– Nie zgadzam się z próbami stylizowania każdych wyborów do któregoś z landtagów na wybory do Bundestagu – powtarzała kanclerz Merkel przed niedzielnymi wyborami w Hesji. Takie twierdzenia miały uspokoić atmosferę i położyć kres licznym spekulacjom na temat bliskiego już końca jej rządów.
Hesja to jeden z 16 niemieckich landów i w normalnych okolicznościach wynik wyborów do tamtejszego landtagu nie wzbudzałby wielkich emocji. Ale obecne czasy są wyjątkowe. Osłabły mocno dwa największe ugrupowania rządzące Niemcami w minionych dekadach: CDU oraz jej „siostrzana" partia, bawarska CSU i SPD. To zmienia zasadniczo polityczny pejzaż Niemiec.
Potwierdzają to szacunkowe dane z niedzielnych wyborów w Hesji. Straciła CDU rządząca obecnie landem w koalicji z Zielonymi, zdobywając zaledwie 28 proc., czyli o 10 punktów procentowych mniej niż w poprzednich.
Porażkę poniosła także SPD, z wynikiem 20 proc. głosów co oznacza, że również utraciła ponad 10 punktów procentowych.
Mimo porażki SPD ma szanse utworzyć koalicję rządową wspólnie z ugrupowaniem Zielonych, którzy zdobyli niemal 20 proc., podwajajc swój stan posiadania. To oni cieszą się rosnącą popularnością w Niemczech jako skrajne przeciwieństwo ksenofobicznej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Zieloni nie mają nic przeciwko dalszej imigracji, podczas gdy sztandarowym hasłem AfD jest zamknięcie granic. Ta ostatnia partia weszła do landtagu Hesji zdobywając ok. 12 proc. głosów, co jest dobrym wynikiem, ale nie oszałamiającym.