Cała sprawa wydaje się nieprawdopodobna. Ale Leah Williams ma poważną alergię na orzeszki ziemne i uczulenie jest tak silne, że traci przytomność nawet wówczas, gdy ktoś w zamkniętym pomieszczeniu otworzy ich paczkę. W przeszłości, z tego właśnie powodu, doznała już szoku anafilaktycznego właśnie na pokładzie samolotu. Dlatego po wejściu do samolotu lecącego z Londynu do Duesseldorfu poinformowała załogę o swojej dolegliwości. Stewardesy były bardzo pomocne, poinformowały współpasażerów o zaistniałej sytuacji i wyjęły z wózka kateringowego fistaszki.
Prewencyjny wykup
W podróży powrotnej już tak miło nie było. Jak powiedziała Leah Williams, załoga odmówiła przekazania informacji pasażerom i nie obiecała, że inni nie będą jeść feralnych orzeszków. Szefowa pokładu miała powiedzieć, że taki komunikat i ograniczenie możliwości oferty pokładowej byłoby niezgodne z ofertą przewoźnika.
Czytaj więcej
Mimo pesymistycznego nastawienia w branży firmy gastronomiczne nie rezygnują z rozwoju. W pierwszym półroczu przybyło aż 1,7 tys. lokali. Najdynamiczniej rozwijają się punkty mobilne.
W tej sytuacji pani Williams uznała, że nie ma innego wyjścia, jak prewencyjnie wykupić wszystkie opakowania z fistaszkami, jakie były na pokładzie. Za 48 paczuszek 50-gramowych zapłaciła 168 euro.
- Kupię je wszystkie, żebyście nie mogli ich sprzedać nikomu i jest mi wszystko jedno, ile to będzie kosztowało. Jeśli nie chcecie mi pomóc, nie mam innego wyjścia - miała powiedzieć Leah Williams szefowej pokładu. A kiedy już zapłaciła, stewardesa zapytała ją, czy chce zabrać fistaszki ze sobą. - Oczywiście, że nie - odpowiedziała, więc ostatecznie jej zakupy zostały zapakowane do plastikowej torby i pozostały na pokładzie samolotu.