Stan wyjątkowy przedłużono o pół roku. – To środek radykalny i drakoński – uważa Frank Steffen, redaktor naczelny jedynego niemieckojęzycznego dziennika w Namibii i całej Afryce.
W jego 2,5-milionowym kraju nikt na koronawirusa nie umarł. Ostatnie zakażenie było przed miesiącem, osiem osób wyzdrowiało, osiem jeszcze nie.
Cała Afryka się zresztą świetnie opiera pandemii, przynajmniej na razie. Według oficjalnych danych ze środy na kontynencie zamieszkanym przez prawie 1,3 miliarda ludzi było 1,8 tys. ofiar śmiertelnych koronawirusa, dla porównania w samej Belgii, która ma 11,5 mln mieszkańców, aż 8,3 tys.
W języku Goethego
– W Namibii nie ma debaty, bo politycy opozycyjni z powodu restrykcji nie mogli wyjść z domu – mówi mi Frank Steffen, który bardziej się obawia, że ludzie będą umierali z głodu niż na Covid-19.