Istne szaleństwo! Chyba jeszcze nigdy na polskim festiwalu nie gościło tyle światowych gwiazd reżyserii i aktorstwa.
– Co tu komentować? Mimo wielu trudności, jak śpiewał Dylan w „Buckets of Rain”, „życie to grób, ale to, co robimy, staramy się robić dobrze” – mówi, śmiejąc się, Marek Żydowicz, który 27 lat temu stworzył festiwal poświęcony pracy autorów zdjęć filmowych. Dziś Camerimage należy do imprez wysoko cenionych przez ludzi kina.
Zakochani w kinie
– Dwie dekady temu w Stanach spotkałem się ze Stevenem Spielbergiem, któremu o Camerimage opowiadał operator Janusz Kamiński. Obiecał: „Przyjadę na ten festiwal, kiedy będę miał lukę w pracy” – dodaje dyrektor. – Dał mi wtedy jedną radę: „Nie pozwól się skusić komercji i żadnym ideologicznym obietnicom. Idź własną drogą. Dzięki temu Camerimage może stać się ważnym miejscem spotkań ludzi pragnących rozmawiać o tym, co w sztuce najistotniejsze i najpiękniejsze”.
Festiwal zmieniał lokalizacje: z Torunia przeniósł się do Łodzi, potem do Bydgoszczy. Dziś EnergaCAMERIMAGE powrócił do rodzinnego miasta. Przez ponad ćwierć wieku wzrastał w siłę, udowadniał, że liczą się nie czerwone dywany i pompa, lecz twórcza myśl, szacunek dla sztuki i artystów, przyjaźń, rozmowa. Także dlatego goście cenią atmosferę tej imprezy i jej nagrody.
W tym roku Złotą Żabę za całokształt twórczości odbierze John Bailey, przez wiele lat stały współpracownik Paula Schraedera. Razem zrobili wiele filmów, w tym „Amerykańskiego żigolaka” i „Na zawsze moja”. Bailey współpracował też m.in. z Robertem Redfordem, Johnem Schlesingerem, Lawrence’em Kasdanem, Michaelem Aptedem, Kenem Kwapisem i Wolfgangiem Petersem.