Blisko 7,5 mld zł wypłacił Narodowy Fundusz Zdrowia medykom z 698 placówek jako tzw. dodatek covidowy za pracę z zakażonymi covidem lub podejrzewanymi o zakażenie. Otrzymało go 105,5 tys. osób, w tym blisko 50 tys. pielęgniarek i ponad 26 tys. lekarzy. Jak jednak alarmują sami medycy, wielu wciąż czeka na należne pieniądze. Wyjątkowo zaniepokojeni są zatrudnieni na kontrakcie, którzy musieli zapłacić podatek od wystawionych faktur.
Czytaj także: Sprawa o dodatek covidowy w sądzie
Niedawno pisaliśmy o pierwszym pozwie złożonym przez prawników Zespołu Kryzysowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) ws. lekarza z woj. kujawsko-pomorskiego, który nie dostał pieniędzy, choć pracował z chorymi na covid. Kolejne 42 pozwy, tym razem dotyczące lekarzy zatrudnionych na etacie, prawnicy Zespołu Kryzysowego złożyli do łódzkiego sądu pracy. W trzech już wydano nakazy zapłaty.
Zdaniem przewodniczącego OZZL dr Krzysztofa Bukiela to pokazuje, że medycy powinni walczyć o należne pieniądze, choć, jak przekonuje, większość nie ma na to czasu, zajęta opieką nad chorymi i braniem dodatkowych dyżurów w szpitalach borykających się z brakami kadrowymi.
Tych samych, które często odmawiają im wypłaty należnych dodatków. Sami lekarze są zdania, że opóźnienia w wypłatach najczęściej wynikają z działań zarządzających placówkami: