Henryk Kowalczyk o sprawie Joanny z Krakowa: Policja miała przeciwdziałać samobójstwu

- Ja dziwię się, że i redakcja, i opozycja wykorzystuje osobistą sytuację pani Joanny do celów politycznych - mówił w TVN24 minister Henryk Kowalczyk pytany o sprawę Joanny z Krakowa, która skarżyła się na zachowanie policji po tym, jak zwróciła się o pomoc lekarską po zażyciu pigułki wczesnoporonnej.

Publikacja: 20.07.2023 07:47

Wicepremier Henryk Kowalczyk

Wicepremier Henryk Kowalczyk

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

arb

Minister Henryk Kowalczyk był pytany o sprawę Joanny z Krakowa, która opowiedziała mediom jak - po tym jak zażyła pigułkę wczesnoporonną, poczuła się gorzej i zadzwoniła do lekarza - stała się przedmiotem zainteresowania policji, która domagała się dostępu do jej telefonu i laptopa. W pewnym momencie, w czasie gdy kobieta przebywała w placówce medycznej, dwie policjantki miały kazać jej rozebrać się do naga, robić przysiady i kaszleć (taką wersję zdarzeń przedstawiła kobieta). W związku m.in. z tą sytuacją Donald Tusk wezwał do organizacji 1 października w Warszawie "marszu miliona serc".

Henryk Kowalczyk: Dlaczego pani Joanna nie zgłosiła się trzy miesiące temu?

- To wielkie zdziwienie, że ta historia wybucha po trzech miesiącach, co widać, że jest wykorzystywane do celów politycznych, tylko i wyłącznie. Jak przeczytałem później oświadczenie policji o tym, że policja została zawezwana przez lekarza psychiatrę, która zajmuje się panią Joanną i właściwie pojechała po to, aby przeciwdziałać samobójstwu, bo taka była przyczyna interwencji. Policja wykonywała swoje obowiązki - stwierdził minister.

Na uwagę, że sama policja przyznaje, iż podjęła interwencję mającą na celu poszukiwanie dowodów przestępstwa (zażycie pigułki wczesnoporonnej nim nie jest, niezgodna z prawem byłaby natomiast pomoc w pozyskaniu środka wczesnoporonnego przez osobę trzecią), minister odparł, że "ponieważ policję zawezwał lekarz psychiatra oczywiste jest, że policja pojechała, bo taki ma obowiązek".

Czytaj więcej

Interwencja policji w szpitalu. Pani Joanna: Poczułam, że nikt mnie nie chroni, że jestem sama

- Poszukiwanie dowodów przestępstwa polegało na tym, że trzeba sprawdzić, chociażby w laptopie jaki to był ten środek, którego użyła - wyjaśnił.

Dlaczego jednak policja szukała informacji o tym środku, skoro kobieta twierdziła, że zdobyła go sama, co nie jest niezgodne z prawem?

- Chociażby po to, żeby skuteczniej przeciwdziałać samobójstwu. To jest taka motywacja - przekonywał Kowalczyk.

- Dlaczego trzy miesiące temu się nie zgłosiła? Ja dziwię się, że i redakcja, i opozycja wykorzystuje osobistą sytuację pani Joanny do celów politycznych. Tusk na tej podstawie zwołuje jakiś marsz. To obrzydliwe. Jeśli potrzeba wyjaśnień to będzie wyjaśnienie, ale wykorzystywanie osoby, która ma problemy różnego rodzaju do tego celu naprawdę nie jest godne - mówił też minister. 

- Po trzech miesiącach próbuje się odgrzać wydarzenie, by wykorzystać je do celów politycznych - dodał.

Minister przekonywał też, że w związku z nagłaśnianiem sprawy przez media pani Joanna jest "krzywdzona" i "stygmatyzowana".

- Trzy miesiące ta sprawa nikomu nie przeszkadzała, teraz przeszkadza komuś? - pytał.

- Tuskowi brakuje paliwa na wybory, nie przedstawia żadnego programu. Dlaczego on na podstawie tego wzywa teraz ludzi na marsz. Uważam, że to jest niegodne polityka. Niech przedstawi program a nie wykorzystuje ludzkie nieszczęścia - stwierdził następnie.

Minister uznał też, że pani Joanna "dała się wykorzystać".

Sprawa pani Joanny z Krakowa

W środę "Fakty" TVN poinformował, że Joanna z Krakowa źle poczuła się po zażyciu tabletki poronnej. Środek przyjęła, ponieważ ciąża zagrażała jej życiu i zdrowiu.

Zawiadomiła swoją lekarkę o złym samopoczuciu fizycznym i psychicznym i udała się na oddział ratunkowy krakowskiego szpitala. Tam czekała na nią już policja zaalarmowana zawiadomieniem lekarki, która poinformowała o sytuacji dyżurnego ratunkowego numeru 112.

Jak relacjonuje kobieta, funkcjonariusze kazali jej w szpitali nago wykonywać przysiady. „Czterech mężczyzn pilnowało jednej przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana” - relacjonował lekarz oddziału ratunkowego.

Minister Henryk Kowalczyk był pytany o sprawę Joanny z Krakowa, która opowiedziała mediom jak - po tym jak zażyła pigułkę wczesnoporonną, poczuła się gorzej i zadzwoniła do lekarza - stała się przedmiotem zainteresowania policji, która domagała się dostępu do jej telefonu i laptopa. W pewnym momencie, w czasie gdy kobieta przebywała w placówce medycznej, dwie policjantki miały kazać jej rozebrać się do naga, robić przysiady i kaszleć (taką wersję zdarzeń przedstawiła kobieta). W związku m.in. z tą sytuacją Donald Tusk wezwał do organizacji 1 października w Warszawie "marszu miliona serc".

Pozostało 85% artykułu
Społeczeństwo
Dzień bez Samochodu już 22 września. W których miastach będzie darmowa komunikacja miejska?
Społeczeństwo
Polacy zatęsknili za CD i winylami? Polski rynek fonograficzny rośnie
Społeczeństwo
Sposób na komornika? Gospodarstwo rolne "miejscem kultu religijnego"
Społeczeństwo
Michał K. i Paweł Szopa chcą listów żelaznych. Ten drugi jest w Ameryce Południowej?
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Społeczeństwo
W części kraju wrócą burze i deszcz. Najnowsza prognoza pogody na najbliższe dni