Na podsumowanie finansowe pewnie jeszcze za wcześnie, ale jaki był dla was rok 2023? Zawirowań było co niemiara.
Rossmann ma za sobą dobry rok. Są dobre wzrosty, wręcz większe, niż zakładaliśmy. Jeśli chodzi o stronę przychodową, to od dwóch lat widzimy „efekt szminki”: konsumenci, którzy przy wysokiej inflacji ograniczają wydatki, wpadają do nas, by sprawić sobie przyjemność. Natomiast nie zakładaliśmy aż takich wzrostów kosztów oraz konieczności obniżenia cen – był to rok inwestycji w ceny.
Ale mimo to się rozwijacie?
Jesteśmy jednym z najlepszych graczy na rynku. Rozwijamy się, mamy największy w branży wzrost. Budujemy udziały: odpowiadamy za 30 proc. rynku. Wykorzystaliśmy ten rok do zdefiniowania na nowo strategii firmy.
Trudne czasy zawsze były dla nas okazją do przyspieszania. Jak w Formule 1: na zakrętach wyprzedzamy i przyspieszamy. W tym roku świętowaliśmy 30-lecie działalności firmy Rossmann w Polsce. Pożegnaliśmy długoletniego, bardzo zasłużonego prezesa Marka Maruszaka. Udało mi się przejąć stery w sposób łagodny, ewolucyjny. Choć oczywiście kilka znaczących zmian wprowadziłem, i te zmiany zostały przez załogę i cały zespół zaakceptowane.
Czytaj więcej
Niemiecka sieć drogeryjna ogłosiła, że obniży w Polsce ceny 216 popularnych produktów – w niektórych przypadkach niemal o połowę. Rossmann chce tym samym ulżyć klientom, którym inflacja nadwyręża portfele.
Wspomniał pan o wyprzedzaniu na zakrętach, ale od dawna nie macie już kogo wyprzedzać.
W ubiegłym roku otworzyliśmy 155 sklepów. To jest dobry przykład tego przyspieszenia na zakręcie, bo w ostatnich latach uruchamialiśmy 80–100 sklepów. Zmieniły się zachowania konsumenckie, także dostępność lokali na rynku. To nas skłoniło do rozmów z akcjonariuszami i przekonania ich, że to jest znowu ten właściwy moment do zwiększenia inwestycji w Polsce. Chodzi nie tylko o sklepy, ale także logistykę. Dziś mamy 1790 drogerii. W tym roku zamierzamy otworzyć kolejne 150. Mamy ambitny plan świętowania w 2025 r. uruchomienia dwutysięcznego sklepu.