Panie prezesie, jak to jest, że banki notują rekordowe zyski, a środowisko cały czas narzeka, jak to banki są biedne, nadmiernie obciążone podatkami, kosztami itp.?
Od kilku kwartałów mamy falę medialnych spekulacji, dlaczego banki zarabiają tak dużo, a banki, broniąc się, próbują to jakoś uzasadniać. I wpadamy w jakąś spiralę pogłębiającej się logicznej aberracji.
Tymczasem sprawa jest prosta. Obecnie banki generują takie zyski, jakie powinny w takim otoczeniu gospodarczym i przy takim poziomie stóp procentowych. W odniesieniu do bazy kapitałowej pewien naturalny poziom zwrotu kapitału w powinien wynosić 13–14 proc. Jeśli jest niższy, to znaczy, że jest za niski, jeśli jest wyższy, to jest przejściowo za wysoki i zostanie zredukowany. Obecnie poziom całego sektora jest jeszcze poniżej tej liczby, a przez ostatnie lata był znacząco poniżej. To w zasadzie powinno skończyć dyskusję.
Czyli wcześniej banki zarabiały za mało?
Nie ma żadnej wątpliwości, że polskie banki z najróżniejszych przyczyn były zdecydowanie poniżej progu rentowności i zwrotu z kapitału. Patrzenie na jeden wybrany rok nominalnie wysokich zysków nie ma ekonomicznie żadnego uzasadnienia.
Ale patrząc z punktu widzenia klienta, można mieć poczucie, że banki zarabiają na nas grube miliardy. I dlatego to może być tak emocjonujące.
Jak już mówiłem, polskie banki mają w średnim horyzoncie czasu za niski wskaźnik zwrotu na kapitale, i właśnie ten punkt widzenia musi być podstawą wszelkiej analizy ekonomicznej. Zgoda, że w otoczeniu wysokich stóp procentowych oraz zagrożenia nadmiarowymi obciążeniami tendencja do obniżania oprocentowania kredytów czy też podwyższania oprocentowania depozytów jest niska. Natomiast musimy zdawać sobie również sprawę, że obowiązują tu zasady gry rynkowej. Popyt na kredyt jest mały, za to depozytów jest dużo w stosunku do możliwości absorpcji przez banki. Co się dzieje z towarem, którego jest za dużo w stosunku do potrzeb, a co się dzieje z towarem, którego jest za mało? Mamy tu więc klasyczny przykład działania sił rynkowych, i nie ma się czemu dziwić.
Czytaj więcej
Polska gospodarka nie rozwija się na kredyt, a relacja kredytów do PKB ciągle spada. To bezpieczniejsze i dla kredytobiorców, i dla systemu. Ale może zagrozić dynamice naszego wzrostu.