W Niemczech działa 2,5 tys. meczetów pozostających do dyspozycji rosnącej rzeszy muzułmanów. Jest ich w chwili obecnej 5,5 mln, co oznacza, że co 15 mieszkaniec Republiki Federalnej jest muzułmaninem. Nieco mniej niż połowa wyznawców islamu ma tureckie korzenie. Z tego kraju pochodzi 90 proc. działających w Niemczech imamów. Jest ich obecnie ponad tysiąc. Zamierza to zmienić Nancy Faeser (z socjaldemokratycznej SPD), szefowa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
– Chcę stopniowo ograniczać wysyłanie przez rząd imamów z zagranicy do Niemiec, aby położyć temu kres – zapowiedziała Faeser, otwierając obrady Niemieckiej Konferencji Islamskiej (DIK) w Berlinie. Chodzi oczywiście o Turcję, co wywołuje negatywne reakcje Ankary.
Rząd Olafa Scholza nie jest pierwszym, który pragnie zastąpić zagranicznych imamów duchownymi wykształconymi w Niemczech. Tureccy duchowni są kierowani do pracy w Niemczech przez Diynaet, czyli państwowy dyrektoriat ds. religijnych zarządzający wszystkimi instytucjami muzułmańskimi w Turcji.
Czytaj więcej
Wielka obława na członków organizacji negującej istnienie RFN ujawniła realne zagrożenie terrorystyczne. Przejęcie przez nich władzy brzmi jak farsa.
Jest wśród nich wielu duchownych nieznających dobrze języka niemieckiego i o mocno ograniczonej percepcji niemieckich wzorców kulturowych. Lojalność tureckich imamów wobec nie tylko państwa niemieckiego, ale i muzułmańskich wspólnot tureckich pozostawiała wiele do życzenia. Zwłaszcza po puczu wojskowym w Turcji. Wielu imamów było w ścisłym kontakcie z tureckimi służbami bezpieczeństwa poszukującymi za granicą przeciwników prezydenta Recepa Erdogana. Wywołało to powszechne oburzenie w Niemczech.