W niedawnej ankiecie „Rzeczpospolitej” 90 proc. spośród 42 ekonomistów, w tym pan, uznało, że na koniec br. stopa referencyjna NBP powinna być na dzisiejszym poziomie lub nawet wyżej. Ale okoliczności się zmieniają. Na rynkach finansowych nasilają się oczekiwania, że amerykańska Rezerwa Federalna i Europejski Bank Centralny w lipcu podniosą stopy procentowe po raz ostatni, a na początku 2024 r. zaczną je obniżać. Czy taka zmiana nastawienia głównych banków zwiększyłaby przestrzeń RPP do obniżki stóp procentowych?
Głównym wyznacznikiem polityki pieniężnej w Polsce nie powinna być polityka pieniężna za granicą, tylko cel inflacyjny (2,5 proc. – red.), do którego osiągnięcia zobowiązany jest polski bank centralny. Tymczasem projekcja NBP wskazuje, że przed końcem 2025 r. inflacja najprawdopodobniej tylko otrze się o 3,5 proc., czyli o górną granicę pasma dopuszczalnych wahań wokół celu. W takiej sytuacji nie ma przestrzeni do obniżek stóp procentowych. Nie zmienia to faktu, że byłem wśród 80 proc. uczestników pańskiej ankiety, którzy spodziewają się w tym roku – być może już w październiku – obniżki stóp procentowych w Polsce, choć nie uważają takiej zmiany za uzasadnioną.
To będzie obniżka motywowana politycznie, mająca na celu poprawę nastrojów społecznych przed wyborami?
Takiej tezy nie da się udowodnić. Ale niewątpliwie kontekst wyborczy będzie jednym z możliwych wyjaśnień takiej decyzji.
Czytaj więcej
Średnia ważona cena samochodu osobowego zarejestrowanego w czerwcu 2023 r. po raz kolejny osiągnęła rekordową wartość: 175,7 tys. zł, zbliżając się szybko do poziomu 176 tys. zł. Tempo podwyżek na szczęście słabnie.
We wspomnianej ankiecie zaznaczył pan, że stopy powinny być na dzisiejszym poziomie, ale zasadne jest dalsze zaostrzanie polityki pieniężnej przez sprzedaż obligacji z portfela NBP. Jak to tzw. ilościowe zacieśnianie miałoby wyglądać i jaki byłby jego cel?
Bank centralny powinien luzować bądź zacieśniać politykę pieniężną w zależności od sytuacji gospodarczej i perspektyw inflacji. Ale sposób, w jaki to robi, powinien zależeć od uwarunkowań. Projekcja inflacji sugeruje, że inflacja będzie powyżej celu nawet w horyzoncie 2,5 roku, choć powinna być w celu w horyzoncie co najwyżej dwóch lat. Dalsze zacieśnienie polityki pieniężnej jest zasadne, ale nie w drodze podwyżek stóp procentowych. Potrzebę podwyżek stóp ogranicza moim zdaniem umocnienie złotego, które samo w sobie jest ekwiwalentem zacieśnienia polityki pieniężnej. Problemem pozostaje natomiast słaba koordynacja między polityką pieniężną a fiskalną. Stopy procentowe mocno wzrosły, ale skutki są osłabiane przez najwyższy od lat deficyt w sektorze finansów publicznych. NBP mógłby tę koordynację zwiększyć, właśnie uruchamiając sprzedaż obligacji skarbowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa, które kupił w latach 2020–2021. Sprzedawane przez NBP papiery konkurowałyby z emisjami Ministerstwa Finansów, motywując rząd do zmniejszenia deficytu. Warunki rynkowe byłyby mniej zachęcające do takich emisji. To wpisywałoby się w praktykę innych banków centralnych. Zarówno EBC, jak i Fed stopniowo sprzedają obligacje skarbowe ze swoich portfeli. Nie widzę powodu, aby nie robił tego też NBP.
Widzi pan jakieś szanse na realizację tego postulatu? Cały program skupu obligacji skarbowych przez NBP był dość tajemniczy, bank centralny nie informował, jak długo planuje te papiery kupować i ile chce ich wchłonąć, a teraz nie informuje, co zamierza z nimi zrobić.
Krąg decyzyjny był w NBP nieco inny niż w innych bankach centralnych. Programem skupu obligacji zawiadywał zarząd NBP, a nie RPP. Nietypowe było też to, że NBP przeprowadził jeszcze dwie operacje skupu obligacji po rozpoczęciu podwyżek stóp procentowych. Ponadto NBP w większym stopniu niż inne banki centralne koncentrował się na obligacjach gwarantowanych przez Skarb Państwa, a nie emitowanych przez Skarb Państwa. Te różnice nie zmieniają mojej oceny, że rynkowi przydałaby się kotwica w postaci harmonogramu sprzedaży tych obligacji. One zaczną zapadać w 2024 r., ale będą zapadały nieregularnie, co będzie wpływało na warunki pieniężne w gospodarce. Lepiej to wygładzić, przy okazji zwiększając przejrzystość polityki pieniężnej i rozwiązując największą nieefektywność w tym obszarze, czyli niespójność pomiędzy polityką NBP a polityką fiskalną.