W środę Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała, że stopy procentowe piąty miesiąc z rzędu pozostaną na niezmienionym poziomie. Główna stopa NBP wynosi nadal 5,75 proc., tak jak od października, gdy RPP po raz ostatni ją obniżyła. W czwartek na comiesięcznym wystąpieniu decyzję RPP uzasadniał przewodniczący tego gremium Adam Glapiński.
W 1,5-godzinnym przemówieniu – bo trudno nazwać konferencją prasową wydarzenie, na którym dziennikarze zdołali zadań Glapińskiemu dwa pytania, nie uzyskując zresztą odpowiedzi – prezes NBP tradycyjnie już niewiele czasu poświęcił jednak polityce pieniężnej. Mówił o jakości toalet publicznych w Polsce, pracowitości Koreańczyków, miejscu swojego urodzenia, jakości wyciągów narciarskich, rosnącej zamożności Polaków, ignorancji ekonomistów oraz filarach naszej cywilizacji.
Czytaj więcej
Po wysłuchaniu czwartkowej, comiesięcznej konferencji prezesa NBP mam dwie wiadomości: dobrą i złą.
Czyją zasługą jest spadek inflacji
W tych miejscach, w których rzeczywiście odnosił się do decyzji Rady Polityki Pieniężnej i ich uwarunkowań, wikłał się w sprzeczności. Najpierw oświadczył, że inflacja jest już w celu NBP (2,5 proc. z dopuszczalnymi odchyleniami o 1 pkt proc. w każdą stronę). Jak wyjaśnił, to zasługa mądrych decyzji RPP, która podnosiła stopy procentowe wystarczająco mocno, ale nie za mocno. Po chwili jednak dodał, że w zasadzie to inflacja nie jest w celu, bo jest on zdefiniowany jako wzrost cen w tempie około 2,5 proc. rocznie w średnim terminie. Tymczasem teraz inflacja tylko się o ten poziom otrze, a później znów wzrośnie. Tylko że, tłumaczył prezes Glapiński, to już nie będzie miało nic wspólnego z polityką pieniężną. - My swoje zrobiliśmy – deklarował prezes NBP, choć niedługo potem dodawał, że RPP ciągle musi z inflacją walczyć.
Czytaj więcej
Za dwa lata inflacja wciąż będzie powyżej celu NBP - prognozują analitycy z banku centralnego. To uzasadnienie dla stabilizacji stóp procentowych w tym, a może też w przyszłym roku.