Czyli jesteśmy w podobnym momencie jak wtedy, gdy barber shopy na Zachodzie zaczęły upadać.
Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie znowu zaczną być modne dłuższe włosy. Widzę, że faceci już zaczęli je zapuszczać i chcą luźniejszych fryzur – chcą eksperymentować, bo zobaczyli, że w dłuższych też mogą wyglądać dobrze i męsko.
I co się stanie z setkami barber shopów, które w polskich miastach wciąż wyrastają jak grzyby po deszczu? Jeśli w średniej wielkości mieście pójdę do barbera i poproszę o luźniejszą i dłuższą fryzurę, to zrobi mi ją dobrze?
Myślę, że nie do końca. Większość barberów zwyczajnie słabo sobie radzi z wychodzeniem poza schematy. Ich praca w zdecydowanej większości opiera się na maszynce elektrycznej. Kiedy muszą popracować nożyczkami i szczotką, pojawia się problem. Dlatego to, czym zajmuję się dzisiaj, to uczenie barberów nowych technik pracy, by wiedzieli, kiedy i jak należy ich użyć. Klienci zaczynają oczekiwać dziś indywidualnego podejścia, a nie fryzury takiej samej jak mają inni. Nie chcą być ostrzyżeni maszynowo, tylko by fryzjer poświęcił im należytą uwagę. Jeszcze niedawno uczyłem stylistów i fryzjerki damskie, jak być lepszym barberem...
...czyli jak zająć się brodą i pracować maszynką.
A dzisiaj zaczynam uczyć barberów, jak być lepszym stylistą fryzur: jak pracować nożyczkami, jak zrozumieć włosy i kreować indywidualny wizerunek każdego klienta. Z pewnością fryzjerstwo wchodzi dziś na wyższy poziom, tego jeszcze nie było. I jestem przeszczęśliwy, że jako fryzjer męski żyję w takich czasach. Wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, widzimy, co jest modne w Nowym Jorku, co w Londynie czy Moskwie. Ale to też ma swoje minusy. Mamy globalizację fryzur: wszędzie zaczynają wyglądać one dość podobnie. Świetnym tego przykładem jest Instagram, który stał się kółkiem wzajemnej adoracji barberów z całego świata. Mamy tam konkurs strzyżenia tej samej fryzury. Gdy tylko ktoś wrzuci coś innego, jest krytykowany... To na szczęście powoli zaczyna się zmieniać.
Podobno jak chce się zostać w Polsce barberem, to nie ma ani jednej szkoły, w której można by się tego fachu nauczyć. W polskich szkołach fryzjerskich nie ma choćby jednej klasy fryzjerstwa męskiego.
To prawda, nie ma. Dawniej był podział na klasy męskie i żeńskie, później wszystko zostało wrzucone do jednego wora i w szkole fryzjerzy dziś uczą się strzyc praktycznie jedynie kobiety. Sam w szkole miałem bardzo mało zajęć z męskimi włosami, a posługiwania się brzytwą nauczył mnie dopiero pan Leszek w zakładzie przy ul. Tamka. Myślę, że w szkole fryzjerstwo męskie to 5–10 proc. materiału, ale to ma szansę się zmienić, bo jest projekt stworzenia od września dwóch klas fryzjerstwa męskiego, jednej w Poznaniu, drugiej w Warszawie. Bardzo ten pomysł popieram i mam nadzieję, że uda się go wprowadzić w życie.
A jeśli dziś ktoś chce zostać barberem, co musi zrobić?
Niektórzy chodzą na szkolenia, inni praktykują w barber shopach, a jeszcze inni niestety po prostu kupują maszynkę i niewiele umiejąc, zaczynają robić fryzury. Oczywiście chciałbym, by każdy miał odpowiednią wiedzę i umiejętności, by nie psuł ludziom wyglądu. Jakiś certyfikat by się jednak przydał.
Jest pan jurorem na różnych konkursach barberskich. Jak ocenić, która fryzura jest lepsza, lepiej zrobiona?
Oceniamy różnorodność użytych technik, stopień zrozumienia włosów, czystości pracy czy znajomości stylizacji. Ale to już są detale, które są w stanie docenić jedynie profesjonaliści. Myślę, że dla klienta nie ma różnicy pomiędzy dobrą a bardzo dobrą fryzurą. Ma ona się po prostu dobrze układać; facet musi się w niej dobrze czuć.
A kiedy wiadomo, że klient czuje się w niej dobrze?
Kiedy wstaje z fotela i wychodzi z zakładu parę centymetrów wyższy. To widać, że czuje się pewniejszy siebie, bardziej zdecydowanie idzie. Wtedy wiem, że zrobiłem fryzurę dla klienta, a nie dla własnego widzimisię. Tak powinniśmy pracować, bo to są usługi.
rozmawiał Michał Płociński
Kamil Turlej jest fryzjerem męskim, prowadzi szkolenia i sędziuje na konkursach barberskich. Jest edukatorem marki American Crew w Polsce. Szkolił się m.in. w Miami i Barcelonie. Pracuje w jednym z warszawskich barber shopów
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95