Zrezygnowaliśmy z podwyżki stóp o 0,75 pkt proc., bo dostrzegamy zwiastuny spowolnienia gospodarczego – powiedział w piątek prezes NBP Adam Glapiński, uzasadniając wynik czwartkowego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej. Zakończyło się ono podwyżką stopy referencyjnej NBP o 0,50 pkt proc., do 6,5 proc., po podwyżkach o 0,75 lub 1 pkt proc. w poprzednich czterech miesiącach. Dla ekonomistów i inwestorów była to spora niespodzianka, szczególnie, że słabnący wyraźnie złoty mógł być argumentem na rzecz nawet szybszego niż wcześniej zacieśniania polityki pieniężnej.
Czytaj więcej
RPP podwyższyła główną stopę NBP o 0,50 pkt proc., mniej niż na poprzednich posiedzeniach. Prognozy NBP sugerują, że inflacja i tak będzie malała.
Prezes NBP Adam Glapiński przyznał w piątek, że deprecjacja złotego, który od początku czerwca osłabił się o 4,1 proc. wobec euro i aż o 9 proc. wobec dolara, działa proinflacyjnie. – Zbieżne z kierunkiem prowadzonej przez nas polityki pieniężnej byłoby umocnienie złotego – dodał. Zaznaczył jednak, że problem nie jest poważny, a gdyby się nasilał, to NBP może sięgnąć po interwencje walutowe. W ocenie analityków z ING Banku Śląskiego samą tę wypowiedź można traktować jako interwencję werbalną. To zaś – w ich ocenie – świadczy o jastrzębim nastawieniu RPP.
WIBOR blisko szczytu
Inne wypowiedzi prezesa Glapińskiego na pierwszy rzut oka miały jednak raczej gołębi wydźwięk. I tak zostały zinterpretowane na rynku finansowym. Wskazuje na to gwałtowny spadek notowań kontraktów terminowych na stawki WIBOR, które są powiązane z oczekiwanym poziomem stopy referencyjnej NBP. Po konferencji prezesa banku centralnego inwestorzy spodziewają się, że trzymiesięczny WIBOR w horyzoncie pół roku sięgnie 7,5 proc. (w piątek wynosił niespełna 7,1 proc.). Dwa dni wcześniej, przed posiedzeniem RPP, na rynku oczekiwany był wzrost tej stawki do niemal 8,2 proc.