W sprawie poszukiwań Andrzeja Izdebskiego, handlarza respiratorami, mamy ciąg błędów i potknięć: prokuratury, która szuka go w kraju, choć on od dawna jest za granicą, policji, która odmawia prokuraturze wpisu czerwonej noty do SIS II, bo widnieje tam zastrzeżenie ABW, która o tym jej nie powiadomiła. ABW monitoruje Izdebskiego, ale tą wiedzą z nikim się nie dzieli. W tym czasie Izdebski umiera bez postawienia mu zarzutów. Serię kompromitacji kończy fakt, że międzynarodowy list gończy zostaje wystawiony już po jego śmierci. Kto jest za to wszystko odpowiedzialny?
W pierwszej kolejności gospodarz śledztwa, czyli prokuratura – to ona decyduje o tym, czy zarządzać list gończy, czy poszukiwania krajowe wystarczą. Jednak wiadomo, że prokuratura zleca takie czynności którejś ze służb. I to ta służba powinna otrzymać zadanie ustalenia, gdzie ukrywa się podejrzany, któremu nie można postawić zarzutów. Bo jak wiemy, od października 2021 r. on się nie stawiał na ich wezwanie.
Jeśli prokuratura zlecała czynności ABW, to Agencja powinna go szukać. I może tak właśnie było, skoro ABW złożyła wpis do SIS II w celu monitorowania jego przemieszczania? To by świadczyło o tym, że to Agencja prowadziła czynności.
Agencja wprost się do tego nie przyznaje. Stwierdza jedynie, że szukała m.in. majątku Izdebskiego i jego spółki. Ale wiemy także nieoficjalnie, że prokuratura była zaskoczona wpisem ABW do SIS II. Więc była ta współpraca czy jej nie było?
Mamy wątpliwości. Wpis ABW dotyczy osoby podejrzewanej o przestępstwo, ale jeszcze nie mamy materiałów, by ogłosić jej zarzuty. ABW miała podstawy, by Andrzeja Izdebskiego w ten sposób monitorować. Jednak prokuratura powinna wiedzieć, że przebywa on poza granicami. I wtedy zmienić podstawę poszukiwania.