Statystyki utonięć są tragiczne. Ratownicy ostrzegają: Jezioro to nie basen

Od początku wakacji na Mazurach utonęło 25 osób, w tym rodzice czteroletniej dziewczynki. W całym ubiegłym roku utonięć w mazurskich jeziorach było tylko 10.

Aktualizacja: 07.08.2024 11:30 Publikacja: 06.08.2024 04:30

Utonięcie było przyczyną śmierci młodego małżeństwa spod Warszawy, które w ubiegły wtorek pływało re

Utonięcie było przyczyną śmierci młodego małżeństwa spod Warszawy, które w ubiegły wtorek pływało rekreacyjnie motorówką po Jeziorze Mikołajskim – ujawnia olsztyńska prokuratura. Rodzice wskoczyli do wody, by uratować czteroletnią córeczkę – nie mieli na sobie kapoków, choć te, jak ustaliła policja, były na wyposażeniu wynajętej przez nich łodzi.

Foto: Wikimedia Commons/ATTRIBUTION-SHAREALIKE 3.0 UNPORTED/Merlin

Utonięcie było przyczyną śmierci młodego małżeństwa spod Warszawy, które w ubiegły wtorek pływało rekreacyjnie motorówką po Jeziorze Mikołajskim  ujawnia olsztyńska prokuratura. Rodzice wskoczyli do wody, by uratować czteroletnią córeczkę  nie mieli na sobie kapoków, choć te, jak ustaliła policja, były na wyposażeniu wynajętej przez nich łodzi. Dziewczynkę wyłowiono całą i zdrową  unosiła się na wodzie dzięki pomarańczowej kamizelce ratunkowej, w którą była ubrana. 

Utonięcia w Polsce

Utonięcia w Polsce

PAP

Odnaleźli ją żeglarze, myśląc, że w wodzie pływa kapok. Kiedy podpłynęli, okazało się, że to dziecko  mówi mł. asp. Paulina Karo, rzeczniczka mrągowskiej policji. Ciała rodziców wydobyli płetwonurkowie następnego dnia  zostały odnalezione na głębokości 11 metrów. 

Tragedia wydarzyła się 31 lipca na rozlewisku jezior Mikołajskiego, Śniardw i Bełdan.  To bardzo uczęszczane miejsce, gdzie potrafi pojawić się w jednej chwili nawet kilkadziesiąt łodzi, żaglówek, jachtów. Dlatego jest to miejsce niebezpieczne, gdzie niewielka fala, mocny, podwodny prąd czy podmuch wiatru potrafi spowodować tragiczne w skutkach zdarzenie  mówi nam Michał Warchoł, kierownik stacji ratownictwa WOPR w Mikołajkach. Rozlewisko w najwęższym miejscu ma ok. 100 metrów, w najszerszym  około kilometra.

Przyczyny tragicznego zdarzenia wyjaśnia policja i prokuratura.  Czekamy na wyniki badań toksykologicznych osób zmarłych. Powołany zostanie także biegły, który oceni stan techniczny łodzi, jej wyposażenie. Ustalamy, czy osoby te pływały zgodnie z przepisami. Wstępne ustalenia wskazują, że był to nieszczęśliwy wypadek. Z pośrednich relacji świadków wynika, że rodzice wskoczyli do wody, by ratować córkę  przyznaje Daniel Brodowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. 

W sobotę na jeziorze Tałty mrągowska policja, przy pomocy drona, kontrolowała ruch. Przeprowadziliśmy 22 kontrole obiektów pływających. Nałożyliśmy 16 mandatów karnych, jedną sprawę skierowaliśmy do sądu. Powodem było niestosowanie się do znaków zakazujących wytwarzanie fali mówi mł. asp. Paulina Karo.

Czytaj więcej

Dziecko utonęło, rodzice z zarzutami

Ratownicy ostrzegają: Jezioro to nie basen

Według tabloidów najpierw do wody wskoczył ojciec dziewczynki, a później matka. „Prawdopodobnie kobieta, która nie potrafiła dobrze pływać, uczepiła się swojego męża i oboje utonęli”  napisał „Fakt”.  Nie ujawniamy zeznań świadków ani tego, co wiemy o tym zdarzeniu. Wyjaśni to dopiero śledztwo  ucina pytania prok. Brodowski.

