Do tej pory firmowała pani swoje płyty i karierę pseudonimem Zaz. Czy pojawienie się imienia Isa w tytule zapowiada nowy etap i bardziej osobiste piosenki?
Jeśli chodzi o Zaz, czułam już pewien przesyt, dlatego postanowiłam coś zmienić i tego właśnie wyrazem jest powrót do mojego imienia Isa. Jeśli miałabym oceniać oba moje wcielenia, to z pewnością Zaz jest bardziej ekstrawertyczna, zaś Isa – bardziej skupiona na sobie. Jednak związek moich piosenek z życiem prywatnym zarówno pod szyldem Zaz, jak i Isa jest podobny: to wciąż ta sama osoba. Każda moja płyta jest osobista, opisuje to, co czuję.
Na płycie zwraca duet „Ogród łez" nagrany z Tillem Lindemannem z Rammsteina. Pochodzicie z różnych muzycznych bajek. Jak doszło do współpracy?
To był pomysł Tilla, od niego wyszedł, piosenkę napisał ze swoją byłą żoną. Dla mnie to była interesująca propozycja, ponieważ oznaczała zmianę. Zazwyczaj śpiewam rzeczy optymistyczne lub refleksyjne, tymczasem pojawiła się historia małżeńska z zabójstwem w finale. Pośrednikiem w nawiązaniu kontaktu była moja makijażystka, która pracowała w Niemczech przy koncercie Rammsteina. Till pytał, z kim jest związana we Francji, a gdy dowiedział się, że ze mną – przyznał, że bardzo lubi moje piosenki. Kiedy zbliżał się paryski koncert Rammsteina, zaprosił mnie.
Piosenka to opowieść o kochankach, którzy nie mogą się rozstać, o nienawiści silniejszej niż miłość.