Z 17 filmów, jakie znalazły się w konkursie głównym festiwalu, aż osiem to debiuty. Bardzo wiele mówi to o dzisiejszym polskim kinie.
Okrzepło już pokolenie 40-latków – Małgorzata Szumowska, Bartosz Konopka czy Sławomir Fabicki mają za sobą po kilka filmów, nagrody na festiwalach i ustabilizowaną pozycję, jeśli w przypadku artystów w ogóle o stabilizacji można mówić. Od kilku lat do kina wchodzą 30-latkowie. Ci pierwsi, jak Jan Komasa czy Tomasz Wasilewski, mają już na koncie duże sukcesy. Do kolejnych filmów przygotowują się ubiegłoroczni debiutanci – twórca znakomitej „Ostatniej rodziny" Jan Matuszyński, Grzegorz Zariczny – autor skromnych „Fal", pełnych empatii dla ludzi, którzy nie złapali wiatru w żagle, czy Bartosz Kowalski, twórca szokującego, ważnego „Placu zabaw". A tegoroczny gdyński konkurs przynosi kolejną falę młodych debiutantów.
Świat pełen chaosu
Mają dobry warsztat, świadomość formy i świeżość. Nie boją się kina gatunkowego, ale też chętnie je przełamują, mieszając thriller z komedią i filmem obyczajowym czy wprowadzając do realistycznego opowiadania elementy metafizyki. I potrafią ostro obserwować wcale niełatwą rzeczywistość. Świat pełen chaosu, w którym ludzie się gubią. Rodziny kryjące mroczne tajemnice. Kulejącą współczesną moralność.
„Atak paniki" Pawła Maślony to fascynujący, „altmanowski" film o ludziach, którzy nie wytrzymują ciśnienia rzeczywistości. Dziewczyna zarabiająca na życie wideorozmowami porno, radiowiec tracący sens życia, poczytna pisarka kryminałów, która kiedyś postawiła na karierę, a teraz tęskni za uczuciem. Kelner żyjący w wirtualnym świecie i poniewierana przez niego matka, która swoją miłość przelewa na zwierzęta. Panna młoda na swoim weselu. Małżeństwo wracające samolotem z dalekiej podróży. Dzieciaki palące jointy. Ich losy jakoś – mniej lub bardziej – się zazębiają, choć niektórzy nie znają się nawzajem. Ale wszystkich dopada przerażenie.
– Mam wrażenie, że żyjemy dziś w poczuciu jakiegoś przeciążenia – mówi „Rzeczpospolitej" reżyser. – Nadchodzącego krachu.