Informacje GUS o wynagrodzeniach w sektorze przedsiębiorstw często skrótowo są określane jako o informacje o „przeciętnych” zarobkach. Jest to jednak zbyt duży skrót myślowy, ponieważ znacząca część pracowników ma niższe pensje. Informacje z GUS dotyczą bowiem płac w firmach, w których – licząc w etatach – pracuje powyżej dziesięciu osób. W I kwartale przeciętnie w takich firmach pracowało w sumie 6,5 mln osób, podczas gdy w gospodarce pracownikami pod koniec ub.r. było ok. 13,5 mln osób. W tej grupie nie ma też zatrudnionych w sektorze publicznym (urzędników, nauczycieli, lekarzy), rolników oraz samozatrudnionych czy pracujących w mikrofirmach.
– Oznacza to, że co miesiąc poznajemy informacje o zarobkach jednej trzeciej pracowników – tłumaczy Kazimierz Sedlak, dyrektor firmy doradczej Sedlak & Sedlak. – Średnia jest to liczba statystyczna i niewiele mówi o realnych zarobkach. To tak, jakbyśmy dodali wzrost wszystkich Polaków, wagę wszystkich Polaków, podzielili przez liczbę Polaków i stworzyli średniego – przeciętnego Polaka – Kazimierz Sedlak uważa, że najwyżej kilkanaście proc. zatrudnionych otrzymuje tyle, ile wynosi podawana co miesiąc przeciętna płaca. – Bardziej rzeczywistą sytuację na rynku wynagrodzeń może przedstawić mediana: środkowa wartość, która dzieli wynagrodzenia po połowie. – Z naszych badań wynika, że różnica pomiędzy przeciętną a medianą wynosi 18–20 proc. w rożnych latach na korzyść przeciętnej. Ostatnie dostępne dane na temat mediany zarobków dotyczą 2020 r. Jeśli więc w marcu przeciętna płaca w sektorze przedsiębiorstw wyniosła ponad 7,5 tys. zł, to mediana mogłaby wynosić ok. 20 proc. mniej, czyli 6 tys. zł. Przy tym w Polsce istnieje wyraźna luka płacowa między kobietami i mężczyznami, na niekorzyść pierwszych. A to oznacza, że zwykle więcej niż połowa mężczyzn zarabia więcej niż mediana. Dwa lata temu powyżej mediany zarabiało 54 proc. mężczyzn i 48 proc. pań.
Comiesięczne dane na temat płacy w sektorze przedsiębiorstw ekonomiści analizują jako element zmian w gospodarce. Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao, zwraca uwagę, że choć statystyka z sektora przedsiębiorstw nie odzwierciedla pełnej sytuacji na rynku pracy, to jednak nie odbiega radykalnie od tendencji dotyczących płac i zatrudnienia w gospodarce narodowej. – Może nie jest doskonałym, ale wystarczająco dobrym przybliżeniem tego, co dzieje się na polskim rynku pracy – uważa ekonomista.
Czytaj więcej
Federacja Przedsiębiorców Polskich szacuje, że najniższe wynagrodzenie w przyszłym roku może wynosić 4254 zł, czyli o ponad 40 proc. więcej niż w 2022 r. To efekt „podwójnej” rekompensaty inflacji.