– Hańbą jest, że Polska od 30 lat płaci wojskowej bezpiece sowite emerytury – mówi „Rzeczpospolitej" poseł Janusz Kowalski (Solidarna Polska), wiceminister aktywów państwowych i pełnomocnik rządu do spraw reformy nadzoru właścicielskiego nad spółkami Skarbu Państwa. Kowalski w programie Polsatu „Polityka na ostro" wywołał temat rozszerzenia ustawy dezubekizacyjnej na wojskowych, którzy „służyli w wojskowej służbie wewnętrznej", która, jak podkreśla Kowalski, „była zbrojnym ramieniem Moskwy". – To wojskowa bezpieka jest odpowiedzialna za to, że w Polsce tak długo utrzymywała się sowiecka okupacja – dodaje.
Ta deklaracja na nowo rozgrzała polityków i środowiska kombatantów, bo PiS już raz przymierzało się do rozliczenia służb wojskowych z PRL. Ale nic z tego nie wyszło – powodem była fatalnie przygotowana ustawa, którą ówczesna premier Beata Szydło w grudniu 2016 r. wysłała do Sejmu. Jej autorem był Antoni Macierewicz, wtedy szef MON. Projekt, podobnie jak ustawa dezubekizacyjna dla m.in. funkcjonariuszy SB, miał zabrać emerytury wojskowym pracującym w strukturach totalitarnego państwa. Ustawa miała obowiązywać od października 2017 r., a więc tak jak ustawa dla mundurowych z MSWiA autorstwa Mariusza Błaszczaka (wtedy szefa MSWiA, obecnie MON).
Projekt dezubekizacyjny wojskowych miał – wg szacunków projektu – obniżyć świadczenia emerytalne i rentowe oraz rodzinne ok. 12 tys. osób. Przewidywano, że rocznie budżet państwa zaoszczędzi na tym ok. 200 mln zł. Dla porównania, dezubekizacja Błaszczaka objęła ok. 40 tys. osób.
Jednak projekt Macierewicza był krytykowany w samej partii i nawet nie wyszedł do komisji sejmowych. Jednoznacznie krytycznie ocenił go m.in. Okręgowy Sąd Wojskowy w Warszawie, organizacje kombatanckie i Biuro Analiz Sejmowych. „Rozwiązania zawarte w projekcie wprowadzają niedopuszczalną, pozasądową, zbiorową odpowiedzialność karną wobec żołnierzy związanych w jakikolwiek sposób ze służbą w bardzo szeroko pojmowanych organach bezpieczeństwa państwa Polski Ludowej i ich rodzin. Projektodawca pragnie ukarać nawet osoby, które nie wykonywały danej służby, lecz należą do rodziny żołnierza pełniącego służbę w tych formacjach" – napisano w ekspertyzie BAS. Projekt niejasno określał bowiem, że obejmie wszystkie osoby, które „pełniły służbę ? wojskową na rzecz totalitarnego państwa i swoją postawą sprzeniewierzyły się polskiej racji stanu". Co to oznaczało? Wojskowi szacowali, że ustawa obejmie dziesięć razy więcej osób – ok. 100 tys., plus ich rodziny w przypadku renty rodzinnej.
Rząd Morawieckiego w ubiegłym roku próbował ratować sprawę nową ustawą degradacyjną członków WRON, a więc pozbawić m.in. gen. Czesława Kiszczaka i Wojciecha Jaruzelskiego stopni generalskich. Choć poprawiony przez szefa KPRM Michała Dworczyka projekt Macierewicza został przeforsowany w Sejmie, ustawy w marcu 2018 r. nie podpisał prezydent Andrzej Duda. Tłumaczył, że jest ona niesprawiedliwa, bo osoby zmarłe nie mogą się bronić. Nie zgodził się na degradację m.in. gen. Mirosław Hermaszewskiego (to prywatnie teść Ryszarda Czarneckiego, europosła PiS), polskiego kosmonauty. – Warto otworzyć dyskusję na ten temat, ale także wsłuchać się w głos i uwagi pana prezydenta. Przywracać sprawiedliwość należy, ale prawo musi mieć sens, by działać – ocenia poseł Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS. Janusz Kowalski przyznaje, że musi mieć „najpierw zgodę polityczną", by stworzyć nową ustawę dezubekizacyjną. – Jestem gotowy na dyskusję – mówi.