. Fabuła jest napisana jak scenariusz dobrego hollywoodzkiego filmu. Dzieje się w Warszawie, gdzie spędziłem większą część życia. Myślą przewodnią musicalu jest nadzieja. Potrzebujemy w dzisiejszych koszmarnych czasach takich kryształowych postaci jak Irena Sendlerowa, która dla upodlonych ludzi żydowskiego pochodzenia była żywym znakiem nadziei na lepszy świat, lepszy los.
Kto zwrócił się do pana z propozycją skomponowania muzyki?
Czytaj więcej
Światowej sławy pianista, jedyny polski jazzman laureat Nagrody Grammy, mówi o rodzinnych i muzycznych korzeniach, idyllicznym dzieciństwie w Ostrowcu Świętokrzyskim, nauce i pierwszych zespołach w Kielcach.
Piotr Piwowarczyk, Polak mający obywatelstwo amerykańskie, scenarzysta, reżyser-dokumentalista i producent musicalu. To jego pomysł, żeby wystawić dramat muzyczny o życiu i działalności Ireny Sendlerowej. 12 lat temu razem z reżyserką Mary Skinner wyprodukował w USA film „In the Name of Their Mothers. Story of Irena Sendler” („W imię ich matek. Historia Ireny Sendlerowej”). Spotkał panią Irenę podczas pracy nad filmem. Ta znajomość spowodowała, że radykalnie zmienił podejście do życia. Irena Sendlerowa zmarła w 2008 roku, światowa premiera filmu odbyła się w Warszawie w 2010 roku w setną rocznicę jej urodzin.