To przez telefon Michała D. – wysokiego urzędnika warszawskiego ratusza, byłego szefa stołecznej policji, którego rozpracowywało CBA, natrafiono dwa lata temu na sprawę esemesów prok. Ewy Wrzosek i podpięto ją pod kontrolę operacyjną. „Rzeczpospolita” odsłania kulisy sprawy, za którą szczecińska prokuratura chce zabrać jej immunitet i oskarżyć o ujawnienie tajemnicy śledztwa.
Wiedza z telefonu Michała D.
„Sprawa Wrzosek” to odprysk wielowątkowego śledztwa dotyczącego „afery polickiej” – chodzi o przekroczenie uprawnień przez byłych członków zarządu Zakładów Chemicznych Police (należą do Grupy Azoty) przy zakupie akcji senegalskiej spółki. Zarzuty ma już 26 osób.
Czytaj więcej
Prokurator Ewa Wrzosek otrzymała w piątek rano oficjalne pismo, z którego wynika, że została zawieszona na pół roku. Dokument datowany jest na czwartek 1 grudnia - informuje tvn24.pl.
W efekcie szeroko zakrojonej kontroli operacyjnej (podsłuchów) natrafiono także na wątek korupcyjny. Ponad dwa lata temu funkcjonariusze CBA przeszukali kilka adresów w Warszawie i Poznaniu. Weszli także m.in. do byłego funkcjonariusza ABW, ekspolicjanta i przedsiębiorcy, a także do dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy Michała D. – zabrano mu telefon.
Prokuratura twierdzi, że kiedy D. się zorientował, że w ratuszu jest CBA, usiłował wykasować zawartość telefonu, co uchwyciły tamtejsze kamery monitoringu.