Był chyba bardziej krakowski niż sam Kraków – mówił o nim Ludwik Jerzy Kern, bo na całe życie artysta związał się z tym miastem. Daniel Mróz (1917-1993) był synem Stanisława Mroza, redaktora krakowskiego tygodnika „Na szerokim świecie", wydawanego przez koncern prasowy IKC. Tuż przed wojną zdał w rodzinnym mieście eksternistyczną maturę, a po niej ukończył Studium Scenograficzne przy PWSSP i zrobił dyplom na Wydziale Grafiki ASP.
Jeszcze w trakcie studiów jego talent dostrzegł redaktor naczelny „Przekroju" Marian Eile i zaprosił do współpracy z tym legendarnym krakowskim tygodnikiem. Artysta opowiadał potem, że Eilemu „potrzebny był duch paryski, wtedy oznaczało to nadrealizm – najnowszą modę znad Sekwany".
Mróz w pełni sprostał wyzwaniu. To on nadał magazynowi niepowtarzalną szatę graficzną i wzbogacił niezwykłymi ilustracjami.Ilustrował także wiele książek polskich pisarzy, m.in. Stanisława Lema, Sławomira Mrożka, Jerzego Szaniawskiego, Ludwika Jerzego Kerna, Jerzego Wittlina, Henryka Voglera, Juliusza Kadena-Bandrowskiego, Roberta Stillera oraz autorów zagranicznych, np. Juliusza Verne'a.
Szczególną rolę w kształtowaniu oryginalnego stylu Daniela Mroza odegrała współpraca ze Stanisławem Lemem. Zaprojektował kilkanaście okładek do jego książek, a także zilustrował „Księgę robotów", „Cyberiadę", „Bajki robotów" oraz kilka opowiadań. Kosmiczno-cybernetyczny świat Lema traktował jako pretekst do swobodnej interpretacji i wzbogacał własnymi skojarzeniami. Fantastyczne wizerunki robotów i maszyn czerpią inspiracje nie tylko z opisu literackiego, ale także dzieł dawnych i współczesnych mistrzów malarstwa, od Hieronima Boscha, Pietera Breughla, Albrechta Dürera do surrealistów, zwłaszcza Maxa Ernsta, Salvadora Dalego, Giorgia de Chirico. Odwołują się też do średniowiecznymi wyobrażeń demonów i diabłów, XIX-wiecznych rycin z encyklopedii oraz obrazów kosmitów utrwalonych przez kino i literaturę science fiction. Mimo że na ilustracjach wyglądają jak fantastyczne stwory, czy przybysze z innej planety, to – podobnie jak w książkach Lema– niejednokrotnie naśladują w zachowaniach ludzi. Pisarz w pełni te rysunki akceptował, uważając je za najlepsze, jakie kiedykolwiek miał.
Znakomite efekty przyniosła także współpraca Daniela Mroza ze Sławomirem Mrożkiem. „Ludzie myślą, że ja to Ty, a Ty to ja, ponieważ moje nazwisko jest zdrobnieniem Twojego, a Twoje rysunki tak dobrze ilustrują mój tekst, że nikt nie wierzy, że to kto inny pisał, a kto inny rysował". – mówił Mrożek