Czechy kończą z wyrzucaniem żywności przez duże sklepy. Od 1 stycznia markety o powierzchni ponad 400 mkw. muszą oddawać organizacjom charytatywnym niesprzedane produkty. Podobne regulacje obowiązują m.in. we Francji i Włoszech, ale w Polsce szanse na ich uchwalenie są niewielkie.
Projekt, który miałby wprowadzać te zasady, ugrzązł w Senacie. Przewiduje, że sklepy, które nie będą oddawały jedzenia organizacjom pozarządowym, zapłacą 10 gr kary za każdy kilogram niesprzedanej żywności. Prawo ma dotyczyć sklepów o powierzchni ponad 250 mkw., a w pierwszym roku – ponad 400 mkw.
Projekt wniesiono do Senatu już w lipcu 2016 r. A senator Mieczysław Augustyn z PO pracował nad nim jeszcze w poprzedniej kadencji. Wprawdzie w przyszłym miesiącu nowymi przepisami mają się zająć komisje senackie, ale z naszych informacji wynika, że ich uchwalenie jest mało prawdopodobne. Świadczy o tym nie tylko wolne tempo prac, lecz także zastrzeżenia licznych instytucji i organizacji, przede wszystkim Ministerstwa Rolnictwa.
W skierowanym do Senatu piśmie, do którego dotarła „Rzeczpospolita", resort stawia projektowi fundamentalne zarzuty. Jego zdaniem pomysłodawcy przepisów nie oszacowali, czy organizacje pozarządowe w ogóle są w stanie zagospodarować ogromne ilości jedzenia, jakie by do nich trafiły. Nie wiadomo też np., co robić z przeterminowanymi produktami. Ministerstwo krytykuje również zbyt niską karę – 5 tys. zł – jaka grozi sklepom, które nie podpiszą stosownej umowy z organizacją charytatywną.
Sprawozdawca projektu Antoni Szymański z PiS zapewnia, że część uwag resortu już uwzględniono, ale dotyczy to mniej istotnych kwestii. – Jest niewiele przykładów zagranicznych, na których można się wzorować – tłumaczy senator.