Taki przebieg zdarzenia jest zdaniem ratowników wodnych bardzo prawdopodobny.  Nawet osoby, które dobrze pływają w basenach, mogą sobie nie poradzić w otwartych akwenach wodnych. Pływanie w jeziorze czy morzu paraliżuje nas. W basenie widzimy brzeg, pasek na dnie, woda jest czysta. Jezioro to ciemna toń, nie widzimy brzegu, coś nas dotyka, np. rośliny. Nawet dobrzy pływacy, sportowcy wpadają w panikę, to może wydawać się irracjonalne, ale tak działa nasz organizm  wyjaśnia dr Joanna Michniewicz, biegła w zakresie ratownictwa wodnego, ratownik i wykładowca.  Rodzice powinni pozostać na łodzi i rzucić dziecku np. koło. W chwili paniki nie myślimy jednak racjonalnie wyjaśnia.

Czytaj więcej

Ruszył na pomoc tonącemu dziecku. Sam utonął

Tegoroczna fala utonięć. Statystyki są tragiczne

W te wakacje statystyki utonięć na mazurskich jeziorach są tragiczne. Od 21 czerwca do 4 sierpnia na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich utonęło już 25 osób.  Ośmiu miejscowych i 17 turystów, w tym m.in. cudzoziemka, która poszła popływać. W tym samym okresie w całym ubiegłym roku utonęło zaledwie 10 osób  wylicza asp. Karo.

Dlaczego w tym roku liczba utonięć jest tak duża?  Powody są różne. Po pierwsze ludzie lekceważą zasady bezpieczeństwa, nie wiedzą, jak ratować tonącego. Rzucają mu się na ratunek, a powinni rzucić koło ratunkowe, bojkę, kapok. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że nasze jeziora mają duże, nagłe spadki, w efekcie których momentalnie traci się grunt pod nogami  podkreśla rzeczniczka mrągowskiej policji.

WOPR po raz kolejny apeluje, by wszyscy pływający po jeziorach wkładali kamizelki ratunkowe.  Wielu z nas myśli, że umie pływać, ale to zgubne myślenie. Pływak basenowy nie potrafi sobie poradzić w jeziorze, bo jest ono nieprzewidywalne. Do tego jest zimno, ciemno. Podczas szkoleń uczę, że trzeba robić wszystko, by nie wpadać w panikę. Kiedy nie mamy nic pod ręką, trzeba pamiętać, że nasze płuca są naszą kamizelką ratunkową. Wystarczy położyć się na plecach i zrobić dwa, trzy oddechy. To może uratować nam życie  podkreśla Michał Warchoł z WOPR.

Dr Joanna Michniewicz przypomina historię grupy sportowców, którzy wiele lat temu przyjechali na zgrupowanie i mieli przepłynąć na drugi brzeg jeziora Bełdany.  Po 50 metrach większość zawróciła mimo umiejętności, które posiadali  podkreśla ratowniczka. Stres w ciemnej toni powoduje napięcie mięśni, szybszą akcję serca, plus panika w głowie, co często działa jak efekt kuli śnieżnej.

Dlatego od 2012 r. egzamin na ratownika medycznego w części odbywa się na otwartych akwenach wodnych, a nie tylko na basenach.

Zdaniem Michniewicz powinno się zabronić w Polsce pływać wpław bez środków ochrony osobistej jak bojki, koła, pas.  Powinno się także karać za ich brak. To wprowadziłoby świadomość zagrożenia w społeczeństwie i ograniczyłoby liczbę utonięć. Jeśli chcemy popływać w jeziorze, przywiążmy sobie do ręki chociażby na sznurku kółko za pięć złotych lub pustą butelkę  apeluje ekspertka.

Utonięcie było przyczyną śmierci młodego małżeństwa spod Warszawy, które w ubiegły wtorek pływało rekreacyjnie motorówką po Jeziorze Mikołajskim  ujawnia olsztyńska prokuratura. Rodzice wskoczyli do wody, by uratować czteroletnią córeczkę  nie mieli na sobie kapoków, choć te, jak ustaliła policja, były na wyposażeniu wynajętej przez nich łodzi. Dziewczynkę wyłowiono całą i zdrową  unosiła się na wodzie dzięki pomarańczowej kamizelce ratunkowej, w którą była ubrana. 

Pozostało 91% artykułu
Społeczeństwo
Polacy zatęsknili za CD i winylami? Polski rynek fonograficzny rośnie
Społeczeństwo
Sposób na komornika? Gospodarstwo rolne "miejscem kultu religijnego"
Społeczeństwo
Michał K. i Paweł Szopa chcą listów żelaznych. Ten drugi jest w Ameryce Południowej?
Społeczeństwo
W części kraju wrócą burze i deszcz. Najnowsza prognoza pogody na najbliższe dni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Społeczeństwo
Powódź pokazuje prawdziwy obraz naszego państwa i społeczeństwa. I on daje nadzieje